Ferguson NBA zatrzyma "Króla"?

- Jestem 20, 40, 50 razy lepszy niż wtedy - tak wspomina finałową porażkę z San Antonio Spurs z 2007 roku najlepszy koszykarz świata LeBron James z Miami Heat. Co na to trener Spurs Gregg Popovich?

W finale NBA, który rozpocznie się o 3 w nocy z czwartku na piątek czasu polskiego, spotkają się broniący tytułu Heat z weteranami z San Antonio. Nowy Świat (to trzeci kolejny finał Heat) zmierzy się ze starym (Spurs to czterokrotni mistrzowie z lat 1999-2007). Faworyt? Żaden z ekspertów ESPN i "Sports Illustrated" nie typuje, że seria skończy się wcześniej niż po sześciu meczach. Wielu stawia, że Heat wygrają 4-3.

Finał jest też przedstawiany jako rewanż LeBrona Jamesa na Spurs - w 2007 roku niespełna 23-letni gwiazdor miał niewielkie wsparcie u kolegów z Cleveland Cavaliers i zespół z San Antonio, w którym od kilku lat grali już ze sobą Tim Duncan, Tony Parker i Manu Ginobili, wygrał łatwo 4-0. Trzy lata temu James zmienił klub na gwiazdorskich Heat, w Spurs zmieniło się niewiele. Duncan, Parker i Ginobili, choć już z inną grupą pomocników, wciąż wygrywają. A prowadzi ich Gregg Popovich, najlepszy obecnie trener w NBA.

64-letni potomek imigrantów z Bałkanów trenuje zespół od 1996 roku - z aktywnych szkoleniowców w amerykańskich ligach zawodowych nikt nie pracuje dłużej w tym samym klubie. I choć Popovich powtarza, że bez Duncana, którego Spurs wybrali z pierwszym numerem draftu w 1997 roku, byłby nikim, to odkąd w NBA nie ma Phila Jacksona, właśnie "Pop" jest najlepszym trenerem w lidze.

W San Antonio stworzył system, który pozwolił drużynie awansować do play-off w każdym z ostatnich 16 sezonów. I nie chodzi tylko o taktykę dopasowaną do umiejętności graczy, z których każdy wie, co ma robić na boisku. To także odpowiednia selekcja (Popovich ma wyjątkową rękę do wynajdywania klasowych graczy tam, gdzie nikt ich nie szuka) i kultura organizacji (nie znajdziesz w San Antonio gwiazdy, która wychodzi przed szereg). Zespół przez ostatnie kilkanaście lat miewał upadki, ale nigdy takie, które uzasadniałyby gruntowne zmiany w stylu gry, prowadzeniu zespołu czy zarządzaniu klubem.

Popovich, inaczej niż inni równi mu wiekiem, stażem czy osiągnięciami - Jackson, Pat Riley, Don Nelson czy George Karl - nie zdobywał tytułów jako gracz, nawet nie grał w NBA. Pod koniec lat 60. był czołowym graczem akademii sił powietrznych, a przed igrzyskami w 1972 roku znalazł się w szerokiej kadrze USA. Nie do końca wiadomo jednak, dlaczego, bo jako student żołnierz specjalizujący się w tematyce sowieckiej mógł zostać także szpiegiem lub wywiadowcą CIA. Ostatecznie zamiast zimnej wojny Popovich wybrał trenerkę w wojskowej drużynie, dokształcił się jako trener i w 1980 roku zaczął pracować w malutkim Pomona-Pitzer College.

W 1987 roku, dzięki kontaktom z wojska, udało mu się spędzić rok u boku trenera Larry'ego Browna na Uniwersytecie Kansas, dwa lata później Brown zaproponował mu posadę asystenta w Spurs. Po czterech latach przeniósł się do Golden State Warriors, gdzie pomagał Donowi Nelsonowi. W 1994 roku nowy właściciel Spurs zaproponował mu stanowisko menedżera i Popovich je przyjął, a po niespełna dwóch sezonach zwolnił trenera Boba Hilla i mianował trenerem siebie. Nie od razu wygrywał, zespół miał kryzysy, w których - tak jak Alex Ferguson w piłkarskim Manchesterze United - Popovich był na wylocie. Ale przetrwał.

Taktyczne zasady, które wpoił Spurs, to wzór dla całej ligi. Atak jest skuteczny dzięki perfekcyjnie wykonywanym detalom. Obrona, jedna z najlepszych w NBA, opiera się na egzekwowanych zasadach oraz wszechstronnym skrzydłowym, który potrafi zatrzymać lidera rywali. Emocje trenera udzielają się drużynie wtedy, kiedy trzeba. Jest też element szaleństwa, czyli leworęczny Argentyńczyk Ginobili, któremu Popovich ufa i pozwala czasem na akcje wymykające się schematom.

O sile, ale też nielubianym przez część kibiców mało efektownym stylu gry Spurs, stanowią Popovich i Duncan, którzy na pierwszy rzut oka są nudziarzami takimi jak gra drużyny. Ale o ile ten drugi rzeczywiście przypomina na boisku robota, tak trener wyrósł na czołowego żartownisia ligi. Najbardziej przekonuje się o tym Craig Sager, reporter TNT, znany z kolorowych marynarek.

Kiedyś przeszedł przed ławką Spurs w fioletowej, a Popovich zaczął krzyczeć: - Oślepłem, oślepłem! Nie widzę boiska. Jak mam teraz prowadzić zespół?!

Innym razem na pytanie o to, dlaczego zespół grał tak słabo, Popovich odpowiedział: - Gracze chyba się zapatrzyli na twój garnitur.

Zdarzyło się też, że trener Spurs wytarł się kolorową chustką wystającą z wymyślnej marynarki Sagera.

Mistrza sytuacyjnych cytatów śledzą więc kamery i wychwytują jego powiedzenia. - Jak ktoś spudłuje teraz rzut wolny, to kupuje mi nowy samochód - rzucił raz trener. A do Ginobilego mówił: - Czy moje ręce się trzęsą? Jestem starym człowiekiem, ale zobacz, nie. A twoje tak. Wyluzuj się - apelował. Do ligowego słownika przeszło też ekspresyjne: "I want some nasty!" - rzucone do zawodników podczas przerwy na żądanie, co można przetłumaczyć jako próbę wyegzekwowania twardej, wręcz brutalnej gry.

W finale Popovich na boisko nie wyjdzie, ale jednym z najciekawszych pytań przed rywalizacją Heat ze Spurs jest to, w jaki sposób gracze z San Antonio będą próbowali zatrzymać znakomitego Jamesa. - Jestem 20, 40, 50 razy lepszy niż w 2007 roku - mówi z uśmiechem lider Heat. Co wymyśli na niego Popovich?

Transmisje finałów w Canal+. Mistrzem zostanie zespół, który wygra cztery mecze.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.