Play-off NBA: Andre Iguodala wyrywa zwycięstwo Orlando Magic

Philadelphia 76ers przegrywali już różnicą 18 punktów, ale zniwelowali straty i po celnym rzucie Andre Iguodala na dwie sekundy przed końcem wygrali w Orlando z Magic 100:98. W serii do czterech zwycięstw 76ers prowadzą 1:0.

Zobacz fragmenty na Zczuba.tv ?

18 punktami (79:61) przegrywali koszykarze Philadelphii pod koniec trzeciej kwarty. Trener Stan Van Gundy poczuł, że ma mecz już wygrany i zaczął wpuszczać swoich rezerwowych. Na parkiet wrócił też Marcin Gortat. 76ers jednak nie złożyli broni. W czwartej kwarcie rozpoczęli szaleńczą pogoń. W pięć minut doszli na osiem punktów i zmusili Van Gundy'ego, by do gry wpuścił swoich najlepszych zawodników. Ale wiele to gry Magic nie zmieniło.

Na niespełna cztery minuty przed końcem Andre Miller doprowadził do pierwszego od pół godziny remisu i było jasne, że goście będą chcieli w Orlando wygrać. Van Gundy nie miał pomysłu, jak zatrzymać rozpędzony pociąg z Philadelphii.

W końcówce nie przebudzili się wracający po kontuzji Rashard Lewis i Hedo Turkoglu. Turek zagrał jeden z najgorszych meczów w sezonie, trafił tylko dwa rzuty z gry i w decydującej akcji nie upilnował Andre Iguodala, który na dwie sekundy przed końcem zdobył zwycięskie punkty dla 76ers. Iguadola zakończył mecz z 20 punktami, 8 zbiórkami i asystami.

Philadelphia już od początku meczu dawała sygnały, że Magic nie będą mieli z nią łatwej przeprawy. Zaczęli od wywierania presji na Rafera Alstona na całym placu, ograniczyli grę w ataku Lewisa i Turkoglu. Nie mieli tylko pomysłu i możliwości zatrzymania Dwighta Howarda.

W pierwszej połowie lider Magic mógł w zasadzie robić, co chciał, bo szybko dwa faule złapał podstawowy center 76ers - Samuel Delambert. Gdy wrócił w drugiej połowie, uprzykrzał grę Howardowi, ale powstrzymać go nie zdołał. W sumie Howard zdobył 31 punktów i miał 16 zbiórek.

Przez większość meczu bezbarwnych Lewisa i Turkoglu wyręczał pierwszoroczniak Courtney Lee (18 punktów). Rzucający Magic był oprócz Dwighta Howarda najlepszym graczem swojej drużyny. Już w pierwszej połowie urywał się obrońcom rywali i zdobywał punkty po dynamicznych wejściach pod kosz. Ale w końcówce nie podejmował decyzji rzutowych. Tych nie bał się za to Donyell Marshall. Weteran Philadelphii w kluczowej czwartej kwarcie rzucił 11 punktów, w tym trzy trójki i był jednym z autorów udanej pogoni 76ers.

Marcin Gortat w pierwszym meczu play-off wystąpił w trzecioplanowej roli, choć już przed rozpoczęciem decydującej części sezonu zdawał sobie sprawę, że powróci do roli zmiennika Howarda. Polak pojawił się na parkiecie najpierw w drugiej kwarcie, by dać chwilę odpoczynku liderowi Magic. Wrócił do gry dopiero w samej końcówce trzeciej części meczu, gdy prowadzenie jego zespołu było w miarę bezpieczne (79:61). Zszedł, gdy Magic roztrwonili 18 punktów przewagi i Stan Van Gundy musiał bronić wyniku. W obronie większych błędów nie popełnił, w ataku nie dostał ani jednej szansy na zdobycie punktów.

W sumie Gortat zagrał osiem minut, miał dwie zbiórki w obronie oraz po jednym bloku, stracie i faulu.

Drugi mecz z 76ers Magic zagrają w nocy z środy na czwartek polskiego czasu.

Pozostałe wyniki:

Atlanta Hawks - Miami Heat 90:64

Los Angeles Lakers - Utah Jazz 113:100

Denver Nuggets - New Orleans Hornets 113:84

Gortat: Orlando wygra na wschodzie - czytaj tutaj >

Ile Gortat będzie grał w play off? I czy zostanie w NBA?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.