NBA. Bosh MVP. Heat bliżej finału

Chris Bosh zagrał swój najlepszy mecz w play-off, jeden z najlepszych w karierze. Rzucił 34 punkty i poprowadził Miami Heat do zwycięstwa w trzecim meczu finału Konferencji Zachodniej z Chicago Bulls. Heat wygrali 96:85 i w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą 2-1.

To już drugi rewelacyjny mecz Bosha w serii z Bulls. W spotkaniu numer jeden podkoszowy zdobył 30 punktów, ale wtedy Heat przegrali aż 83:102. W niedzielę Bosh miał aż 34 punkty. W ataku robił z obroną rywali co chciał - rzucał z półdystansu, wchodził pod kosz i kończył akcje wsadami albo po prostu trafiał. Rywale nie wiedzieli, co robić. Bosh dość łatwo mijał Carlosa Boozera, radził sobie z prowokującym go Tajem Gibsonem, turecki środkowy Omer Asik też nie miał na niego sposobu.

- Musiałem zagrać agresywnie i jak widać, miałem całkiem niezły mecz. Ale tak naprawdę liczy się dla mnie tylko to, że wygraliśmy - powiedział po meczu Bosh, który 18 ze swoich 34 punktów zdobył po przerwie.

22 punkty, 10 asyst i sześć zbiórek miał LeBron James. Oddał zaledwie 13 rzutów (trafił sześć), ale nie był to efekt obrony Luola Denga, który wyłączył go w meczu numer jeden, a gry dla zespołu. Dwukrotny MVP sezonu zasadniczego przez cały mecz grał rewelacyjnie w obronie, nie forsował zbyt wielu rzutów, ale w czwartej kwarcie to po jego akcjach Heat osiągnęli najwyższe prowadzenie. 5 minut przed końcem James faulowany trafił spod kosza, wykorzystał jeszcze rzut wolny, a gospodarze odskoczyli na 13 punktów. W czwartej kwarcie James rzucił 10 ze swoich 22 punktów.

Dwyane Wade w niedzielę miał problemy ze zdobywaniem punktów, pudłował będąc sam na sam z koszem, ale w końcówce, gdy stawał na linii rzutów wolnych, nie mylił się. Mecz skończył z 17 punktami i dziewięcioma zbiórkami.

Bulls prowadzili tylko na początku meczu, gdy po punktach Derricka Rose'a spod kosza mieli cztery punkty zaliczki (10:6). Heat odpowiedzieli serią 9:1, wyszli na prowadzenie 15:11, które stracili tylko raz i to na moment. Na początku trzeciej kwarty po świetnym fragmencie meczu Rose'a i Boozera Bulls mieli punkcik więcej (51:50), ale Heat znów świetnie zareagowali - seria 10:2 dała im siedem punktów przewagi na 15 minut przed końcem meczu. Tej przewagi już nie roztrwonili.

Boozer choć w ataku zagrał najlepszy mecz w tych play-off (zdobył aż 26 punktów i miał 17 zbiórek), to bardzo słabo bronił, dawał się blokować Joelowi Anthony'emu, momentami nie radził sobie z wracającym po kontuzji Udonisem Haslemem.

Derrick Rose rzucił 20 punktów, ale Heat znów go ograniczyli. Nie miał tyle miejsca na obwodzie, nie mógł też z taką łatwością wbijać się pod kosz, choć w niedzielę rzadziej krył go Wade niż rozgrywający Bulls.

Heat wygrali swój siódmy mecz w play-off przed własną publicznością i są jedyną drużyną, która meczu we własnej hali jeszcze nie przegrała. Bulls po raz pierwszy od lutego przegrali dwa mecze z rzędu.

Heat prowadzą w serii do czterech zwycięstw 2-1. Kolejny mecz w nocy z wtorku na środę polskiego czasu. Początek spotkania o godz. 2.30, a mecz pokaże Orange Sport.

Na zachodzie Dallas Mavericks prowadzą 2-1 z Oklahoma City Thunder. Czwarty mecz tej pary w nocy z poniedziałku na wtorek polskiego czasu. Mecz pokaże Canal+ Sport, początek o godz. 3.

Nieudana pogoń Thunder i zwycięstwo Mavericks  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.