NBA. Phoenix Suns do kibiców: satysfakcja gwarantowana albo zwrot pieniędzy

Na dość odważny ruch zdecydowały się władze Phoenix Suns. Klub zwróci kibicom pieniądze za bilety, jeśli nie będą dobrze bawić się podczas czwartkowego meczu z Dallas Mavericks. W NBA jeszcze nikt tego nie robił.

Latem drużynę opuściła największa gwiazda Steve Nash i na meczach w tym sezonie pojawia się mniej kibiców. Średnio mecze w Phoenix ogląda nieco ponad 15 tys. kibiców, najmniej od 20 lat, gdy zespół przeniósł się do nowej hali. Suns od dwóch sezonów nie awansowali do play-off, ostatnie wyniki też nie zachęcają do przychodzenia na ich mecze - przegrali cztery z ostatnich pięciu spotkań i z bilansem 7-11 zajmują 13. miejsce w Konferencji Zachodniej.

- To, że nasi koszykarze nie mają znanych nazwisk, nie znaczy, że nasza gra nie może sprawiać frajdy, że nie walczymy. Dla kibiców ważne są gwiazdy, ale naszym priorytetem jest zespół, a nie zbiór indywidualistów - przekonuje Jason Rowley, który od czerwca jest prezydentem klubu.

Dlatego Suns wpadli na dość odważny pomysł, jak przekonać do siebie kibiców. Jeśli ktoś wyjdzie niezadowolony z czwartkowego meczu z Dallas Mavericks, będzie miał prawo do zwrotu pieniędzy wydanych na bilet. Oferta dotyczy pojedynczych wejściówek, posiadacze karnetów o zwrot nie mogą się ubiegać.

- To ryzykowny projekt, ale wierzymy, że jest on poparty solidnym produktem. Jeśli uda nam się dzięki temu ściągnąć 50 nowych osób do hali, będziemy zadowoleni - mówi Rowley, który wpadł na pomysł akcji po przegranym po dogrywce 106:112 przez Suns meczu z Chicago Bulls. - Byliśmy zaskoczeni, ile osób wychodziło z meczu uśmiechem na ustach. Normalnie, jak twój zespół przegrywa, kibice są smutni. Ale tu tak nie było. To otworzyło nam oczy - tłumaczy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.