Finały NBA. Jak Miami Heat zatrzymają francuskiego generała?

O tym, że Tony Parker będzie najgroźniejszym zawodnikiem Spurs w finałach NBA, całe Miami wiedziało. Co zrobią Heat w niedzielę, by ograniczyć poczynania Francuza i wyrównać stan finałowej rywalizacji?

Parker w pierwszym meczu nie popełnił straty, miał sześć asyst, rzucił 21 punktów, z czego 10 w ostatniej kwarcie. W ostatnich trzech minutach to on rozgrywał najważniejsze akcje, mimo krycia LeBrona Jamesa. Na 5,2 sekundy przed końcem, upadając, trafił rzut o tablicę, choć lider Heat próbował go blokować. Piłka wpadła do kosza, Parker wybuchł radością.

A chwilę później Parker pokazał swoje mentorskie oblicze. Podczas ostatniej przerwy na żądanie skonsultował się z trenerem Greggiem Popovichem, wrócił do ławki, usiadł na krzesełku i powiedział swoim kolegom, jak mają zachowywać się w obronie.

Wszystko potoczyło się według jego planu. Spurs wygrali 92:88 i prowadzą w serii do czterech zwycięstw 1-0.

Wiedzieli, co zrobi LeBron

Heat wiedzieli od początku, że z Parkerem będą mieli największy problem. Francuz ma za sobą niesamowity sezon regularny, jest rewelacyjny w play-off. Szybki, nieprzewidywalny, kreatywny.

Eksperci spodziewali się, że w końcówkach meczów Parkera kryć będzie James. Lider Heat jest bez wątpienia najlepszym obrońcą w zespole. Już wcześniej słynął z tego, że zatrzymywał najlepszych graczy rywali, nawet jeśli nie grali na jego pozycji.

W czwartek w ostatnich trzech minutach spotkania James też wziął na siebie Parkera, ale Francuz, zamiast forsować tempo i indywidualne akcje, starał się grać dwójkowe akcje z podkoszowymi lub szukał podań na skrzydło.

- Dla mnie kluczem w tej serii jest cierpliwość i wybieranie właściwych momentów do ataku. Nie mogę zmieniać mojego stylu gry, bo kryje mnie LeBron. Ufam moim kolegom, jesteśmy zespołem i każdy coś musi od siebie dać - powiedział Paker, który oglądał dziesiątki materiałów wideo z analizą obrony Jamesa na rozgrywających rywali.

LeBron opadł z sił

- Jestem przyzwyczajony do tego, że gram od początku czwartej kwarty, ale trzecia kwarta opróżniła mój bak. Musiałem złapać oddech - powiedział po pierwszym meczu James.

W jego ustach to wyznanie zaskakujące, choć już w zeszłorocznych finałach jego organizm dawał oznaki zmęczenia, gdy łapały go skurcze. Lidera Heat sporo kosztowała siedmiomeczowa rywalizacja z Pacers, a zwłaszcza podkoszowe starcia z Davidem Westem. Czasu na regenerację jest jednak bardzo mało.

- Jest, jak jest. Staram się robić wszystko, by ten zespół był w stanie wygrywać. To wielkie wyzwanie mentalne i fizyczne - mówi James.

Mimo oznak zmęczenia należy się spodziewać, że to James będzie w kluczowych momentach opiekował się Parkerem. Innego wyjścia nie ma. Mario Chalmers i Norris Cole stoją na straconej pozycji, choć ambicji odmówić im nie sposób. Pomysły z agresywną pomocą innych graczy też nie wypalą, bo Parker wtedy momentalnie oddaje piłkę - albo do wysokich, z którymi gra dwójkowe akcje, albo do niekrytych strzelców na obwodzie. Tylko James może zrobić różnicę w obronie.

Początek meczu numer dwa o godz. 2 w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu. Transmisja w Canal+ Sport HD.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.