NBA. Paul Pierce miał to coś, czyli spostrzeżenia po pierwszym meczu Raptors - Wizards

Paul Pierce na buczenie i zaczepki kibiców Toronto Raptors odpowiedział najlepiej, jak mógł, fantastyczną grą. 37-letni skrzydłowy poprowadził Washington Wizards do bardzo ważnego zwycięstwa - pisze Michał Owczarek. Washington Wizards pokonali po dogrywce Toronto Raptors 93:86 i w rywalizacji do czterech zwycięstwo prowadzą 1-0. Drugi mecz w Toronto w nocy z poniedziałku na wtorek polskiego czasu.

1.

Paul Pierce przed play-off wdał się w medialną przepychankę dosłownie ze wszystkimi w Toronto. Stwierdził, że Raptors brakuje tego "czegoś", by się ich obawiać. Na jego słowa odpowiedzieli gracze Raptors, ale też media i kibice, którzy buczeli i wykrzykiwali obraźliwe hasła, gdy tylko piłka znajdowała się w jego pobliżu. Jak on na to zareagował? Najlepiej jak tylko mógł - w drugiej kwarcie rzucił 10 punktów w cztery minuty, wyprowadził Wizards na pięciopunktowe prowadzenie i uciszył publiczność. Raptors w końcówce się podnieśli, doprowadzili do dogrywki, ale w niej Pierce był w jednej z głównych ról - trafił piekielnie ważną "trójkę", a potem dwa rzuty wolne. 37-letni skrzydłowy rzucił 20 punktów, trafiając z 7 z 10 rzutów z gry. Dołożył do tego cztery zbiórki, przechwyt i blok. Ewidentnie miał to "coś".

2.

Przez cały sezon zastanawialiśmy się, co trener Wizards Randy Wittman zamierza robić, gdy rywale będą obniżać piątkę i wykorzystywać swoje przewagi na obwodzie. Przez 82 mecze zbyt wiele Wittman nie pokazywał, a Wizards najczęściej takie starcia przegrywali. W pierwszym meczu play-off Wizards swój pomysł pokazali - jako silny skrzydłowy grał Paul Pierce, a niskim skrzydłowym był Otto Porter i to w pewnych fragmentach przyniosło skutek.

Z drugiej strony, żeby nie przesłodzić trenerowi Wizards, w czwartej kwarcie dało znać o sobie jego przywiązanie do pewnych rozwiązań i zbyt wolna reakcja na wydarzenia na parkiecie. Zbyt długo zwlekał ze zmianami, pozwolił Raptors złapać wiatr w żagle i doprowadzić do dogrywki. Jeśli to on wymyślił, że decydującą akcję w końcówce czwartej kwarty John Wall ma zakończyć w najgorszy możliwy sposób, czyli rzutem z półdystansu, to też to obciąża jego konto.

3.

Raptors wygrali trzy mecze w sezonie zasadniczym z Wizards przede wszystkim dzięki lepszej grze w ataku. W pierwszym meczu ofensywa Raptors była fatalna. Podstawowi obwodowi (Lowry, DeRozan i Ross) trafili w sumie 11 z 41 rzutów z gry, kandydat do nagrody dla najlepszego zmiennika Lou Williams miał skuteczność na poziomie 25 procent. Bez solidnej gry w ataku Raptors nie mają czego w tej serii szukać, bo choć Wizards w obronie za bardzo nie zachwycili, to grali na tyle solidnie, by najpierw wypracować sobie przewagę, a w dogrywce pozwolić rywalom na ledwie 4 punkty. Do tego wygrali zdecydowanie walkę o zbiórki - 61:48 (19:10 w ataku).

4.

Przymiotnik solidny chyba najlepiej opisuje grę Marcina Gortata. Polak przyzwoicie grał w obronie, ale złapał dwa kompletnie niepotrzebne faule. Trafił trzy z sześciu rzutów z gry, miał osiem punktów, osiem zbiórek i asystę w 26 minut. Czego w jego grze zabrakło? Odrobiny więcej agresji w ataku. W drugiej połowie miał dwie okazje, by zakończyć akcje potężnym wsadem albo wymusić faul rywala, a zamiast tego raz zdecydował się rzucać delikatnym lobem (spudłował), raz oddał na półdystans do Drew Goodena. Odwagi, Marcinie! :-)

5.

Klątwa pierwszego meczu? Raptors jeszcze nigdy nie wygrali meczu otwierającego serię play-off (na siedem prób). Po raz drugi z rzędu od razu stracili też przewagę własnego parkietu. Z kolei Wizards kontynuują swoją świetną wyjazdową passę z zeszłorocznego play-off - wtedy wygrali pięć z sześciu meczów poza własną halą, w tym roku też zaczęli od zwycięstwa na parkiecie rywala.

6.

W sobotnim spotkaniu "dobrej koszykówki" zobaczyliśmy tyle, co kot napłakał. Walka, przepychanki, straty, złe pomysły i decyzje w ataku, lapsusy w obronie. Mecz oglądało się ciężko. Wahania w grze obu drużyn są straszne, a do tego doszła niemoc największych gwiazd obu drużyn. Mamy kontynuację tego, jak grali Wizards i Raptors w drugiej części sezonu. Wielkiej zmiany nie widać. Obawiam się, że ta seria szybko się nie skończy, a to dla fanów tzw. dobrej koszykówki nie jest optymistyczna wiadomość.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.