NBA. Washington Wizards już nie tacy czarujący

Marcin Gortat i Washington Wizards w sobotę zaczynają fazę play-off NBA z Toronto Raptors. Zamiast zeszłorocznej ekscytacji w drużynie Polaka jest niepewność.

W minionym sezonie koszykarze Wizards po sześciu latach awansowali do play-off, wyeliminowali Chicago Bulls, pierwszy raz od 1982 r. wygrali mecz w drugiej rundzie, w której twardo walczyli z Indiana Pacers. Przegrali 2-4, ale ich chwalono. Po sezonie utrzymali trzon składu (m.in. podpisali z Gortatem pięcioletni kontrakt wart 60 mln dol.), pozyskali kilku solidnych graczy (m.in. doświadczonego Paula Pierce'a, byłego mistrza NBA).

A jednak rozczarowują. Wygrali co prawda 46 z 82 meczów, co jest najlepszym wynikiem od 39 lat, ale znów zajęli piąte miejsce na słabszym Wschodzie. Mieli rywalizować o czołowe lokaty z Cleveland i Chicago, skończyli nie tylko za nimi, ale też za Atlanta i Raptors. - Osiągnęliśmy cel - stwierdził trener Randy Wittman, choć sytuację Wizards lepiej opisał obwodowy Garrett Temple. - W zeszłym roku była ekscytacja, teraz są wdzięczność i świadomość tego, że roboty jeszcze nie skończyliśmy.

Pierwsze miesiące były znakomite - 22 wygrane w 31 meczach i walka o prowadzenie na Wschodzie. Ale potem Wizards zaczęli grać z silniejszymi rywalami, z czołówką Zachodu. Przeżyli serie pięciu, a potem sześciu porażek z rzędu, znów zmaleli do średniaka.

Wpływ na wyniki miały kontuzje podstawowych graczy, jak rzucającego Bradleya Beala, podkoszowych Nene i Krisa Humphriesa, a także to, że z presją lidera nie zawsze radził sobie 24-letni John Wall. Za największego winowajcę uznano trenera niepotrafiącego dopasować drużyny do standardów taktycznych nowoczesnej koszykówki, w której gra się szybko, wszechstronnie i dużo rzuca z dystansu. A zawodnicy często bywali niewolnikami tego, jak zagrają rywale.

Gortat grał jak drużyna - nierówno. W poprzednim roku walczący o nowy kontrakt Polak momentami błyszczał - bił rekordy punktowe, w ważnych momentach brał na siebie ciężar gry, sprawdzał się jako lider. Teraz też zaczął dobrze, ale potem miał kryzys - bywał niewidoczny, stracił zaufanie trenera, który rzadko wystawiał go w końcówkach zaciętych spotkań. 31-letni Polak narzekał też na drobne urazy i ogólne zmęczenie, nie do końca podobała mu się rola w drużynie, zwłaszcza to, że dostawał bardzo mało podań i nie mógł się wykazać w ataku.

Odżył po przerwie na mecz gwiazd. W głosowaniu kibiców był bliski miejsca w piątce Wschodu, ale odpoczynek dobrze mu zrobił. W ostatnich 26 meczach sezonu regularnie miał dwucyfrowe osiągnięcia, (13,8 punktu, 10,2 zbiórki) przy ponad 63-proc. skuteczności z gry. Wchodząc do play-off, znów jest ważnym graczem zespołu.

Wizards zagrają z Raptors, z którymi nie wygrali żadnego z trzech meczów w sezonie, a w ostatnich dwóch latach przegrali aż sześć z siedmiu. I choć to rywal niewygodny, to Pierce stwierdził ostatnio: - Nie wiodło nam się najlepiej przeciwko nim, ale nie mają tego "czegoś", co sprawia, że się martwisz.

Wywołał małą burzę. - Nie wiem, co ma na myśli, ale niech się modli, by nie dowiedział się, co to jest to "coś" - odpowiedział skrzydłowemu Wizards Dwane Casey, trener Raptors. W Toronto na Pierce'a są cięci, bo ten przed rokiem, jako gracz Brooklyn Nets, w decydującym meczu nr 7 zablokował w ostatniej sekundzie rzut Kyle'a Lowry'ego, który mógł dać zwycięstwo i awans Raptors.

Jedyny w NBA zespół z Kanady przez ogólnokrajowe media traktowany jest nieco po macoszemu - by nie powiedzieć, że jest lekceważony - gwiazdy raczej nie chcą tam grać, drużyna od 14 lat nie przeszła pierwszej rundy play-off. - Przed rokiem nie wiedzieliśmy, czego oczekiwać, byliśmy zaskoczeni presją ze strony kibiców, ale teraz wiemy, jak się przygotować. Będę bardzo zawiedziony, jeśli zakończymy grę na pierwszej rundzie - mówi Lowry.

Raptors mieli sezon podobny do Wizards. Też zaczęli rewelacyjnie, by przez ostatnie cztery miesiące osuwać się w dół, głównie przez serię kontuzji liderów. Kto jest lepszy? Atuty Raptors to bardziej zrównoważony atak i umiejętność tzw. rozciągania obrony (skrzydłowi dobrze rzucają z dystansu, więc pod koszem jest mniejszy tłok). Wizards nie uchodzą za wirtuozów ofensywy, przewagi będą szukać w obronie i w doświadczeniu. Gortata czekają podkoszowe przepychanki z litewskim olbrzymem Jonasem Valanciunasem, ale ich pojedynek nie będzie decydujący dla losów serii.

Rio 2016. Wioślarze trenują wśród martwych ryb. Tu mają być igrzyska? [ZDJĘCIA]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA