Był to szósty mecz Gortata z rzędu, w którym rzuca on przynajmniej 13 punktów. W piątek, gdyby był skuteczniejszy (trafił pięć z 11 rzutów z gry, 3/5 z linii rzutów wolnych) i lepiej wykorzystał nieobecność kontuzjowanego środkowego Bucks Andrew Boguta. Polak do 13 punktów dołożył także sześć zbiórek, miał także asystę, przechwyt i blok, a to wszystko w 32 minuty. Robin Lopez, który rywalizuje z Gortatem o minuty, w 15 minut rzucił tylko trzy punkty, miał zbiórkę i trzy faule.
Suns wygrali dzięki niesamowitej trzeciej kwarcie. Od stanu 45:53 rzucili aż 19 punktów z rzędu i objęli prowadzenie, którego nie oddali już do końca. Dobrze grali Steve Nash, który rozdał 13 asyst i miał osiem punktów oraz Channing Frye (20 punktów) i Mickael Pietrus (20), który w pierwszej piątce zastąpił kontuzjowanego Vince'a Cartera. Najwięcej dla Bucks rzucił Corey Maggette - 21 punktów.
Suns są coraz bliżej miejsca gwarantującego play-off. Im bliżej końca sezonu, tym grają coraz lepiej, unikają głupich porażek. Od 26 stycznia nie przegrali dwóch meczów z rzędu, wygrali 12 z ostatnich 16 meczów. Ostatnio imponują grą ofensywną oraz dobrą formą całej drużyny - liderami są nie tylko doświadczeni Nash czy Grant Hill, ale ciężar zdobywania punktów w trudnych momentach biorą na siebie Frye, Pietrus czy Gortat. I nie zawodzą.
Dzięki zwyżce formy Suns mają bilans 32-28 na 22 spotkania przed zakończeniem sezonu i zajmują dziewiąte miejsce w Konferencji Zachodniej. Przed nimi są Memphis Grizzlies (8. miejsce, 34-29) oraz Portlan Trail Blazers (7., 34-27). Suns od rywali dzieli niewiele, ale trzeba pamiętać o niesłychanie trudnym terminarzu ekipy z Arizony w ostatnich meczach. Pięć z siedmiu kończących sezon spotkań Suns rozegrają na wyjeździe, zmierzą się m.in. ze Spurs, z Bulls i Hornets.
W Europie lepsi New Jersey Nets
