Washington Wizards u siebie grają gorzej niż na wyjeździe. Przekleństwo własnego parkietu?

W tegorocznym play-off Washington Wizards u siebie mają bilans 1:3, a na wyjeździe 5:1. - To prawda, u siebie mamy problemy. A teraz będziemy czuć presję, bo musimy wygrać w swojej hali - mówi Marcin Gortat przed czwartkowym meczem nr 6 z Indiana Pacers. W półfinale Wschodu Wizards przegrywają 2:3.

Czwartkowe spotkanie będzie drugim z rzędu, w którym Wizards stoją pod ścianą - po wygranej w meczu nr 1 koszykarze z Waszyngtonu przegrali trzy kolejne spotkania. We wtorek w Indianapolis zwyciężyli jednak aż 102:76 dzięki fantastycznej grze Gortata, który zdobył 31 punktów i miał 16 zbiórek.

Teraz rywalizacja wraca do Waszyngtonu, gdzie Wizards w tym sezonie grają przeciętnie. W rundzie zasadniczej we własnej Verizon Center wygrali tylko 22 mecze, 19 przegrali. W całej lidze tylko 10 zespołów wygrało mniej niż 22 spotkania na własnym parkiecie.

W play-off jest jeszcze gorzej - w pierwszej rundzie z Chicago Bulls Wizards wygrali na wyjeździe mecze nr 1 i 2, przegrali trzecie spotkanie u siebie, wygrali czwarte. I jak dotąd jest to ich jedyny sukces u siebie w fazie pucharowej. Awans przypieczętowali w Chicago, dwa mecze z Pacers wygrywali na wyjeździe.

A u siebie momentami grali tragicznie - w piątek Wizards zdołali rzucić ledwie 63 punkty, w niedzielę roztrwonili 19 punktów przewagi z początku trzeciej kwarty. - To prawda, u siebie mamy problemy. A teraz będziemy czuć presję, bo musimy wygrać w swojej hali - przyznaje Gortat.

 

Na czym polega ten problem? - Wydaje mi się, że na wyjazdach jesteśmy dużo bardziej skoncentrowani, a poza tym zawsze fajnie jest grać przeciwko obcej publiczności - mówi rzucający Wizards Bradley Beal.

Trener Randy Wittman bagatelizuje kwestię miejsca rozgrywania meczu: - Nie chcę, by zawodnicy zwracali uwagę na takie rzeczy. Liczy się to, że przegrywamy 2:3 i musimy wygrać dwa mecze, by awansować. Chłopaki wiedzą, że są w stanie to zrobić niezależnie od tego czy grają u siebie, czy na wyjeździe. I na tym się koncentrujemy.

Skrzydłowy Trevor Ariza dodaje: - Nie możemy zmieniać nastawienia. Jesteśmy w narożniku i z tego narożnika musimy się wydostać. Jeśli utrzymamy poziom intensywności gry, tę mentalność, to będziemy mieli szanse.

Mecz nr 6 w Waszyngtonie rozpocznie się o 2 w nocy z czwartku na piątek czasu polskiego. Transmisja w Canal+ Sport.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.