Kevin Durant z pewnością będzie najbardziej rozchwytywanym zawodnikiem bez kontraktu tego lata. Trzykrotny najlepszy strzelec NBA, MVP sezonu zasadniczego z 2014 roku, złoty medalista igrzysk olimpijskich i MŚ latem zdecyduje, czy chce dalej być graczem Oklahoma City Thunder, gdzie występuje od początku swojej kariery, czy o upragnione mistrzostwo powalczy gdzie indziej.
Z jego wypowiedzi trudno wywnioskować, że latem mógłby się wynieść z Oklahoma City. Thunder są zdecydowanym faworytem "wyścigu po Duranta", ale to nie znaczy, że ze spokojem czekają na letni okres transferowy. By pokazać swojej gwieździe, że innymi nie warto zaprzątać sobie głowy, latem Thunder zmienili trenera (Billy Donovan zastąpił Scotta Brooksa), zdecydowali się nie oszczędzać na kontraktach dla innych graczy (Enes Kanter podpisał ogromny kontrakt wart 70 mln dol za cztery lata), co było zarzutem w ostatnich latach. Czy Durant weźmie to pod uwagę? Wiele zależy od tego, co uda się Thunder uzyskać w tym sezonie.
Wiele klubów liczy, że Durant jednak będzie "do wzięcia". Pieniądze w budżecie na ściągnięcie Duranta szykuje połowa ligi, reszta też na całej sytuacji postara się coś zyskać. Jeśli jednak Durant miałby zmieniać klub, za faworytów uchodzą Washington Wizards. Dlaczego? Waszyngton to rodzinne miasto 27-letniego skrzydłowego.
Kibice wykorzystują każdą okazję do tego, by pokazać Durantowi, że im na nim zależy. W zeszłym sezonie podczas meczu Wizards z Thunder głośniej dopingowali jego niż swój zespół. Teraz zapowiada się powtórka. Na drugi tydzień listopada i to spotkanie czekał cały Waszyngton. Znów na trybunach będzie pełno osób w koszulkach Thunder czy Wizards z nazwiskiem Duranta na plecach, transparentów z hasłem KD2DC (Kevin Durant do Waszyngtonu). Nie zabraknie też okrzyków i wrzawy, gdy jeden z najlepszych graczy ligi będzie zdobywał punkty.
Ale wnioskując ze słów Duranta to chyba nie jest najlepsza droga, by go przekonać do siebie. - To brak szacunku do własnej drużyny, gdy dopingujesz rywali. Mają tu świetny zespół, któremu należy się 100-procentowe wsparcie. Nie podobałoby mi się to, gdybym grał w tej drużynie - powiedział.
Graczom Wizards zachowanie miejscowych kibiców się nie podoba i zgadzają się z Durantem. - Na pewno usłyszymy doping, zobaczymy wiele jego koszulek, ale to my bardziej potrzebujemy wsparcia - mówi John Wall.
Wizards przegrali dwa ostatnie mecze i wpadli w dołek na początku sezonu. Przed meczem z Thunder faworytem nie będą, ale kibice zdają się nie dostrzegać tu i teraz, skupiają się na tym, co drużyna może "dostać" w czerwcu. I wierzą, że dopingiem dla Duranta zaskarbią jego przychylność. Ale jakie są na to szanse?
Wizards mają do zaoferowanie drużyny z dwoma młodymi i perspektywicznymi graczami, o których już stają się gwiazdami ligi. Mowa o Johnie Wallu i Bradley'u Bealu. Kusić ma też perspektywa łatwiejszej ścieżki do finału - Wizards, jako reprezentant Konferencji Wschodniej, konkurentów w play-off mają z nieco niższej półki niż na zachodzie. Finansowo Wizards będą na tym samym pułapie co wszyscy rywale, poza Thunder, którzy jako obecny klub Duranta mogą mu złożyć nieco korzystniejszą ofertę. Sentyment do rodzinnych stron ma być kartą przetargową Wizards.
Co o samych przenosinach do Waszyngtonu mówi sam Durant? Niewiele i mało konkretnie. - Decyzję podejmę latem, teraz nie ma dla mnie tematu. Skupiam się teraz na mojej drużynie i tym, co możemy osiągnąć - szybko ucina każde pytanie o Wizards.
Cały szum wokół niego zaczyna go już męczyć. - Niezbyt dobrze radzą sobie z tym zainteresowaniem. Nie podoba mi się to, że wszystko kręci się wokół mnie, ale zdaję sobie sprawę, że tak po prostu być musi. Dziwne to, ale nic na to nie poradzę - przyznaje Durant, a potem dodaje: - Do okresu transferowego przywiązuje się zbyt dużą wagę, to teraz jakby drugi sezon, którym wszyscy się interesują. Kibice robią sobie niepotrzebne nadzieje, a potem są zawiedzeni, gdy ten czy inny gracz, wybierze inaczej.
Podczas wtorkowego meczu z Wizards on sentymentów dla drużyny z rodzinnego miasta mieć nie będzie. - Jestem gościem, który zawsze przede wszystkim myśli o swoje drużynie i swoim trenerze. Nie obchodzi mnie to, co robią kibice na trybunach. Wiem, że będą tu tacy, którzy przyjdą dla mnie, będą próbować zachęcić mnie, bym to przyszedł, ale nie zamierzam na to zwracać uwagi. Zależy mi tylko na szacunku moich kumpli, drużyny i trenerów - mówi Durant.
Gdyby koszulki NBA były strojami piłkarskimi [PROJEKTY]