NBA. Heat na drodze do wielkości

Świetny mecz LeBrona Jamesa dał im zwycięstwo w Bostonie. 23. z rzędu, co jest drugą najdłuższą serią w historii NBA

NBA, Miami Heat, LeBron James

Boston Celtics w latach 1957-69 zdobyli 11 tytułów. Los Angeles Lakers w 1972 r. wygrali 33 mecze z rzędu. Chicago Bulls w sezonie 1995/96 mieli rekordowy bilans 72-10. Prowadzili ich najbardziej utytułowany koszykarz Bill Russell (Celtics), człowiek z logo NBA Jerry West i zdobywca 100 punktów w meczu Wilt Chamberlain (Lakers) oraz gracz wszech czasów Michael Jordan (Bulls).

LeBron James i Miami Heat chcieliby pójść ich drogą. Do legendarnych Celtics brakuje im wiele - grają dopiero o swoje drugie mistrzostwo. Bulls w tym roku nie dogonią - ich aktualny bilans to 52-14. Ale pobicie rekordu Lakers jest w ich zasięgu.

Cztery najbliższe mecze Heat grają ze słabeuszami, 31 marca przejdą największy test, bo zmierzą się na wyjeździe z drugimi w lidze San Antonio Spurs. Jeśli pokonają tę i 11 innych przeszkód, do historii mogą przejść 9 kwietnia w meczu z Milwaukee Bucks.

Czy to możliwe? Patrząc na to, jak grają Heat, trudno bezwzględnie zaprzeczyć, choć takie prognozy w lidze, w której gra się kilka razy w tygodniu, podróżując po kilka tysięcy kilometrów, są ryzykowne. W poniedziałek Heat pokazali jednak wielkie możliwości, determinację i klasę.

Był to ich trzeci mecz w ciągu czterech dni. Grali w Bostonie, gdzie zwyciężają rzadko i gdzie gospodarze wygrali 11 ostatnich meczów z rzędu. Przegrywali różnicą 17 punktów w pierwszej połowie, 13 punktów straty mieli jeszcze osiem minut przed końcem. Mecz życia rozgrywał skrzydłowy Bostonu Jeff Green, który zdobył 43 punkty.

James rozgrywa jednak sezon życia. Od stanu 83:96 lider gości rzucił 13 punktów, miał trzy asysty, a kilkanaście sekund przed końcem, przy wyniku 103:103, rozpoczął indywidualną akcję, którą zakończył celnym rzutem z siedmiu metrów. Celtics mieli jeszcze dziesięć sekund, ale nie zdołali sforsować defensywy Heat, którzy wygrali 105:103.

Porównywanie rzutu Jamesa do zwycięskich trafień Jordana to przesada, ale miejsce boiska, rywal skaczący z ręką do piłki i kamienna twarz Jamesa przypominały trochę akcje "Jego Powietrzności" z finałów z Utah Jazz z końca lat 90. Porównywanie obecnych gwiazd do Jordana to zresztą stały element krajobrazu NBA.

Jack McCallum ze "Sports Illustrated", autor książek o NBA, porównywał 12 gwiazd z historii - rozgrywających, rzucających i skrzydłowych. W rankingu James znalazł się tuż za Jordanem, a na potrzeby opisania jego gry McCallum stworzył neologizm podkreślający wszechstronność 28-letniego gracza - "guardward", czyli połączenie obwodowego ze skrzydłowym.

"Król" rządzi - poprawił grę tyłem do kosza i rzuty z dystansu, trafia z najwyższą skutecznością w karierze, trudno znaleźć u niego słabszy punkt. Najlepszy koszykarz na świecie jest błyskotliwy w kontrach i pewny w końcówkach. Ma też wokół siebie kilku świetnych rycerzy.

Dwyane Wade może uchodzić na Jamesa w pigułce. Ray Allen to doświadczony superstrzelec, który dwiema trójkami z rzędu potrafi podłamać rywala. Chris Bosh zaakceptował rolę drugoplanową, choć w wielu zespołach mógłby być największą gwiazdą. Shane Battier to specjalista od obrony, inteligentny gracz uznawany za jednego z najmądrzejszych sportowców w USA.

Battier to łącznik obecnych Heat z zespołem, który drużyna z Florydy właśnie wyprzedziła - w 2008 r. 22 mecze z rzędu zupełnie nieoczekiwanie wygrali Houston Rockets. - Już wtedy wiedzieliśmy, że to jedna z najbardziej nieprawdopodobnych serii w historii koszykówki, a może w ogóle sportu. Byliśmy zbieraniną "podróżników", graczy do zadań specjalnych - wspomina Battier. 35-letni skrzydłowy wykorzystuje teraz swoje doświadczenia i talenty oratorskie do mobilizowania kolegów.

Ale Heat mają też element łączący ich z Lakers, którzy ponad 40 lat temu wygrali 33 mecze z rzędu. Rezerwowym drużyny z Los Angeles był wówczas Pat Riley, późniejszy świetny trener i Lakers, i Heat, a obecnie szef klubu z Miami. - Rozmawiamy codziennie, zwykle po kilka razy i przy różnych okazjach. Ale nigdy nie mówiliśmy o tej serii - zastrzega trener Heat Erik Spoelstra.

- Znamy historię koszykówki - mówi tylko James. - Nie wybiegam w przyszłość - dodaje Wade. - Przynajmniej do momentu, w którym wygramy 32. mecz z rzędu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.