NBA. Dlaczego Phoenix kibicowało Bostonowi?

W piątkowym meczu Phoenix Suns z Boston Celtics spora część z niemal 18,5 tys. kibiców w US Airways Center dopingowała gości, a nie gospodarzy. - Gramy słabiej, mamy gorszy bilans niż w poprzednim roku, a Celtics to legenda - tłumaczy Sport.pl Channing Frye. Ale to nie wszystkie przyczyny.

Wyjątkową atmosferę czuć było w piątek długo przed meczem. O ile w środę, przed spotkaniem z przeciętnymi Charlotte Bobcats, trzy godziny przed meczem w centrum Phoenix, gdzie grają Suns, trudno było dostrzec kibiców udających się na mecz, to w piątek już przed 18 wokół hali kręcili się fani ubrani przeważnie w koszulki Celtics. Niektórzy z nich mieli oryginalne stroje w irlandzkim stylu, byli tacy, którzy mieli twarze pomalowane na zielono.

Po otwarciu hali na dwie godziny przed meczem, kibice Celtics tymczasowo zgrupowali się przy koszu, na który rozgrzewali się goście. Wybiegających na boisko Suns przywitała umiarkowana owacja, kiedy chwilę później pojawili się Celtics, hałas był znacznie większy.

W trakcie meczu fani gości rozeszli się po całej hali zgodnie z przydzielonymi miejscami, przez co można było odnieść wrażenie, że jakiś z nich znajduje się w każdej części trybun. Mało tego - ich wspólny doping bywał o wiele głośniejszy niż tych, którzy wspierali gospodarzy. "Let's go Celtics!" było głośniejsze niż "Let's go Suns!", momentami słychać było też "Beat LA!", które najwyraźniej Celtics pomogło, bo w niedzielę pokonali na wyjeździe Los Angeles Lakers.

Przewaga na trybunach zależała jednak od przewagi na boisku - Celtics mecz nie ułożył się dobrze i Suns dość szybko wyszli na prowadzenie. Kibice oklaskiwali Robina Lopeza, Vince'a Cartera, Steve'a Nasha i Marcina Gortata, ale zadziwiająco wielka wrzawa była na trybunach w momencie, kiedy Celtics zmniejszyli w czwartej kwarcie straty do dziewięciu punktów.

W jednej z akcji, kiedy Grant Hill na granicy faulu zablokował w kontrze Vona Wafera, radość kibiców Suns została kompletnie zagłuszona przez złość i pretensje do sędziów, które wykrzykiwali fani Celtics. Wrażenie było niesamowite, a trybuny podzieliły się także po przepychance Kevina Garnetta (Celtics) z Channingiem Frye'em (Suns).

Mecz ostatecznie wysoko, bo aż 88:71 wygrali Suns i to kibice gospodarzy świętowali zwycięstwo, ale wrażenie wyjątkowego wieczoru pozostało. - Mecze, w których wiele fanów wspiera inny zespół się tu zdarzają, ale takiego dopingu dla rywali nie pamiętamy - zgodnie mówili dziennikarze z Arizony.

Dlaczego tak wiele osób wspierało Celtics? - Fani nie dopingują nas w tym sezonie tak bardzo, bo gramy słabiej, mamy gorszy bilans niż w poprzednim roku - powiedział Sport.pl Frye, który urodził się w Nowym Jorku, ale dorastał i studiował w Arizonie.

- Poza tym Celtics to legenda, zespół znany wszędzie - kontynuował Frye. - Podobnie bywa z Lakers, którzy też mają wielu kibiców w Phoenix. Cóż, jest jak jest - piątkowy doping dla Celtics powinniśmy potraktować jako ekstra motywację do tego, żeby grać lepiej, żeby porwać kibiców. Chciałbym, żeby wspierali nas bardziej, bo wiadomo, że mając ich za sobą gra się lepiej - mówił Frye.

Mieszkańcy Phoenix poza względami sportowymi podkreślają jednak specyfikę młodego miasta - stolica Arizony zaczęła rozwijać się dopiero po drugiej wojnie światowej, kiedy... w domach zaczęto powszechnie montować klimatyzatory. To m.in. dlatego populacja stolicy najgorętszego stanu w USA wzrosła w ostatnich 60 latach aż piętnastokrotnie - ze 106 tys. w 1950 toku, do 1,638 mln w 2010.

Phoenix jest obecnie jednym z największych miast w Ameryce, ale z racji tego, że znaczna większość mieszkańców związana jest ze stolicą Arizony od niedawna, to niekoniecznie czuje więź z Suns, którzy powstali w 1968 roku, ale nigdy nie zdobyli mistrzostwa i tylko dwukrotnie grali w finale.

Dlatego na niektórych meczach fani kibicują drużynom z miast, z których pochodzą (najbardziej widać to na spotkaniach z Los Angeles Lakers) lub uznanym firmom, zespołom naszpikowanym gwiazdami (ostatnie starcie z Boston Celtics).

Na spotkaniu z Celtics atmosfera była gorąca, ale zachowanie na trybunach wzorowe. Kibice siedzący tuż obok siebie koegzystowali i cieszyli się w różnych momentach, nawet wtedy, kiedy emocje ścierały się w powietrzu. Najważniejsza była koszykówka i dobra zabawa.

Frekwencja na ostatnich meczach Suns

Suns ograli Celtics, Gortat najlepszy na boisku ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.