NBA. Miami Heat rozbiło Chicago Bulls. Dziewiąta wygrana z rzędu

Mistrzowie NBA koszykarze Miami Heat umocnili się na prowadzeniu na wschodzie. W czwartek wysoko pokonali Chicago Bulls 86:67. Była to ich dziewiąta wygrana z rzędu.

LeBron James spudłował tylko cztery z 15 rzutów z gry, zdobył 26 punktów, miał 12 zbiórek i siedem asyst. 17 punktów, osiem zbiórek i pięć asyst miał Dwyane Wade. - Gramy teraz naprawdę dobrą koszykówkę. Jeśli nie tracimy łatwo piłki, mamy dużo rzutów blisko kosza, szanse na zwycięstwo są ogromne - powiedział po meczu LeBron James.

Jego Heat tak długiej, dziewięciomeczowej serii zwycięstw w tym sezonie nie miało. Mistrzowie NBA pewnie prowadzą w tabeli wschodu, nad drugimi New York Knicks mają pięć meczów przewagi.

Najskuteczniejszym graczem Bulls był Nate Robinson, który rzucił 14 punktów, ale jego zespół zagrał najgorszy mecz w ataku w tym sezonie. Bulls uciułali ledwo 67 punktów, w drugiej i czwartej kwarcie rzucali po 13 punktów.

Zespół z Chicago cały czas czeka na powrót swojej największej gwiazdy, Derricka Rose'a. Rozgrywający cały czas nie doszedł do pełni sił po poważnej kontuzji kolana. W czwartek małą burzę wywołał brat Rose'a, który skrytykował Bulls za to, że nie dokonali zmian w składzie przed zamknięciem okna transferowego. Rose wydał oświadczenie, którym nieco załagodził sytuację: "Zawsze czułem, że cel zespołu i moje był taki sam, czyli zdobyć kolejne mistrzostwo NBA dla tego miasta."

Bulls przegrali pięć z ostatnich siedmiu meczów, ale cały czas zajmują dobre piąte miejsce na wschodzie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.