NBA. Skąd tyle asyst Marcina Gortata?

Marcin Gortat rozgrywa najlepszy sezon w karierze pod względem asyst - ma ich średnio 1,6 mecz. Niby niewiele, ale to jednak średnia dwukrotnie wyższa niż w sześciu poprzednich sezonach. W czym tkwi tajemnica aż tylu asyst Polaka? W zasłonach.

Dyskutuj z autorem na Twitterze - @mikelwwa

Dobra zasłona to nieefektowny, często wręcz niezauważany, ale równocześnie jeden z najważniejszych elementów obecnej koszykówki, w której skomplikowane schematy ustępują miejsca prostym, dwójkowym akcjom. Graczy stawiających zasłony mocne (przez które nie przeciśnie się obrońca) i w tempo (by gracz z piłką mógł je optymalnie wykorzystać) w NBA bardzo się ceni, bo dobre zastawienie drogi rywalowi może dać wiele możliwości rozegrania akcji.

Gortat stawiać dobre zasłony potrafi, to jeden z jego największych atutów. To m.in. dzięki nim mógł zaistnieć w swoich pierwszych sezonach w Orlando Magic, gdy wchodził na kilka minut z ławki, by wykonać dobrą robotę. To dzięki nim po transferze do Phoenix Suns stworzył skuteczny i efektowny duet ze Stevem Nashem - Gortat umie odczytać intencje rozgrywającego, ustawić dobrą zasłonę, a po niej ściąć do kosza i, po otrzymaniu piłki, zakończyć akcję punktami. W Phoenix takie akcje kanadyjsko-polskiego duetu często wychodziły perfekcyjnie, były głównym elementem taktyki zespołu.

Gdy tuż przed rozpoczęciem obecnego sezonu Gortat w wyniku wymiany trafił do Washington Wizards, dużo mówiło się o tym, jak z jego zasłon będzie korzystał John Wall. Rozgrywający Wizards, który gra trochę inaczej niż Nash (jest bardziej nastawiony na rzucanie, choć niekoniecznie z dystansu), potrzebował trochę czasu, by docenić umiejętności Gortata, ale od kilku tygodni ich współpraca jest przynajmniej bardzo dobra. - John jest niesamowicie szybki, ale nauczył się, że potrzeba cierpliwości, by wykorzystywać dobre zasłony - mówił Gortat.

O ile o współpracy Gortata z Wallem mówi się bardzo często, to pomijane są dwójkowe akcje Polaka z rzucającym Bradleyem Bealem. Z takim graczem Gortat jeszcze w swojej karierze nie grał. - To prawdziwy strzelec, on jest niesamowity - mówi o swoim młodszym koledze Polak.

Dwójkowe akcje Gortata z Wallem przede wszystkim kończą się punktami jednego lub drugiego spod kosza, rzadziej rzutem Walla z półdystansu. W akcjach z Bealem Gortat dobrą zasłoną pomaga koledze pozbyć się obrońcy i oddać rzut z czystej pozycji. - Jeśli udaje mu się uwolnić od opieki obrońcy na kilkanaście centymetrów, jestem w stanie postawić mu dobrą zasłonę i wykreować mu dobrą pozycję do oddania rzutu. To sprawia, że jest on niesamowicie groźny - mówi Gortat.

Ich akcje najczęściej wyglądają tak, że Gortat dostaje piłkę kilka metrów od kosza, Beal urywa się swojemu obrońcy, wykorzystuje zasłonę Gortata, dostaje od niego piłkę i rzuca. - Obrońca zawsze będzie podążał za nim "górą", czyli obiegając mnie dalej od kosza, a to jest w takich sytuacjach kluczowe. Co więcej, kryjący mnie obrońca zostaje bliżej kosza, bo nie wiadomo, co zrobi Beal, przez co ma on więcej miejsca do oddania rzutu - tłumaczy Gortat.

- Dobre w grze Bradleya jest to, że zawsze jest agresywny. Jego atutem jest szybki pierwszy krok i umiejętność błyskawicznej zmiany kierunku biegu. To niesamowite, jak łatwo potrafi w ten sposób zgubić obrońcę - opisuje Gortat.

Dzięki współpracy z niespełna 21-letnim rzucającym Gortat notuje najlepszy sezon pod względem asyst - średnio 1,6 na mecz to z jednej strony niewiele, ale z drugiej to podwojony wynik z dotychczasowych sześciu sezonów. Tych asyst byłoby znacznie więcej, gdyby Beal trafiał z lepszą skutecznością z dalekiego półdystansu. Na wprost kosza to jeszcze więcej niż przyzwoite 46 proc., ale z lewej i z prawej strony średnio trafia poniżej 35 proc. swoich rzutów.

W środowym meczu Wizards z Bobcats, przegranym 85:98 przez drużynę z Waszyngtonu, Gortat rozdał trzy asysty - wszystkie to były podania do Beala, który po zasłonie Polaka zdobywał punkty.

Zobacz, jak wygląda w tym sezonie współpraca Beala z Gortatem:

 

Wideo przygotował Piotr Zarychta, autor bloga Z krainy NBA.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.