NBA. Czy Royce White zagra w NBA?

- Nigdy nie przedłożę mojego zdrowia nad interes firmy - mówi debiutant Houston Rockets Royce White. Koszykarz cierpi na nerwicę natręctw, czyli mówiąc fachowo: zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne.

21-letni koszykarz został wybrany przez Rockets z numerem 16 tegorocznego draftu. Mierzący 203 cm silny skrzydłowy był w zeszłym sezonie gwiazdą Iowa State i jednym z najlepszych koszykarzy ze swojego rocznika, ale od lat zmaga się z nerwicą natręctw - zespołem zaburzeń lękowych, które u White'a objawiają się strachem przed lataniem.

Przez chorobę White musiał zmienić szkołę średnią, grał też na dwóch uczelniach. Z tego samego powodu większość klubów NBA obawiała się przed wybraniem go w drafcie. Ostatecznie trafił do Houston.

W trakcie ligi letniej w Las Vegas pokazał swą wszechstronność. Doskonale zbierał, przyzwoicie rzucał, ale umie też odgrywać do partnerów. Miał średnio 8,4 punktu, 7,2 zbiorki oraz 3,6 asysty na mecz.

Nie zgodził się na zesłanie

1 października Houston rozpoczynali obóz treningowy. White nie pojawił się. Tłumaczył, że musi porozumieć się z klubem w kwestii choroby. Po konsultacji z lekarzem oświadczył, że liczne podróże samolotem mogą wywołać u niego nawrót dolegliwości. Poprosił o zmniejszenie liczby lotów w sezonie do absolutnego minimum. Po trwających tydzień negocjacjach White dostał pozwolenie na podróżowanie specjalnie wynajętym autobusem (koszty pokrywał koszykarz).

W meczach przedsezonowych grał epizody, a na początku rozgrywek miał problem z dostaniem się do meczowej dwunastki. Poleciał na pierwszy mecz sezonu z drużyną do Detroit, na kolejne spotkania do Atlanty i Memphis udał się autobusem. Na parkiet nie wszedł ani razu. 14 listopada Rockets zdecydowali, że White zostanie przeniesiony do jednego z zespołów grających w NBA Development League, zapleczu NBA. White się nie zgodził.

Nie pojawił się na meczu z Miami Heat, kilka dni wcześniej przestał przychodzić na treningi. Nie stawił się też na badania zlecone przez klub, bo woli leczyć się u swojego lekarza w Minnesocie, pod opieką którego przebywa od momentu wykrycia choroby.

Na Twitterze napisał: "Jako debiutant chcę znaleźć swoje miejsce w zespole i cały czas się rozwijać. Ale od obozu przygotowawczego Rockets nie wywiązują się z naszej umowy, że będą starać się stworzyć zdrową relację pomiędzy nami". Dodał też, że przyczyną jego nieobecności nie jest jego choroba, a klub powód zna.

- Jego choroba ma związek nie tylko z lataniem. Każda zmiana środowiska czy trybu życia jest dla niego trudna i wprowadza chaos. A taką zmianą były przenosiny do drużyny rezerw - tłumaczy Henry Abbott z ESPN.

Adrian Wojnarowski z Yahoo! cytuje kilku anonimowych menedżerów klubów NBA, którzy stwierdzili, że do White'a już dawno straciliby cierpliwość i rozwiązali z nim kontrakt. Rockets na razie koszykarza nie zostawili. "Jesteśmy zaangażowani w jego rozwój i nie przestaniemy go wspierać" - napisał w krótkim oświadczeniu Daryl Morey, generalny menedżer Rockets, ale Rockets nałożyli na White'a karę finansową za każdy opuszczony przez niego dzień treningów.

W internecie na koszykarza wylano wiadro pomyj. Nazywano go beksą, idiotą, kretynem, a nawet oszustem, który specjalnie chciał wyrolować klub. White się tym nie przejął, spokojnie tłumaczył, na czym polega jego choroba.

Ten biznes tak wygląda

W sobotę w rozmowie z dziennikarką ESPN Colleen Dominguez stwierdził, że nie wyklucza odejścia z NBA. - Nigdy nie przedłożę mojego zdrowia nad interes firmy - powiedział. - Nie chcę być jednym z tych gości, którzy coś zawalili, bo zabrakło komunikacji. Mnóstwo jest takich historii. U mnie nie ma problemu z komunikacją. To wina tego, jak wygląda ten biznes - dodał.

Jerome Salomon z "Houston Chronicle" uważa, że Rockets powinni być cierpliwi w stosunku do White'a. "Gdy trener Kevin McHale potrzebował czasu, by zająć się swoimi osobistymi sprawami, Rockets mu na to pozwolili. White też tego potrzebuje. Albo klub musi przyznać, że wybierając go w drafcie, popełnił błąd. A to już nie przyjdzie im tak łatwo, prościej jest poświęcić trochę pieniędzy".

Wojnarowski jest innego zdania: "Rockets zmodyfikowali kontrakt, by ułatwić jemu życie. Większość klubów by się na to nie zdecydowała. Podstawili autobus, by mógł dojechać na pierwszy dzień obozu. Nie wsiadł do niego. A lista zarzutów do niego jest długa. Prawda jest taka, że na razie nie warto sobie nim zawracać głowy. To zmarnowany wybór w drafcie. On musi zrozumieć, że NBA nie będzie działać według jego reguł. Tu trzeba na swoje zapracować, tak jak pracują inni debiutanci".

White globetrotterem?

Jeśli Rockets rozwiążą kontrakt z White'em, klubu w NBA może już nie znaleźć, ale być może to nie koniec kariery koszykarza. Zainteresowani są nim Harlem Globetrotters.

- Ten chłopak ma ogromny talent, ale też boi się latać. Szczerze mu współczuję - powiedział Lou Dunbar, trener Globetrotters. - Życzę mu powrotu do NBA, ale chcę, by wiedział, że mamy dla niego propozycję kontynuowania kariery bez konieczności ciągłego latania samolotem. Gramy 270 meczów w Ameryce Północnej, na które jeździmy luksusowym autokarem. Występujemy także za granicą, ale w tych meczach grać by nie musiał - dodaje.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.