Finał NBA. Miami Heat o krok od tytułu

43 punkty rzucił Russell Westbrook, a koszykarze Oklahoma City Thunder prowadzili nawet 17 punktami, ale przegrali z Miami Heat 98:104. Zespół z Florydy w serii do czterech zwycięstw prowadzi już 3-1.

Oglądasz finały NBA? Podyskutuj na forum

Heat są naprawdę bardzo blisko mistrzostwa. W historii finałów jeszcze nie zdarzyło się, by zespół, który prowadził w finałowej serii 3-1 roztrwonił taką przewagę. Ba, żadna drużyna nie dopuściła do meczu numer siedem. Koszykarze z Florydy tytuł mogą zapewnić sobie już w nocy z czwartku na piątek polskiego czasu, gdy rozegrają mecz numer pięć serii (godz. 3, Canal+ Sport).

LeBron James rzucił 26 punktów, miał 12 asyst i dziewięć zbiórek, ale ostatnią minutę oglądał z ławki rezerwowych. W czwartej kwarcie doznał bolesnego urazu prawej nogi, grał utykając, ale na samą końcówkę musiał zejść z parkietu. - Umówiliśmy się, że będzie grał dopóki, będzie mógł. Dał z siebie wszystko. W hali było potwornie gorąco, łapały go skurcze - tłumaczył Erik Spoelstra, trener Heat. - Wróci na następny mecz - przekonywał Dwyane Wade.

Heat poradzili sobie w ostatniej minucie bez Jamesa, bo świetnie zagrał Mario Chalmers. Rozgrywający najpierw trafił bardzo ważny rzut po wejściu pod kosz, a potem wykorzystał trzy z czterech rzutów wolnych i zapewnił zwycięstwo Heat 104:98.

- Chciałem po prostu pomóc swojej drużynie i to zrobiłem - powiedział skromnie Chalmers, który zdobył aż 25 punktów. Był to jego najlepszy mecz w tych finałach, trafił piekielnie ważny rzut w końcówce i miał tylko jedną stratę. 25 punktów rzucił także Dwyane Wade, a Chris Bosh miał 13 punktów i dziewięć zbiórek.

Thunder wygrali pierwszą kwartę aż 33:19, w pewnym momencie mieli aż 17 punktów przewagi, ale Heat już na początku trzeciej kwarty odrobili straty. Bardzo ważną trójkę na 2:50 przed końcem meczu trafił James i dał Heat trzypunktowe prowadzenie, którego nie oddali już do samego końca.

Russell Westbrook zagrał niesamowite spotkanie. Rzucił aż 43 punkty, czym ustanowił rekord kariery. Trafił 20 z 32 rzutów z gry, miał też siedem zbiórek i pięć asyst, a w końcówce trafił dwa ważne rzuty, które dawały Thunder nadzieję na zwycięstwo. W ostatnich sekundach popełnił jednak dwa błędy, które kosztowały Thunder wygraną - na 13 sekund przed końcem przy trzypunktowym prowadzeniu Heat niepotrzebnie faulował Mario Chalmersa, a osiem sekund przed końcem, gdy Heat mieli pięć punktów przewagi, stracił piłkę. Trener Scott Brooks pretensji do swojego zawodnika po meczu nie miał. - On był dziś niesamowity. Był agresywny, wręcz bezlitosny. Utrzymał nas w grze i dał nam szansę na zwycięstwo - powiedział.

28 punktów dla Thunder zdobył Kevin Durant, ale pozostali koledzy nie wsparli należycie liderów zespołu. Przez ostatnie 16 minut meczu punktowali tylko Westbrook i Durant. Kolejny fatalny mecz zagrał James Harden. Najlepszy rezerwowy sezonu zasadniczego trafił tylko dwa z dziesięciu rzutów z gry, uciułał 10 punktów, ale swojej drużynie nie był w stanie pomóc.

- Będziemy walczyć. Będziemy pewni siebie i agresywni. Następny mecz po prostu musimy wygrać - powiedział po meczu Durant. Jeśli jednak nikt w Thunder nie dołączy do dwójki Durant-Westbrook, finał skończy się wcześniej niż wiele osób sądziło.

Więcej o koszykówce w Sport.pl ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.