Len do NBA trafił w 2013 roku, z numerem piątym wybrali go Phoenix Suns. Ukrainiec radzi sobie w NBA coraz lepiej, jest uważany za jednego z najbardziej utalentowanych środkowych młodego pokolenia. W tym sezonie rzuca średnio 6,4 punktu i ma 6,3 zbiórki na mecz. Gra w NBA jest dla niego odskocznią od problemów jego kraju i dramatu rodziny.
- Gdy gram, to jestem w innym świecie, liczy się tylko koszykówka. Gdy schodzę z boiska, robi mi się smutno - cytuje Lena nba.com.
21-letni środkowy pochodzi z miasta Antracyt, to górnicze miasto w Donieckim Zagłębiu Węglowym. Do granicy z Rosją jest nieco ponad 100 km. Nieco dalej jest do stolicy regionu, Doniecka. Teraz to centrum konfliktu na wschodniej Ukrainie. - Dwa lata temu to był jeden kraj. Teraz nagle wszyscy się podzielili, jakbyśmy byli różni - dziwi się Len.
Antracyt, w którym się wychowywał, opuściła lokalna policja, a kontrolę nad miastem przejęli separatyści, którzy terroryzują mieszkańców. Len do Phoenix sprowadził swoją mamę, w odwiedziny przyjechali też dziadkowie, ale zostać nie chcieli.
- Moi dziadkowie są teraz w sercu wojny. Chciałem ich tu ściągnąć, ale to już starzy ludzie. To dla nich zbyt duża zmiana - tłumaczy Len. Na szczęście, w walkach nikt z jego rodziny nie ucierpiał, choć na jesieni na dom jego ciotki spadła bomba.
- Jestem Ukraińcem, ale nie zamierzam walczyć z Rosją. Jestem po środku. Chcę pokoju dla wszystkich. Nie chcę, by na wojnie umierali ludzie - mówi.