NBA. Magic pokonani własną bronią

Dobra obrona, szybki, kombinacyjny atak, dużo rzutów z dystansu i świetnie zastawiona deska - tak grali przeciwko Orlando Magic Oklahoma City Thunder. I okazało się to piekielnie skuteczne. Pokonali zespół Stana Van Gundy'ego jego własną bronią. Magic byli kompletnie bezradni i przegrali aż 74:102. Marcin Gortat zdobył osiem punktów

Magic do meczu przystąpili osłabieni. Z powodu kontuzji zagrać nie mogli Vince Carter i Ryan Anderson (obaj mają skręcone kostki) oraz zawieszony za doping Rashard Lewis. W pierwszej piątce Lewisa tym razem zastąpił Brandon Bass, ale spisał się sporo poniżej oczekiwań.

Magic w pierwszych 15 minutach utrzymywali dystans do Thunder, bo skutecznie pod koszem grał Howard. Gracze z Florydy nie mieli pomysłu jak zatrzymać grających z każdą minutą coraz szybciej gospodarzy. Trafiali Sefalosha, Durant i Westbrook, dobrze spod kosza Howarda wyciągał Nenad Krstić, który raz po raz dziurawił kosz Magic rzutami z dalekiego półdystansu, a Thunder systematycznie powiększali przewagę - pod koniec pierwszej połowy prowadzili już ponad 10 punktami.

Trener van Gundy często rotował składem, ale zmiany nie przynosiły rezultatu. Reddick ,który w ostatnich meczach jak szalony trafiał z dystansu, w niedzielę nie trafił sześciu trójek. Nieskutecznie i nonszalancko grali obaj rozgrywający - Jameer Nelson i Jason Williams. Jedynie Howard regularnie zdobywał punkty, na zbiórce dał się zdominować niesamowicie aktywnym graczom Thunder. Magic brakowało strzelca z dystansu, który potrafiłby też wejść pod kosz i zakończyć akcję punktami. To potrafią bardzo dobrze Carter, Anderson i Lewis, ale z nich Van Gundy w niedzielę skorzystać nie mógł.

W połowie trzeciej kwarty przy 21 punktowym prowadzeniu Thunder trener Van Gundy zdecydował się wzmocnić strefę podkoszową i postawił na swoje "dwie wieże". Po raz pierwszy w sezonie Marcin Gortat i Howard grali przez dłuższy okres czasu razem na parkiecie. Czy pomysł wypalił? Nie za bardzo. Po Gortacie było widać, że nie za bardzo wie, co ma robić jako silny skrzydłowy, słabo współpracował z Howardem, a na obwodzie wyraźnie brakowało jeszcze jednego gracza. Co więcej, Magic nie dogrywali tylu piłek do Howarda, bo pod koszem było już dość ciasno. Thunder na grę "dwiema wieżami" przez Magic odpowiedzieli celnymi trójkami, a przewaga wzrosła do 30 punktów. Przez pierwsze sześć minut czwartej kwarty Magic rzucili tylko dwa punkty i było jasne, że Thunder nie pokonają.

Gortat miał dobry moment w drugiej kwarcie, gdy zdobył cztery punkty (z czego dwa po mocnym wsadzie), twardo walczył w obronie i zablokował rzut Thomasa. Później było już gorzej. Nietrafione rzuty spod samego kosza, słabo zastawiona deska, błędy w przekazaniu w obronie - Gortat grał jak cały zespół Magic. Ostatecznie mecz zakończył z ośmioma punktami (4/8 za dwa), sześcioma zbiórkami, blokiem i stratą w ciągu 21 minut, które spędził na parkiecie.

Była to druga porażka Magic w tym sezonie. We wtorek gracze z Florydy grają z Charlotte Bobcats, a dzień później z Cleveland Cavaliers.

Oklahoma City Thunder - Orlando Magic 102:74

Kwarty: 23:25, 30:19, 26:13, 23:17.

Thunder: Durant 28 (2), Westbrook 17 (3), Krstic 14, Sefalosha 13 (3), Green 9 (1) oraz Thomas 8, Harden 5, Ollie 4, Collison 2, White 2, Livingston 0.

Magic: Howard 20, Nelson 10 (1), Barnes 8, Bass 8, Reddick 5 oraz Pietrus 15 (2), Gortat 8, Johnson 0, Williams 0.

O innych meczach NBA - przeczytaj tutaj ?

Copyright © Agora SA