Magic i Cavs przed meczem nr 4: klon Jamesa, głupie słowa Williamsa i troska o sędziów

W nocy z wtorku na środę czasu polskiego Orlando Magic podejmują Cleveland Cavaliers w meczu nr 4 finału Konferencji Wschodniej. Jeśli Magic wygrają, będą o krok od awansu do wielkiego finału NBA.

Eksperci chwalą Gortata. "Dał Magic kopa!"

- To prawdopodobnie najważniejszy mecz sezonu - mówi rezerwowy rozgrywający Magic Anthony Johnson. Cóż, apetyt rośnie w miarę jedzenia - jeszcze kilka dni temu wydawało się, że najważniejszy mecz sezonu, siódme, zwycięskie starcie w Bostonie z Celtics, Magic mają już za sobą. Ale teraz stoją przed wielką szansą przejęcia kontroli nad serią z Cavaliers - jeśli będzie 3:1, to zespół z Orlando może być jedną nogą w finale. W historii NBA zespół, który prowadził 3:1, wygrał 95 proc. serii do czterech zwycięstw. W 190 przypadkach zdarzyło się to aż 182 razy.

Ale jeśli Cavaliers wyrównają, to odzyskają przewagę własnego parkietu i rywalizacja rozpocznie się od początku.

Buńczuczny Williams

Magic, którzy poza pozycją niskiego skrzydłowego, z której regularnie punkty zdobywa LeBron James, mają nad Cavaliers przewagę na każdej pozycji. Dwight Howard radzi sobie z podkoszowymi rywala, mimo, że często wpada w kłopoty z faulami. Rashard Lewis gra o wiele lepiej niż Anderson Varejao, a Hedo Turkoglu, mimo wspomnianych problemów z Jamesem, wykonuje ważne akcje w ataku. Nawet obwodowi po stronie Magic (Rafer Alston, Courtney Lee, Anthony Johnson) grają na razie lepiej niż Mo Williams i Delonte West, choć przez startem serii wydawało się, że to Cavaliers będą mieli przewagę na tej pozycji. Lepiej grają też rezerwowi Magic, w tym Marcin Gortat, którzy są bardziej pożyteczni niż ich odpowiadający im koszykarze Cavaliers.

- Już wchodząc na parkiet wiedzieliśmy, że mamy kłopoty, bo Magic mają wiele przewag - przyznaje Williams. - To żaden sekret i wszyscy to wiedzą. Ale wygramy mecz nr 4. Wygramy całą serię - powiedział rzucający Cavaliers.

- Myślę, że macie zbyt wiele respektu wobec Magic - mówił do dziennikarzy Williams na konferencji po meczu nr 3, który Cavaliers przegrali w Orlando 89:99. - To dobry zespół, ale i my takim jesteśmy.

"Williams popełnił wiele błędów w niedzielę, ale na konferencji prasowej jeszcze bardziej pogorszył sytuację" - komentuje słowa zawodnika dziennikarz "Plain Dealer Reporter". "Takie słowa nie byłyby mądre nawet jeśli Cavaliers prowadziliby w tej serii i grali dobrze. A teraz wyglądają na po prostu głupie".

Williams, który w sezonie zasadniczym rzucał po 17,8 punktu na mecz przy 47 proc. skuteczności, przeciwko Magic zdobywa po 17 punktów, ale trafia już tylko co trzeci rzut (32 proc.). A to właśnie on miał dawać Jamesowi największe wsparcie. LeBron powiedział o słowach Williamsa, że są na miejscu i nie ma powodu, dla którego Cavaliers mogłoby zabraknąć w finale NBA. Ale w innej wypowiedzi stwierdził: - Gdybym mógł siebie sklonować, bylibyśmy w dużo lepszej sytuacji.

James zdobywa w serii Magic 41,7 punktu przy 53 proc. skuteczności. Za jego plecami poza Williamsem zawodzi także środkowy Zydrunas Ilgauskas, który trafia tylko 38 proc. swoich rzutów, a na dodatek bierze się za próby z dystansu (0/6 za trzy).

Sędziowie nie przeszkodzą?

- Musimy po prostu wyjść na boisko i grać. Nie będziemy się martwić o to, co mówią rywale - komentuje wypowiedzi przeciwników Howard.

W Orlando dużo mówi się natomiast o sędziowaniu. Na Florydzie słychać sporo pretensji pod adresem arbitrów, który zbyt przychylnym okiem traktują Jamesa. Ma tu działać tzw. bonus dla gwiazdy, w ramach którego Jamesowi wolno więcej. W meczu nr 2 liderowi Cavaliers nie odgwizdano jego faulu ofensywnego na Gortacie, a w spotkaniu nr 3 jako przewinienie oceniono czysty blok Howarda na Jamesie.

A że nie są to jedyne przypadki, na które zwraca się uwagę w Orlando, dziennikarze po meczu nr 3 poprosili o komentarz na ten temat trenera Magic Stana Van Gundy'ego. - Nic na ten temat nie powiem - odpowiedział trener. - Ale wy możecie o tym pisać. Liga nie ukarze was 25 tys. dolarów. Widzieliście, co się działo na parkiecie. Napiszcie o tym.

Dziennikarze napisali. Jeden z felietonistów stwierdził nawet z ironią, że zdziwił się, kiedy w momencie gdy James schodził z boiska przeciskając się przez grupę tancerek, sędziowie nie odgwizdali na nim przewinienia.

"Orlando Sentinel" wyliczył, że bilanse Magic w meczach, które prowadzili konkretni sędziowie. I uspokaja kibiców oraz zwolenników teorii spiskowych, że jeśli wierzą w statystyki, to we wtorek mogą być spokojni. Mecz nr 4 poprowadzą Marc Davis, Scott Foster i Steve Javie. Magic wygrali wszystkie siedem meczów, które prowadził przynajmniej jeden z tych sędziów.

Koszykarze o sędziach nie mówią, skupiają się na grze. - Nie możemy myśleć teraz o całej serii. Każdy mecz musimy traktować jak decydujące spotkanie nr 7 - mówi Howard. - Nie możemy mówić sobie, że prowadzimy 2:1 i teraz możemy ich znokautować.

Na Magic od kilku tygodni konsekwentnie stawia były gwiazdor NBA, a obecnie komentator TNT Charles Barkley. - Cavaliers nie są tak dobrzy w obronie, jak się wszystkim wydaje. Oni nie potrafią nikogo zatrzymać - zwraca uwagę Barkley wskazując na ofensywne wskaźniki Magic (100,3 punktu i 49 proc. skuteczności z gry w serii). - Orlando rzuca w każdej sytuacji jak chce.

Ale we wtorek znów może decydować ostatni rzut ze strony Cavaliers - w meczu nr 1 Williams spudłował potencjalnie zwycięską próbę, w meczu nr 2 wykorzystał ją James. Magic wiedzą dobrze jak to jest przegrywać w ostatniej sekundzie w meczu nr 4 na własnym parkiecie, kiedy prowadzi się 2:1... W półfinale konferencji z Celtics właśnie tak przegrali po rzucie Glena Davisa.

Wszystko o Magic i Gortacie - w serwisie Sport.pl

Kto wygra mecz nr 4?
Copyright © Agora SA