Gortat o meczu nr 7: Nie był najważniejszy w karierze

- Siódmy mecz w Bostonie był pasjonujący, ale ja w nim nie byłem wielką postacią. Wszedłem na 10 minut i zmieniłem tylko Dwighta Howarda - mówi środkowy Orlando Magic Marcin Gortat. Jego zespół wygrał na wyjeździe decydujący mecz z Celtics i awansował do finału Konferencji Wschodniej NBA, ale Polak, jako najważniejsze spotkanie w swojej karierze, wymienia inne.

- Pamiętam mecz nr 5 półfinału play-off Bundesligi, kiedy wygraliśmy 69:68 z Bambergiem, a potem zdobyliśmy z RheinEnergie Kolonia mistrzostwo - wspomina Gortat sezon 2005/06 w rozmowie ze Sport.pl. 25-letni środkowy był wówczas podstawowym zawodnikiem zespołu z Kolonii - regularnie wychodził w pierwszej piątce. Choć we wspomnianym, dramatycznym meczu, zdobył tylko sześć punktów w 11 minut.

Czy bez Gortata Magic też zaszliby aż do finał konferencji?

W mistrzowskim sezonie dla RheinEnergie Gortat zagrał w 42 meczach - średnio zdobywał po 6,8 punktu (przy znakomitej skuteczności - aż 71 proc. z gry!), miał 3,9 zbiórki i jeden blok na mecz. W finale z Albą, który zespół z Kolonii wygrał 3:1, Polak zdobywał po dziewięć punktów i miał 3,3 zbiórki. W czterech meczach trafił aż 15 z 19 rzutów z gry.

Dzięki zdobyciu mistrzostwa Niemiec Gortat zagrał w następnym sezonie w Eurolidze - w 14 meczach miał przeciętnie po 10,4 punktu (59 proc. z gry), 5,6 zbiórki oraz 1,1 bloku. Po zakończeniu rozgrywek i udanych występach w lidze letniej NBA, Magic podpisali dwuletni kontrakt z Gortatem.

- Wciąż mam nadzieję, że najlepszy mecz jest przede mną - mówi Polak. - Gdybym grał w pierwszej piątce, to pewnie mecz nr 7 w Bostonie byłby dla mnie wielkim przeżyciem. A tak, przez większość meczu dopingowałem tylko kolegów z ławki.

W nocy ze środy na czwartek czasu polskiego Magic z Gortatem w składzie zaczynają rywalizację z Cleveland Cavaliers. Transmisja w Orange Sport o 2.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.