NBA. Od abdykacji Sterna do żyletek Mavericks, czyli alfabet ligi

Sezon zasadniczy najlepszej koszykarskiej ligi świata dobiegł końca, zaczęły się play-offy. Do sensacji, na którą przez długą jego część się zanosiło, nie doszło - Los Angeles Lakers awansowali do decydującej fazy. W tej sytuacji najbardziej sensacyjną informacją była ta o rezygnacji Davida Sterna, twórcy potęgi NBA. I od niego właśnie zaczynamy nasz ligowy alfabet obecnego sezonu

A abdykacja Davida Sterna. To wydarzenie bez precedensu. W październiku 2012 roku komisarz David Stern, który rządził ligą od 1984 roku i sprawił, że stała się jedną z najpopularniejszych i najlepiej prosperujących zawodowych lig świata, ogłosił, że odchodzi. Ze stanowiska nie zrezygnował od razu. Abdykacja dokona się "dopiero" w lutym 2014 roku - w 30. rocznicę objęcia urzędu.

B jak brodacz. James Harden tuż przed pierwszym meczem sezonu został oddany z Thunder do Rockets i z wartościowego zmiennika z miejsca stał się liderem ekipy, którą po czterech latach przerwy wprowadził do play-off.

C jak Carmelo Anthony. Najlepszy strzelec NBA. Po trzech latach panowania Kevina Duranta jest nowy najlepiej punktujący zawodnik. Świetny sezon lidera Knicks, który poprowadził swój zespół do drugiego miejsca na Wschodzie.

D jak derby. Gdy Chris Paul trafił do Clippers, kibiców w NBA elektryzowały derby Los Angeles. Ale to nic w porównaniu z tym, co wydarzyło się w Nowym Jorku po przeniesieniu Nets z New Jersey na Brooklyn i starciami z legendarnymi Knicks. Cztery emocjonujące mecze, jedna dogrywka i po dwa zwycięstwa każdej z drużyn. Derby w play-off? Raczej niemożliwe.

E jak "elej" Clippers. W mieście, gdzie od lat dominowało złoto i purpura, tym razem rządzą Paul, Griffin i spółka. Zadziwiają pięknymi akcjami i efektownymi zwycięstwami. Efekt? Pierwszy raz w historii wygrali swoją dywizję.

F jak fryzury Andre Bynuma. Latem w hitowej wymianie Lakers pozyskali z Magic Dwighta Howarda. Z Los Angeles musiał odejść Bynum, który trafił do Philadelphii 76ers. Środkowy przez liczne kontuzje na parkiecie w ogóle się nie pojawił, ale za to robił furorę tym, co miał na głowie .

G jak Gregg Popovich. Trener San Antonio Spurs należy do ludzi, którzy zawsze robią po swojemu. W listopadzie, dzień przed meczem z Miami Heat transmitowanym przez ogólnokrajową telewizję odesłał do domu trzy największe gwiazdy drużyny oraz ważnego gracza pierwszej piątki, tłumacząc to zmęczeniem i chęcią dbania o formę zespołu. Decyzja rozwścieczyła władze NBA, które nałożyły na niego ćwierć miliona dolarów kary. Popovich tylko wzruszył ramionami.

H jak Happy end w Hollywood (ale z nutką goryczy). Miała być lekka komedia, a wyszedł thriller trzymający w napięciu do ostatnich sekund. Los Angeles Lakers po sprowadzeniu latem Howarda i Steve'a Nasha mieli rozbić wszystkich w pył. Tak się nie stało. Fatalny początek, ekspresowo zwolniony trener, szereg kontuzji najważniejszych zawodników sprawiły, że Lakers do ostatniej chwili bili się o play-off. Na finiszu dostali jeszcze strzał w kolano - kończącej sezon kontuzji doznał Bryant.

J jak JaVale McGee. Środkowy Denver Nuggets na swojej pozycji należy do wyróżniających się zawodników, ale bardziej słynie ze swoich notorycznych wpadek - a to pobiegnie do kontry na własny kosz, a to przestrzeli wsad, a to przewracając się, poda w trybuny. Dobrych zagrań nie pamięta mu nikt, z najdrobniejszej wpadki śmieje się cała liga. Duża w tym zasługa Shaquille'a O'Neala, który z JaVale'a uczynił swojego "pupilka".

K jak kolano Derricka Rose'a. Lider Bulls nie zagrał przez cały sezon, bo nie wyleczył poważnego zerwania więzadeł w kolanie. Od stycznia regularnie trenuje z drużyną, rozgrzewa się przed meczami i popisuje wsadami, ale na boisko boi się wrócić. Ale Bulls bez niego dość spokojnie awansowali do play-off.

