NBA. Mavericks rozbili Suns, drugie miejsce na zachodzie o krok

Dallas Mavericks wysoko pokonali Phoenix Suns (115:90) i mają już taki sam bilans jak drudzy na zachodzie Los Angeles Lakers. Najlepszym zawodnikiem Suns był Marcin Gortat, który rzucił 15 punktów i miał dziewięć zbiórek, ale Polak nie był ze swojej gry zadowolony.

- Biorę winę na siebie. To ja jestem odpowiedzialny za pierwszą kwartę - mówił po meczu Gortat, ale jego cały zespół zaczął słabo, zwłaszcza w obronie. Suns kompletnie zawalili początek meczu i później nie byli już w stanie odrobić strat. Spotkanie zaczęli od straty 4:17 (cztery punkty Gortata) po niespełna pięciu minutach gry, a pierwszą kwartę przegrali aż 17:36. Na samym początku Suns mieli ogromne problemy z zatrzymaniem Dirka Nowitzkiego, który zdobył osiem z pierwszych 10 punktów dla Mavs.

Zespół z Dallas wywalczoną w pierwszej kwarcie przewagę później tylko minimalnie powiększył i bronił jej do samego końca. Suns grali niedokładnie w ataku, szwankowała obrona. Zespół z Arizony nie miał recepty na dobrą grę Nowitzkiego (19 punktów) oraz Shawna Mariona (18 oraz 11 zbiórek). Dobrze z ławki w Mavs zagrali Jason Terry i Peja Stojakovic, obaj rzucili po 17 punktów.

Gortat był najlepszym strzelcem i zbierającym Suns, jak zwykle grał z ogromną energią i ochotą do walki. Zdobył 15 punktów (6/12 z gry, ale tylko 3/7 z rzutów wolnych), miał dziewięć zbiórek, przechwyt oraz faul. Zagrał w sumie 28 minut, ani na moment nie pojawił się w czwartej kwarcie, gdy spotkanie było już rozstrzygnięte. Trener Arvin Gentry dał pograć Garretowi Silerowi - debiutant w ostatnich 12 minutach rzucił sześć punktów i miał zbiórkę. Robin Lopez zaliczył krótki epizodzik na początku drugiej kwarty, ale był kompletnie niewidoczny, nie oddał ani jednego rzutu, nie miał ani jednej zbiórki.

Oprócz Gortata jeszcze tylko Jared Dudley i Hakim Warrick rzucili więcej niż 10 punktów (obaj po 11), a Steve Nash zakończył mecz z dziewięcioma asystami i sześcioma punktami.

Dla Suns był to ostatni mecz na wyjeździe. W tym sezonie gracze z Arizony z 41 meczów poza własną halą wygrali tylko 17. Suns czekają jeszcze dwa mecze przed własną publicznością - w poniedziałek z Minnesotą Timberwolves i w środę z San Antonio Spurs.

Wygrana z Suns była niezwykle istotna dla Mavericks. Dzięki niej zespół z Dallas nadal jest w grze o drugie miejsce na zachodzie. Po niedzielnych meczach ma taki sam bilans jak Los Angeles Lakers, którzy przegrali piąty mecz z rzędu, tym razem musieli uznać wyższość Oklahoma City Thunder.

Mavericks by zająć drugie miejsce na zachodzie muszą wygrać o jeden mecz więcej niż Lakers. Patrząc w terminarz i na obecną formę mistrzów NBA wydaje się to całkiem realne. W poniedziałek Mavs grają z Houston Rockets (bez szans na play-off), a sezon kończą w środę meczem z New Orleans Hornets. Lakers we wtorek grają trudny mecz ze Spurs, a dzień później jadą do Sacramento.

Teoretycznie do wyścigu o drugie miejsce na zachodzie mogą włączyć się Thunder, ale zajmą je tylko wtedy, gdy Mavs i Lakers przegrają oba mecze do końca sezonu, a Thunder swoje dwa ostatnie spotkania (z Kings i Bucks) wygrają.

Dallas Mavericks - Phoenix Suns 115:90 . Kwarty: 36:17, 29:22, 15:21, 35:30. Mavericks: Nowitzki 19, Marion 18, Kidd 7 (1), Beaubois 5 (1), Chandler 4 oraz Stojakovic 17 (3), Terry 17 (3), Barea 15 (1), Stevenson 5 (1), Haywood 5, Cardinal 3 (1), Brewer 0. Suns: Gortat 15, Dudley 11, Hill 7, Frye 6, Nash 6 oraz Warrick 11, Brooks 9 (1), Childress 8, Carter 7 (1), Siler 6, Dowdell 4, Lopez 0.

Magazyn NBA. Dlaczego Suns Gortata nie zagrają w play-off?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.