Świąteczny kryzys mistrzów NBA

Przed meczem San Antonio ze Spurs w treningu koszykarzy Los Angeles Lakers aktywny udział brał nawet sam Kobe Bryant. Nie pomogło. Mistrzowie NBA przegrali 82:97 i są w kryzysie.

Do 24 listopada wydawało się, że Lakers pewnie kroczą po trzeci tytuł z rzędu - mieli bilans 13-2, ale nagle przegrali cztery mecze z rzędu, i to z co najwyżej solidnymi Utah Jazz, Indiana Pacers, Memphis Grizzlies i Houston Rockets. Na początku grudnia Lakers podnieśli głowy, ale ostatnie porażki z Milwaukee Bucks, Miami Heat i Spurs znów każą bić na alarm.

Każde z tych spotkań Kobe Bryant i spółka przegrali ponaddziesięciopunktową różnicą i na dodatek zdobywali w nich zaledwie 79, 80 i 82 punkty. Szokująco mało jak na mistrza, który ma w składzie nie tylko Bryanta, ale także Pau Gasola, Lamara Odoma oraz Rona Artesta, Shanona Browna czy Matta Barnesa, których też stać na strzeleckie popisy.

Lakers przeżyli wstrząs, kiedy w pierwszy dzień świąt ulegli aż 80:96 rozpędzonym Miami Heat. Obrona drużyny z Florydy była dla gospodarzy nie do sforsowania, atak Lakers - bezskuteczny. Bryant nie ukrywał frustracji, następnego dnia pojawił się nawet na treningu, co w tym sezonie nie zdarza mu się często - to przywilej nadwerężonego weterana i megagwiazdy, pięciokrotnego mistrza NBA. W San Antonio Lakers mieli pokazać złość mistrza, mieli wziąć odwet na drużynie, która - to zaskoczenie - gra najładniej i najlepiej w tym sezonie. Lakers znów jednak polegli, i to z kretesem.

Spurs biegali, Lakers tylko rzucali. U gospodarzy słabo wypadły gwiazdy (Manu Ginobili, Tim Duncan), ale świetnie rezerwowi. U gości gracze drugiego planu zawiedli tak samo jak Bryant, Gasol, Odom. "San Antonio nie tylko pokonało Lakers - ono ich zniszczyło. Jeśli tak będzie wyglądał finał konferencji, to szybko może być po wszystkim" - napisał ekspert ESPN John Hollinger.

- Nie mogłem umieścić piłki w koszu i od tego zaczynały się nasze problemy - brał na siebie winę Bryant. - Wkurza mnie, kiedy trafić nie mogę ja ani nikt z kolegów. Muszę po prostu znaleźć sposób na wrzucenie tej cholernej piłki do obręczy - denerwował się 32-letni lider mistrzów, który trafił tylko osiem z 27 rzutów z gry.

Bryant zdobył 21 punktów, ale miał też pięć strat i grał egoistycznie. Jackson zapytany o jedną z akcji, w której Bryant bezskutecznie forsował grę jeden na jeden, zamiast szukać rozwiązań zespołowych, powiedział: - Ja w kolejnym ataku nie podałbym mu już piłki.

Lakers problemów mają wiele - Bryant, choć zdrowy, nie wznosi się na poziom nieosiągalny dla rywali, Gasol z Odomem nie stanowią siły pod koszem, Artest nie jest zadowolony z niewielu minut na boisku, a Jackson z podejścia niektórych graczy do sezonu.

Znakomity fachowiec, który przed sezonem zapowiedział, że chce zdobyć w 2011 roku swój 12. tytuł w roli szkoleniowca i zakończyć karierę, uspokaja kibiców: - Bądźcie spokojni, bądźcie cierpliwi. Wrócimy na nasz poziom, będzie dobrze. Zaplanujemy sezon tak, żeby w szczytowej dyspozycji być w odpowiednim momencie. Czyli na końcu.

Lakers z wczorajszym bilansem 21-10 wciąż są w czołówce Konferencji Zachodniej, ale przynajmniej cztery drużyny - Spurs, Dallas Mavericks, Miami Heat i Boston Celtics - prezentują się na razie lepiej niż mistrzowie NBA.

Drużyna roku Łukasza Ceglińskiego ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.