L jak LeBron James. Okazało się, że może być jeszcze lepszy niż w niesamowitym dla niego 2012 roku. Miał fenomenalną serię sześciu meczów, w których rzucał przynajmniej 30 punktów przy 60-procentowej skuteczności, do tego był liderem Heat, którzy wygrali aż 27 spotkań z rzędu (drugi najlepszy wynik w historii).

M jak Marcin Gortat. Polski jedynak ma za sobą trudny sezon. Po odejściu Nasha i zmianach jego rola w zespole spadła, odbiło się to na statystykach, a słabe wyniki drużyny nie pozostały bez wpływu na motywację. Na początku marca Gortat został wystawiony na ciężką próbę - doznał pierwszej poważnej kontuzji w karierze, przez którą nie zagrał do końca sezonu.

N jak Niedolot, czyli Airball. Wielcy, wspaniale zbudowani atleci z NBA mają problemy, by małą piłeczką dorzucić do kosza z linii rzutów wolnych. "Mistrzem" w tej dziedzinie nie jest wcale Dwight Howard, a debiutant Andre Drummond z Detroit Pistons, który miał dwa niedoloty z rzędu.

O jak obwodowe rzuty. W tym przypadku w wykonaniu Stephena Curry'ego. Obrońca Golden State Warriors w ostatnim meczu trafił 272. rzut za trzy punkty w sezonie zasadniczym. Tym samym pobił rekord należący do tej pory do Raya Allena.

P jak plakat, czyli specjalny rodzaj wsadu, w którym jeden zawodnik pakuje piłkę nad głową innego. Amerykanie nazywają je właśnie "posterami". Ten, który wykonuje wsad, bierze rywala na plakat. Ten, który bezradnie stoi w obronie, jest plakatowany. Mistrzem w tym fachu jest Blake Griffin, a w tym roku splakatowany został m.in. Marcin Gortat przez Kevina Duranta czy Jason Terry przez LeBrona Jamesa. Największego pecha miał malutki Brandon Knight, który próbował zatrzymać wsad potężnego DeAndre Jordana - w powietrzu odbił się od rywala, odgwizdano mu faul, a sam zawodnik stał się pośmiewiskiem ligi.

R jak rookie, czyli debiutant. Ale nie byle jaki, bo najstarszy od blisko czterech dekad - Pablo Prigioni po latach świetnej kariery w Europie postanowił spróbować sił w NBA. W wieku 35 lat zadebiutował w New York Knicks i stał się ważnym elementem drugiej drużyny Wschodu.

S jak szósty gracz, czyli najlepszy rezerwowy. W tym roku wybór będzie trudny, bo jest kilku poważnych kandydatów na czele z J.R. Smithem z Knicks, Jamalem Crawfordem z Clippers i Jarrettem Jackiem z Warriors. Bez względu na to, kto wygra, znów okazuje się, że nieważne czy zaczynasz mecze w pierwszej piątce, ważniejsze jest to, ile dajesz drużynie.

T jak Thunder. Po odejściu Hardena część ekspertów wątpiła, czy to nadal najlepsza ekipa sezonu. Kevin Durant i spółka udowodnili jednak, że cały czas są mocni.

U jak udawanie fauli, czyli tzw. flopping. Od tego sezonu NBA miała srogo karać tych, którzy w ten sposób chcieli oszukiwać sędziów. Kar było kilka, kilkanaście upomnień, ale plagi udawania wyplenić się nie dało. Dobrych przykładów "flopów" można znaleźć w każdym tygodniu kilkanaście.

V jak Vino. Nowa ksywka Kobe Bryanta, który w wieku 34 lat rozgrywał fantastyczny sezon i sprawiał wrażenie, jakby czas zatrzymał się w butelce. Do czasu poważnej kontuzji lewego Achillesa, przez którą będzie pauzował przynajmniej sześć miesięcy.

Z jak zachód Słońc. Phoenix Suns już od dwóch sezonów do play-off się nie łapali. Latem zespół został przebudowany, ale sensu i logiki w konstrukcji drużyny nie było widać. Parkiet pokazał, że niewierzący w koncepcje generalnego menedżera klubu mieli rację. Suns mieli najgorszy sezon w historii i latem znów będą się przebudowywać. Czy z lepszym skutkiem?

Ż jak żyletka. Koszykarze Dallas Mavericks w marcu postanowili, że zarost zgolą tylko wtedy, gdy ich zespół będzie miał przynajmniej tyle samo zwycięstw co porażek. Dni mijały, brody graczy rosły, bo zwycięstw brakowało. W końcu w ostatnią niedzielę sezonu zasadniczego, na dwa spotkania przed jego końcem żyletki poszły w ruch - Mavs pokonali Hornets, w tabeli mieli po 40 zwycięstw i porażek. Najszybciej zabrał się za to Dirk Nowitzki, który już w szatni pozbył się zarostu i telewizyjnego wywiadu udzielał już ogolony.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.