Miami Heat w pierwszym spotkaniu rzucili mistrzom 97 punktów w trzech kwartach, a ostatecznie wygrali 105:94. Denver Nuggets w trzy kwarty zdobyli przeciwko drużynie z Dallas też 97 punktów, a spotkanie zwyciężyli 115:93. Oklahoma City Thunder aż tak silnej ofensywy nie zaprezentował, ale też wygrał - 104:102.
Na początku poprzedniego sezonu Mavericks w pierwszych trzech spotkaniach stracili odpowiednio 86, 91 i 83 punkty. Średnio - 86,7 w meczu. W tym sezonie - 108, przy rywalach trafiających aż 52 proc. rzutów z gry. Różnica w
grze w obronie, na niekorzyść mistrzów, jest ogromna. Z czego wynika?
Przede wszystkim - ze zmian w składzie. Tyson Chandler, który odszedł do New York Knicks, bo Mavericks nie zgodzili się zaproponować mu nowego, wyższego kontraktu, był fundamentem defensywy Mavericks. Defensywy, która choć do najlepszych w NBA nie należała, to zaskakiwała przeciwnika w ważnych momentach meczu, a Chandler, wysoki, skoczny środkowy, który dobrze gra jeden na jednego, ale także świetnie blokuje z pomocy i budzi postrach w okolicy obręczy, był w niej kluczową postacią.
- Praca nad obroną to nadrzędny temat każdego treningu - mówi trener Mavericks Rick Carlisle. - Kiedy bronisz lepiej, poprawia się atak. A kiedy grasz lepiej w ataku, to i lepsza obrona jest łatwiejsza - tłumaczy.
Inny problem drużyny z Dallas to zmiany w składzie, który naruszyły jej mistrzowski trzon - poza Chandlerem odeszli także J.J. Barea, DeShawn Stevenson i Caron Butler, którzy, choć drugoplanowi, też mieli do spełnienia swoje role w ataku i obronie. Aktywny Barea, twardy Stevenson i doświadczony Butler byli dobrym dopełnieniem gwiazd zespołu.
Chandler, Barea, Stevenson, Butler, a także asystent trenera odpowiedzialny za obronę Dwane Casey odeszli, a w ich miejsce przyszli weterani Vince Carter, Lamar Odom oraz Delonte West, którzy, po pierwsze, muszą dopasować się do systemu gry drużyny, a po drugie - zżyć się z zespołem na tyle, by zgranie i atmosfera w nim były na takim poziomie, jak w poprzednim sezonie.
Odom, który przyszedł z Los Angeles Lakers, na razie jest cieniem samego siebie - w trzech meczach rzucał po 4,7 punktu, miał 4,3 zbiórki i 1,0 asysty. Tak złych statystyk nie miał w NBA nigdy. Podobnie jest ze średnią punktową Vince'a Cartera - ledwie 8,0 na mecz. Na dodatek słaby początek sezonu ma także skrzydłowy Shawn Marion.
- Zawsze można używać wymówek o budowaniu nowego zespołu, by wytłumaczyć słabszą formę zespołu, ale ja nie będę z nich korzystał - mówi trener Mavericks Rick Carlisle. - W tym sezonie mamy po prostu inny zespół niż ostatnio. Właściciel zrobił dobrze, rozwiązując trzon zespołu dla dobra klubu. A my - zawodnicy i trener - musimy pracować, by robić swoje jak najlepiej - dodał Carlisle.
O co chodzi trenerowi Mavericks? O to, że Cuban - nie decydując się na podpisanie wyższej umowy z Chandlerem, a sprowadzając Odoma i Westa, którym kończą się kontrakty oraz Cartera z niską pensją - myśli już o sezonie transferowym w 2012 roku. Wtedy Mavericks będą mogli zabiegać o Derona Williamsa, który dorastał w Dallas lub Dwighta Howarda, który umieścił zespół z Teksasu w wąskim gronie klubów, w których chciałby zagrać.
Nie jest jednak tak, że świetlana przyszłość przed Mavericks rysuje się dopiero od kolejnego sezonu. Niewykluczone, że z Mavericks wcale nie jest tak źle, jak wskazują bilans zwycięstw i porażek oraz fatalne statystyki gry w obronie. Mistrzowie przegrali trzy spotkania, ale z silnymi zespołami, z których Heat i Thunder to faworyci do tytułu. Razem z Nuggets te trzy zespoły mają w tym sezonie bilans 9-1.
Na dodatek w grze Mavericks widoczny jest postęp - w wyjazdowym meczu z Thunder obrońcy tytułu nie dali się zdominować, walczyli do końca. W ostatnich 46 sekundach wynik 96:101 odwrócili na 102:101 dzięki trójce Cartera na 1,4 sekundy przed końcem i tylko fantastyczny rzut najlepszego strzelca ligi Kevina Duranta równo z końcową syreną odebrał im wygraną.
- Ten mecz nas podbudował, bo jeśli spojrzy się na dwa pierwsze spotkania, to widać, że nie byliśmy sobą - mówił po porażce w Oklahoma City Terry. - Teraz byliśmy wreszcie Mavericks - graliśmy twardo, dobrze w czwartej kwarcie i zrobiliśmy wszystko, by być jak najbliżej zwycięstwa. I na dziewięć z 10 przypadków utrzymalibyśmy prowadzenie do końca. Durant wykonał jednak niesamowitą akcję - dodał Terry.
- Jeśli Thunder są typowani do zwycięstwa na zachodzie, to podobał nam się przebieg meczu z nimi. To dobry znak, który oznacza, że wiele im nie ustępujemy - stwierdził rzucający Mavericks.
W piątek mistrzowie NBA grają u siebie z Toronto Raptors, którzy po dwóch spotkaniach mają bilans 1-1. Jeśli wygrają, przełamią się i prawdopodobnie wejdą na dobrą ścieżkę. Jeśli przegrają - powtórzą swoje najgorsze otwarcie sezonu z rozgrywek 2006/07, kiedy zaczęli od bilansu 0-4. A potem... wygrali swoje rekordowe 67 spotkań i zajęli pierwsze miejsce w lidze po sezonie zasadniczym.
W skróconych z powodu lokautu rozgrywkach będzie im zdecydowanie trudniej, ale mistrzowskiej ambicji nigdy nie należy przekreślać.