NBA. Phil Jackson zaskoczony. Dlaczego Lakers wybrali D'Antoniego?

Niuanse taktyczne, pieniądze, chęć wpływania na decyzje w klubie - Los Angeles Lakers w ostatniej chwili zmienili zdanie i zamiast Phila Jacksona zatrudnili Mike'a D'Antoniego. Tłumaczenia, jakie przedostają się do mediów, są bardzo niespójne.

Więcej o zamieszaniu wokół Lakers na serwisie NBA w Sport.pl

Jackson był faworytem mediów, fanów, koszykarzy. Podczas niedzielnego meczu Lakers z Sacramento Kings kibice w Staples Center skandowali "Chcemy Phila", by kilka godzin później dowiedzieć się, że trenerem ich drużyny został D'Antoni.

- Dr. Buss, Jim Buss i Mitch Kupchak byli jednomyślni, że to Mike D'Antoni będzie w tym momencie najlepszym trenerem dla zespołu - oświadczył John Black, rzecznik prasowy klubu.

Ramona Shelburne i Chris Broussard z ESPN, powołując się na własne źródła, napisali, że Jackson był zaskoczony, gdy przedstawiciel władz Lakers do niego zatelefonował i oświadczył, że wybrano D'Antoniego.

Według ESPN Lakers jako argumentu w rozmowie z Jacksonem użyli stwierdzenia, że ofensywna taktyka stosowana przez Jacksona, czyli tzw. triangle offense, może odebrać atuty niektórym zawodnikom. Poza tym jest zbliżona do forsowanej przez zwolnionego w piątek Mike'a Browna "Princeton Offense", której nauka zawodnikom przychodziła z trudem. D'Antoni w czasach pracy w Phoenix Suns wprowadził taktykę "seven seconds or less", w której zawodnicy mieli wykorzystywać pierwszą dobrą okazję do zdobycia punktów.

"Nie kupuję tego argumentu. Koszykarze NBA uczą się naprawdę szybko" - napisał na Twitterze Flip Saunders, były trener Minnesoty Timberwolves, Detroit Pistons i Washington Wizards, obecnie analityk ESPN.

- Poradziliby sobie z ofensywą Jacksona, ale też Mike'a Browna, poradzą sobie z ofensywą D'Antoniego, która będzie na pewno inna niż w Phoenix, bo Mike ma teraz innych zawodników. Atak to nie był problem Lakers. Za fatalny początek (bilans 1-4) odpowiadała obrona - uważa Jeff van Gundy, były trener, a od wielu lat telewizyjny ekspert. - Kłopoty w defensywie wynikały z małej liczby treningów, Dwight Howard nie był w pełni sił, Lakers mieli też problemy z kontuzjami - dodaje.

Podobnego zdania jest Kurt Hailin z NBC Sports. - Problemy Lakers były znane już dużo wcześniej. Nie trzeba było pięciu meczów sezonu, żeby się potwierdziły. Jeśli Brown im nie pasował, powinni to załatwić wcześniej - uważa.

Pieniądze to była tylko gra?

O podpisaniu kontraktu z D'Antonim jako pierwszy napisał "Los Angeles Times". Dziennik w artykule wyjaśnia, że jednym z powodów rezygnacji z Jacksona były jego horrendalne wymagania finansowe, chęć posiadania części akcji klubu, możliwość wpływania na decyzje personalne oraz możliwość zwolnienia z kilku meczów wyjazdowych. Podobne informacje podał portal Sports.Yahoo.com.

Źródło, na które powołuje się ESPN, twierdzi, że agent Jacksona miał zaplanowany lot do Los Angeles na poniedziałkowy poranek, by uzgodnić szczegóły kontraktu. We wstępnych negocjacjach nie padła w ogóle kwestia zarobków. "On wie, że trenerzy nie zarabiają już tyle co kiedyś" - cytuje ESPN. Jackson ponoć nie zamierzał także opuszczać żadnych meczów zespołu. "Phil wróciłby tylko po to, by wygrywać. Opuszczanie spotkań do tego nie prowadzi" - czytamy.

- Lakers przecież wiedzieli dużo wcześniej, że Jackson będzie chciał wysokiego kontraktu i większej kontroli nad klubem. Po co robić z niego faworyta, jak wiesz, że i tak z nim nie podpiszesz umowy? - uważa Kurt Hailin z NBC Sports i dodaje: - Lakers fatalnie rozwiązali całą sprawę. Od początku chcieli D'Antoniego. Jego taktyka jest prostsza, a i pieniądze odegrały swoją rolę.

D'Antoni w Lakers będzie zarabiał 4 mln dolarów rocznie, o dwa mniej, niż gdy pracował w New York Knicks, i siedem mniej niż niegdyś Jackson w Lakers.

Jackson, jego agent, ani nikt z władz Lakers decyzji o zatrudnieniu D'Antoniego oraz doniesień amerykańskich serwisów jeszcze nie komentował. Na oficjalnej stronie klubu jest tylko lakoniczny komunikat o nowym trenerze.

Więcej o:
Copyright © Agora SA