Kiedyś grali razem i tworzyli wielkość koszykarskiego Śląska. Dziś znów są w Śląsku, ale po dwóch stronach barykady. Choć brzmi to dziwnie - koszykarskie kluby o nazwie Śląsk są dwa. W efekcie niektórzy byli koszykarze zaangażowali się i działają w drugoligowych strukturach WKS Śląsk, inni przyjęli propozycję pracy od wrocławskiego biznesmena Przemysława Koelnera, który wykupił dziką kartę i klub o nazwie Śląsk zgłosił do rozgrywek w TBL.
W ostatnich dniach wyraźnie widać, że rywalizujące ze sobą dwie drużyny Śląsk ściągają na siebie symbole wrocławskiej koszykówki, aby uwiarygodnić się przed kibicami. Pierwszy był Adam Wójcik, który w ubiegłym roku podpisał kontrakt z WKK Wrocław, a teraz po decyzji Przemysława Koelnera oraz Rafała Dutkiewicza o odbudowie koszykarskiego Śląska, pozostał w tym klubie, w którym zawsze chciał zakończyć karierę.
Niejako w odpowiedzi, drugoligowy Śląsk stanowisko prezesa sekcji koszykarskiej powierzył Maciejowi Zielińskiemu - legendarnemu zawodnikowi tej drużyny. Następnie w tym zespole pojawili się Mirosław Łopatka oraz jeden z najbardziej kontrowersyjnych graczy polskiej koszykówki, Radosław Hyży. Z kolei Śląsk ekstraklasowy zakontraktował Roberta Skibniewskiego, gracza, którego we Wrocławiu nie trzeba raczej nikomu przedstawiać.
Rywalizacja, w którym klubie jest więcej "prawdziwego Śląska", trwa także na innym polu. Drugoligowcy na stanowisko osoby odpowiedzialnej za kontakty z mediami zatrudnili byłego gracza Śląska Macieja Szlachtowicza. Ten doskonale zna realia koszykarskie na Dolnym Śląsku, a poza tym ma też wykształcenie w kierunku public relations. W tym wyścigu głośniejsze nazwisko ściągnął jednak Śląsk z ekstraklasy - bo jako rzecznika prasowego zakontraktował Dominika Tomczyka, jednego z najwybitniejszych byłych polskich koszykarzy.
Adam Wójcik twierdzi jednak, że to normalna sytuacja.
- Nie ma mowy o żadnym wyścigu, nikt nikogo nie stara się przelicytować. To normalne w Europie, że byli gracze zajmują się koszykówką. Czy to jako trenerzy, czy też jako menedżerowie. Zaangażowanie i wykorzystanie naszych nazwisk nie jest niczym złym, bo pomaga popularyzować ten sport - podkreśla Adam Wójcik.
Podobnego zdania jest Tomczyk, który w wywiadach wyraźnie zaznacza, że nie widzi i nie rozumie problemu. - Trzy lata środowisko koszykarskie trzymało się razem, a dziś ma być jakiś podział? Mamy się kłócić i wyzywać? W imię czego? - zastanawia się rzecznik prasowy ekstraklasowego Śląska.
Ten podział tworzy się jednak wśród sympatyków koszykówki we Wrocławiu. Kibice wybierają i zaczynają określać, komu będą kibicowali. Najgłośniej dopingujący drugoligowy Śląsk fani nie mają zamiaru wynosić się z popularnej "Kosynierki" przy ul. Mieszczańskiej i wspomagać drużyny określanej przez nich jako WKK Wrocław. Ludzi zaangażowanych w odbudowę Śląska w ekstraklasie nie akceptują. Nie rozumieją też, jak ktoś funkcjonujący niegdyś w strukturach Gwardii Wrocław może obecnie być symbolem Śląska.
- Mówisz Śląsk, myślisz Zieliński. To Maciek jest symbolem i legendą koszykarskiego Śląska, do której wszystkim innym osobom jest bardzo daleko - takie mocne deklaracje padają w części wrocławskiego środowiska koszykarskiego.
Natomiast sympatycy koszykówki niezaangażowani w ekstremalne spory pomiędzy dwiema drużynami Śląsk twierdzą, że nie interesują ich podziały, kłótnie i podteksty wytwarzane w środowisku. Ci kibice chcą jedynie oglądać koszykówkę i będą uczęszczać na mecze obu drużyn.
Jedno jest pewne. Wrocław w najbliższym czasie będzie posiadał trzy drużyny koszykarskie - Śląsk Wrocław w ekstraklasie oraz drugoligowe: WKS Śląsk i WKK Wrocław. Dzięki tej rywalizacji Wrocław powoli odradza się na koszykarskiej mapie Polski.