NBA. Draymond Green zawieszony. Golden State Warriors osłabieni przed meczem nr 5

Golden State Warriors w nocy z poniedziałku na wtorek mogą wywalczyć drugi z rzędu tytuł. Będą musieli poradzić sobie bez jednego ze swoich liderów. Draymond Green uderzył w krocze LeBrona Jamesa i miarka się przebrała. Za kolejny wybryk w play-off NBA musiała zawiesić jednego z liderów Warriors na jedno spotkanie.

Draymond Green został ukarany po meczu numer cztery finału NBA. W końcówce czwartej kwarty Green dał się sprowokować LeBronowi Jamesowi. Gwiazdor Cavaliers powalił Greena na ziemię, a potem nad nim wymownie przeszedł. Green w odwecie najpierw uderzył Jamesa w krocze, potem chciał go trafić jeszcze raz, ale mu się to nie udało. Przepychankę po kilku sekundach przerwali sędziowie. Obaj gracze zostali ukarani przewinieniem, ale liga już po meczu stwierdziła, że incydentowi przyjrzy się uważniej.

 

Po analizie materiału wideo NBA stwierdziła, że LeBron James za swoje zachowanie zostanie ukarany przewinieniem technicznym. Green za uderzenie w krocze i próbę kolejnego ciosu został ukarany faulem niesportowym pierwszego stopnia. Dla Greena był to czwarty punkt za faule niesportowe, a to oznacza automatyczne zawieszenie na jeden mecz.

-System kumulacji punktów za przewinienia niesportowe ma zniechęcić graczy do takiej gry. To co zrobił Green w meczu numer cztery nie kwalifikuje się na bezpośrednie zawieszenie, ale ze względu na zbyt dużą liczbę przewinień w play-off kara musiała zostać nałożona - wyjaśnia Kiki VanDeWeghe, wiceprezes NBA ds. sportowych.

Green recydywista

Nie jest więc tak, jak twierdzi wiele osób, że Greena ukarano zawieszeniem za incydent z meczu numer cztery. To jest konsekwencja jego zachowań ze wcześniejszych meczów. Green jest recydywistą i warto to przypomnieć.

W pierwszej rundzie play-off w agresywny sposób powalił na ziemię Michaela Beasley'a z Houston Rockets. Choć zdarzenie umknęło uwadze sędziów boiskowych, po meczu Green został ukarany przez ligę faulem niesportowym pierwszego stopnia. W trzecim meczu finałów Konferencji Zachodniej z Oklahoma City Thunder Green kopnął w krocze środkowego rywali Stevena Adamsa. Sędziowie orzekli faul niesportowy pierwszego stopnia, liga uznała, że brudna zagrywka zasługiwała na wyższą karę i podniosła kwalifikację czyny na faul niesportowy drugiego stopnia.

Decyzja o zawieszeniu wzbudza wiele emocji i wiele krytyki dla samej NBA. W normalnych okolicznościach faul niesportowy Greena nie byłby komentowany, bo przecież liga konsekwentnie w ten sposób karze za ciosy poniżej pasa. Ale teraz zawieszenie może wpłynąć na losy finałowej rywalizacji i stąd to narzekanie.

Uniwersalny podkoszowy Warriors słynie z bardzo emocjonalnej gry. Często kłóci się z sędziami i gra na pograniczu przepisów, co ma swoje konsekwencje w faulach technicznych i niesportowych. W sezonie zasadniczym miał aż 13 fauli technicznych (3. miejsce w lidze) i jeden niesportowy. W play-off ma już pięć fauli technicznych (jest liderem) i przed meczem numer cztery trzy punkty za faule niesportowe. Green zdawał sobie sprawę, że każdy następny wybryk będzie dla niego oznaczał zawieszenie. W piątek dał się sprowokować Jamesowi i karę poniesie nie tylko on, ale i cały zespół.

Warriors osłabieni, ale zmotywowani

W nocy z poniedziałku na wtorek polskiego czasu mecz numer pięć serii Warriors - Cavaliers. Obrońcy tytułu prowadzą 3-1 i do zdobycia drugiego mistrzostwa z rzędu brakuje im jednej wygranej. Ich atutem będzie gra przed własną publicznością, ale na niekorzyść będzie działać brak Greena.

Kreatywny podkoszowy to jeden z kluczowych elementów układanki Steve'a Kerra. Jest solidnym obrońcą, może grać na wielu pozycjach, ma świetny przegląd pola, bardzo dobrze podaje, dobrze zbiera, ma łatwość zdobywania punktów. Jego uniwersalność pomaga w grze strzelcom - Stephenowi Curry'emu i Klay'owi Thompsonowi.

Zawieszenie Greena jest osłabieniem Warriors, ale i wielką motywacją. - Wyjdziemy na parkiet i zrobimy wszystko, żeby ten mecz wygrać dla niego - mówił rozemocjonowany Thompson.

Dodatkowo, Warriors zazwyczaj grają najlepiej wtedy, gdy pojawiają się głosy zwątpienia czy deprecjonujące ich osiągnięcia. Na komentarze, że zeszłoroczny tytuł to zasługa łatwiejszego terminarza i braku kontuzji, odpowiedzieli wygrywając 24 pierwsze mecze sezonu. Przykład drugi? Awansowali do finału NBA, choć z Oklahoma City Thunder przegrywali już 1-3 i mało kto w nich wierzył.

Zobacz wideo

Zerwane więzadła i Achillesy, połamane ręce i nogi - drastyczne kontuzje, które uziemiły wielkie gwiazdy NBA

Więcej o:
Copyright © Agora SA