Magic i Gortat upokorzyli mistrzów NBA!

Już trzy minuty przed końcem meczu nr 7 koszykarze Orlando Magic wiedzieli, że zagrają w finale Konferencji Wschodniej NBA. Marcin Gortat i jego koledzy upokorzyli Boston Celtics w ich hali - wygrali aż 101:82. Polak zdobył pięć ładnych punktów.

W czwartej kwarcie Magic zdemolowali broniących tytułu Celtics - rozpoczęli ją od wyniku 11:0, a całą wygrali 35:21. Znakomicie grał Hedo Turkoglu, który do tej pory w tegorocznym play-off spisywał się słabo - w niedzielę turecki skrzydłowy zdobył jednak aż 25 punktów (9/12 z gry, w tym 4/5 za trzy) i miał 12 asyst. Wśród nich były dwie do Gortata po akcjach dwójkowych z zasłoną - za pierwszym razem, w drugiej kwarcie, Polak wykonał piękny wsad na 35:21 , przy którym niemal dotknął głową do obręczy. Czy bez Gortata Magic też zaszliby aż do finału Konferencji Wschodniej?

Drugi kosz Gortata był o wiele ważniejszy - Polak wszedł na parkiet osiem minut przed końcem meczu, bo piąty faul popełnił Dwight Howard. Magic wygrywali wówczas 81:66, ale Celtics jeszcze wierzyli w wygraną. Po trójce Paula Pierce'a było 85:71 dla Magic i wtedy trzypunktową akcję wykonał Polak - po zasłonie dostał piłkę od Turkoglu i trafił z dwutaktu do kosza. Był przy tym faulowany i kiedy wygrzebał się z siedzących za linią końcową fotoreporterów, wykorzystał rzut wolny. W sumie zdobył pięć punktów, miał po dwie zbiórki i faule oraz stratę.

Celtics zbliżyli się jeszcze na 12 punktów (78:90 po trójce Ray'a Allena cztery minuty przed końcem), ale Magic odpowiedzieli takim samym rzutem Turkoglu i 11 punktami z rzędu. Kibice Celtics wychodzili z hali, trener Doc Rivers zdejmował podstawowych zawodników, a goście na stojąco cieszyli się przy ławce z pierwszego od 13 lat awansu do finału konferencji. Zagrają w nim z Cleveland Cavaliers - zespołem LeBrona Jamesa, który na razie w tegorocznym play-off gromił (4:0 z Detroit Pistons, 4:0 z Atlanta Hawks).

Magic dokonali rzeczy historycznej - Celtics aż 32 razy w historii prowadzili w seriach play-off 3:2 i zawsze je wygrywali. Teraz, po pięciu meczach, też było 3:2 dla obrońców tytułu, ale to raczej dlatego, że Magic mieli chwile słabości w kluczowych momentach. Osłabieni i zmęczeni Celtics nie byli lepsi od zespołu z Florydy. To Magic mieli więcej opcji w ataku, to oni lepiej bronili. Awansowali zasłużenie, choć powinni to zrobić wcześniej.

W meczu nr 7 Magic zagrali świetnie. Nie widać było ciążącej na nich presji - widać było za to zespołową grę i wykorzystywanie największych atutów. Goście znakomicie rzucali za trzy - wykorzystali aż 13 z 21 prób, czyli 61 proc. takich rzutów. Dobrze zaczęli mecz Rashard Lewis (w sumie 19 punktów), widowiskowe wsady pokazywał Howard (12 punktów, 16 zbiórek, pięć bloków), wszechstronnie grał Turkoglu, a grą dobrze kierował Rafer Alston (siedem punktów i trzy asysty już w pierwszej kwarcie).

Ale i inni zawodnicy mieli swój wkład w sukces - kolejne świetne spotkanie rozegrał Francuz Mickael Pietrus (17 punktów), który nie tylko trafiał w ważnych momentach (m.in. 3/3 za trzy), ale miał też cztery asysty i dobrze pilnował Allena i Pierce'a. Za Allenem przez większość meczu biegał J.J. Redick, którego za defensywę należy wyróżnić, ale rzucający Magic miał także świetny moment w ataku - w połowie trzeciej kwarty, kiedy Celtics zmniejszyli straty do czterech punktów (50:54), trafił za trzy, miał asystę, a potem skutecznie wszedł pod kosz.

Celtics pudłowali - mieli tylko 39 proc. skuteczności z gry, a za trzy trafili tylko cztery z 16 rzutów. Najlepszy był Allen (23 punkty), który wreszcie przełamał strzelcką niemoc, ale i on grał nierówno. Ważnych rzutów wolnych nie trafiał w czwartej kwarcie Pierce (15 punktów), mniej dołożyli w ataku podkoszowi, a Rajon Rondo, mimo niezłych statystyk (10 punktów, sześć zbiórek, 10 asyst) nie był widoczny.

Sprawdził się zatem scenariusz Gortata, który przed play-off przewidywał wyeliminowanie Philadelphia 76ers, a potem Celtics. Polak mówił też, że i w starciu z Cavaliers Magic mają przewagi na pewnych pozycjach. Jego zespół ma mistrzowskie ambicje i, choć pierścień na palcu Gortata wciąż wygląda nieprawdopodobnie, wszystko jest możliwe.

Boston Celtics - Orlando Magic 82:101. Kwarty: 17:27, 21:18, 21:23, 21:35. Celtics: R. Allen 23 (3), Pierce 16 (1), Davis 13, Rondo 10, Perkins 8 oraz Marbury 4, House 2, Scalabrine 2, Moore 2, T. Allen 2, Pruitt 0, Walker 0. Magic: Turkoglu 25 (4), Lewis 19 (2), Alston 15 (3), Howard 12, Redick 5 (1) oraz Pietrus 17 (3), Gortat 5, Lee 3, Johnson 0, Battie 0. Stan rywalizacji do czterech zwycięstw: 3:4. Awans Magic.

Zobacz skrót meczu - na Z czuba.tv >

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.