NBA. Kryzys Gortata i Wizards. "Jestem niewidoczny, czuję się zagubiony"

- Jestem tak samo skupiony jak zawsze, mam tyle samo energii, pasji i serca do gry, ale coś nie działa. Biegam po 30 minut, a jestem niewidoczny - mówi Marcin Gortat o swojej ostatniej zniżce formy. W dołku są też jego Washington Wizards, którzy przegrali trzy ostatnie mecze.

W sobotnim meczu z Toronto Raptors Gortat rzucił dwa punkty i miał dwie zbiórki oraz dwa bloki. Zagrał zdecydowanie poniżej swojego solidnego poziomu. Polak w ostatnich tygodniach obniżył loty - ostatnie double-double miał 17 stycznia. Od 29 grudnia tylko w pięciu z 20 meczów zebrał 10 lub więcej piłek. Trener Randy Wittman też jakby stracił zaufanie do Gortata, nie wpuszcza Polaka na boisko w zaciętych końcówkach meczów, częściej stawia na rezerwowych Krisa Humphriesa i Kevina Seraphina, którzy swoje szanse wykorzystują. Gortat wie jednak, że coś jest nie tak. Tylko sam nie wie co.

- Gram poniżej moich oczekiwań, czuję się zagubiony. Do każdego meczu podchodzę tak samo skoncentrowany i zmobilizowany, ale po prostu coś nie działa. Nie lenię się, nie udaję żadnych kontuzji. Codziennie jestem dwie godziny przed treningiem i pracuję nad swoją grą. Ale coś nie działa. Nie wiem, co powiedzieć - mówił.

Przed poniedziałkowym meczem z Charlotte Hornets postanowił, że czas na zmiany. Zgolił swojego charakterystycznego irokeza, wrócił do znanej z poprzednich sezonów łysiny. Miało to wymiar symboliczny - Gortat chciał zostawić gorszą formę za sobą i rozpocząć sezon na nowo. Wypadło to średnio. Z Hornets zdobył cztery punkty (2/6 z gry), miał siedem zbiórek i zagrał tylko 24 minuty.

Gortat miewał już w tym sezonie mecze lepsze i gorsze, ale zazwyczaj poniżej swojego solidnego poziomu nie schodził. Nawet jeśli nie było tego widać w statystykach, to był przydatny dla drużyny. Ostatnio się to jednak zmieniło.

- Jeśli ktoś będzie mi zarzucał, że nie daję z siebie tyle co zwykle, to tylko się zaśmieję. Jestem tak samo skupiony jak zawsze, mam tyle samo energii, pasji i serca do gry, ale coś nie działa. Biegam po 30 minut, a jestem niewidoczny - stwierdził Gortat.

Trener Randy Wittman zapewnia, że drużyna pomoże Gortatowi wrócić na dawne tory, ale i sporo roboty do wykonania jest po stronie Polaka. - Musi wypracować swoją drogę z tej sytuacji, by robić to, czego od niego potrzebujemy. To oczywiście działa w dwie strony. Jako zespół musimy lepiej wykorzystywać nasze atuty pod koszem. Gdy masz problem, nie możesz się chować, tylko stawić mu czoła. Musisz być bardziej zdecydowany i agresywny. To zazwyczaj pomaga - stwierdził.

Wizards też w dołku

Obniżka formy Gortata nieco zbiegła się w czasie z gorszymi wynikami Wizards. Zespół z Waszyngtonu zaczął sezon rewelacyjnie, wygrywając 22 z 30 pierwszych meczów, ale ostatnio jest o wiele gorzej. Wizards przegrali trzy ostatnie mecze, to ich druga trzymeczowa seria porażek w ciągu miesiąca. Z ostatnich 19 spotkań Wizards zwyciężyli tylko w dziewięciu.

Problemy Wizards zaczęły się, gdy zespół zaczął częściej grać z drużynami z czołówki NBA. Drużyna Gortata miała jeden z łatwiejszych terminarzy pierwszej części sezonu, na przełomie roku zaczęły się schody. Najpierw było tournee po faworytach z Konferencji Zachodniej, potem starcia z czołówką wschodu. W zasadzie jedyną silną drużyną, z którą Wizards regularnie wygrywali, byli Chicago Bulls, którzy też są w kryzysie.

Słabsze wyniki w styczniu sprawiły, że Wizards spadli z drugiego na trzecie miejsce na wschodzie i zaczynają tracić kontakt z czołówką. Do najlepszych w całej NBA Atlanta Hawks tracą już dziewięć meczów, do zajmujących drugie miejsce Toronto Raptors mają dwa mecze straty. Tuż za Wizards są Bulls oraz rozpędzeni Cleveland Cavaliers, którzy wygrali 11 ostatnich meczów.

- Brakuje nam agresji w obronie, nie gramy z sercem, nie gramy ostro. Brak zaangażowania jest problemem - analizował trener Randy Wittman. Wtorkowy trening poprowadził pod hasłem powrotu do podstaw. - Czasem nie uda się odwrócić złej passy w mig i o tym mówiłem chłopakom. Ale zawsze trzeba walczyć o swoje - dodał.

Nie bez wpływu na wyniki zespołu były problemy zdrowotne lidera Wizards Johna Walla, który narzekał w ostatnich tygodniach na bóle głowy i kontuzję kostki, ale z urazami grał. Drobne problemy ze zdrowiem mieli także inni gracze, ale Wittman nie traktuje tego jako wymówek. - To jest taka pora roku. Jest zimno, śnieży i wieje. Przychodzisz tu i nie czujesz się najlepiej. Ale nie tylko my mamy za sobą już 49 meczów. Nie tylko my narzekamy na bóle pleców, palców czy przeziębienie. Wszyscy mają takie problemy, ale trzeba je pokonać siłą woli - mówi.

W takich momentach bezcenne wydaje się doświadczenie takich graczy jak Paul Pierce. 37-letni skrzydłowy w swojej długiej karierze w NBA był już i na szczycie, i na dnie. Wie, czego trzeba drużynie, by wrócić na właściwe tory. - Musimy trzymać się razem i odzyskać nasze atuty mentalne i fizyczne. Naszym priorytetem w tym sezonie jest obrona i musimy do tego wrócić - stwierdził.

Wizards czasu na wielką przemianę za wiele nie mają. Muszą się szybko pozbierać, bo sezon wkracza w decydującą fazę i każdy mecz nabiera ogromnego znaczenia w kontekście walki o rozstawienie przed play-off. Wizards zajmują dobre trzecie miejsce, ale dystans od drużyn będących obecnie za nimi zbyt wielki nie jest. A do tego terminarz już do najłatwiejszych nie należy - aż 22 z 33 ostatnich meczów sezonu zagrają z drużynami, które jeszcze o coś grają. Najbliższe mecze też będą bardzo trudne. W środę zagrają z najlepszą drużyną NBA Atlanta Hawks, którzy wygrali 19 z ostatnich 20 meczów, a dzień później znów zmierzą się z Charlotte Hornets, którzy w styczniu imponowali grą w obronie.

"Home MAlone" i "Manuficient" oraz film z Gortatem [KINO WG NBA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.