Gortat. Ale rezerwowy!

Marcin Gortat gra coraz dłużej i coraz lepiej - we wtorek Polak zdobył 13 pkt i miał 16 zbiórek, a jego Phoenix Suns pokonali 113:110 Houston Rockets.

To ósmy kolejny mecz, w którym Polak zdobył przynajmniej 10 pkt - jego średnie z tego okresu to świetne 15,3 pkt (przy bardzo dobrej skuteczności 54 proc.) i 10,2 zbiórki. Osiągnięcia Gortata po transferze z Orlando Magic do Phoenix rosną z miesiąca na miesiąc, a zaufanie, jakim obdarzają go w nowym klubie, widać po czasie, który Gortat spędza na boisku - w styczniu były to średnio 23 minuty, w lutym - 30, a w czterech marcowych spotkaniach - 34.

Wraz z liczbami wzrasta swoboda gry - dwójkowe akcje ze Steve'em Nashem to już jedno z firmowych zagrań Polaka, który szybko przemieszcza się pod kosz i trafia o tablicę lub wsadami. Gortat pewniej rzuca także z półdystansu, coraz częściej trafia w ważnych momentach czwartej kwarty.

Polak zaskakuje pozytywnie, bo o ile po transferze do Phoenix można było się spodziewać po nim postępu, o tyle trudno było oczekiwać aż tak dobrej, regularnej gry w ataku - amerykańscy komentatorzy pozwalają sobie nawet na ostrożne stwierdzenia, że Gortat może znaleźć się w gronie kandydatów branych pod uwagę w wyborze najlepszego rezerwowego ligi.

Suns, którzy wygrali 13 z ostatnich 18 meczów i walczą o awans do play-off, dzisiaj grają u siebie z Denver Nuggets, a w niedzielę - w prestiżowym pojedynku dla Gortata - zmierzą się z byłym klubem Polaka Orlando Magic. Transmisję tego drugiego spotkania przeprowadzi od 21.30 Canal+.

Dla Sport.pl Seth Pollack, dziennikarz SB Nation Arizona

Marcin ciągle utrzymuje bardzo dobry poziom, coraz lepiej rozumie się z Nashem. Na treningach wiele pracuje nad grą tyłem do kosza, ale w meczach postępów w tym elemencie jeszcze nie widać - próbuje, ale wciąż jest w tym niepewny i sztywny. Poprawił za to rzut z półdystansu i - co ważne - decyduje się na takie próby w odpowiednich momentach.

Gortat jest ruchliwy i ma dużo energii, co przekłada się na zbiórki, choć mógłby lepiej walczyć o nie w ataku - czasem nie zastawia tam rywali, albo przegrywa z nimi walkę. W najbliższych dwóch tygodniach, pod nieobecność kontuzjowanego Channinga Frye'a może być mu trudniej. Po pierwsze, będzie musiał jeszcze więcej zbierać, a po drugie, atak Suns zmieni się tak, że będzie w nim mniej miejsca na dwójkowe akcje Marcina ze Steve'em. Jestem bardzo ciekawy, jak dostosuje się do tego Gortat.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.