NBA. Szalona i rekordowa połowa Spurs

-To się już więcej nie zdarzy - mówił trener Gregg Popovich o niemal perfekcyjnej pierwszej połowie w wykonaniu swojego zespołu. San Antonio Spurs rzucili 71 punktów w pierwszych 24 minutach, mecz numer trzy z Heat wygrali 111:92 i w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą 2-1. Kolejny mecz w czwartek.

71 rzuconych punktów, 25 celnych rzutów, 76 procent skuteczności, siedem celnych trójek i 21 punktów zaliczki po pierwszej połowie - San Antonio Spurs zagrali najlepszą pierwszą połowę w historii finałów NBA. I to grając na wyjeździe. W samej pierwszej kwarcie Spurs rzucili 41 punktów, pudłując tylko dwa z 21 rzutów.

- To się już nie zdarzy. To szaleństwo - mówił trener Spurs Gregg Popovich o pierwszej kwarcie swojej drużyny. W drugiej kwarcie gracze z San Antonio nieco zastopowali, rzucili "tylko" 30 punktów, trafiając sześć z 12 rzutów.

Obrona Hat była o ułamek sekundy za wolna, a Spurs trafiali wszystko. Ich gra była popisem zespołowej koszykówki, z której słyną. Tim Duncan rzucił 14 punktów, Tony Parker miał o jeden więcej, ale świetnie zagrali gracze drugiego planu.

Bardzo dobry mecz miał Boris Diaw, który w pierwszej piątce zastąpił Thiago Splittera i zdobył dziewięć punktów, miał pięć zbiórek, trzy asysty i fenomenalnie grał w obronie. Danny Green dorzucił 15 punktów (7/8 z gry) i aż pięć przechwytów. Ale najjaśniej błyszczała gwiazda Kawhiego Leonarda.

22-letni skrzydłowy Spurs w dwóch pierwszych meczach rzucił w sumie 18 punktów. We wtorek pobił swój rekord kariery, zdobywając aż 29 punktów, do których dołożył cztery zbiórki, dwie asysty oraz po dwa przechwyty i dwa bloki.

- On atakował i atakował. Oni byli dziś niesamowicie agresywni, a my nie byliśmy na to przygotowani - przyznał po meczu Ray Allen.

Do tego Leonard grał skutecznie w obronie przeciwko LeBronowi Jamesowi. Nie odstępował lidera Heat na krok. Skutecznie odcinał go od podań, zmuszał do oddawania piłki, umiejętnie faulował, gdy James zdobywał przewagę. James zdobył 22 punkty, trafiając dziewięć z 14 rzutów z gry, ale to jego najniższa zdobycz punktowa w tegorocznych finałach. Do 22 punktów dołożył siedem asyst oraz po pięć zbiórek i przechwytów. Miał też aż pięć strat.

- To mógł być nasz najgorszy mecz w obronie w całym sezonie - stwierdził rozgrywający Mario Chalmers.

Heat wcale nie zagrali aż tak tragicznie, zwłaszcza w pierwszej połowie. Rzucili 50 punktów przy 56-procentowej skuteczności, ale na niemal perfekcyjnych Spurs było to za mało. W drugiej połowie gospodarze rozpoczęli niesamowitą pogoń. Z 25 punktów straty udało im się zmniejszyć przewagę gości do siedmiu punktów, ale Spurs od końca trzeciej kwarty znów zaczęli trafiać swoje rzuty i wymuszać straty Heat. Już na początku czwartej kwarty odskoczyli na 11 punktów, ostatecznie wygrali 111:92.

- Wszystko było źle. Z całym szacunkiem dla ich gry, ta porażka to nasza wina. Nie ma znaczenia, czy grasz u siebie, czy na wyjeździe. Z taką grą nie da się zdobyć mistrzostwa - stwierdził Chris Bosh, który rzucił tylko dziewięć punktów. Oprócz Jamesa dwucyfrową zdobyczą punktową pochwalić mogli się tylko Wade (22), Allen (11) i Rashard Lewis (14).

W rywalizacji do czterech zwycięstw Spurs prowadzą z Heat 2-1. Mecz numer cztery o godz. 3 w nocy z czwartku na piątek polskiego czasu. Transmisja w Canal+ Sport.

Człowiek-jednorożec, człowiek-koszykowa piłka... Festiwal osobliwości w NBA i NHL [ZDJĘCIA]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.