NBA. Gortat liderem sportowym, ale i mentalnym Wizards

W meczu numer pięć pomiędzy Indiana Pacers, a Washington Wizards Marcin Gortat był liderem zespołu, zdobywając 31 punktów oraz 16 zbiórek. Wyróżnił się jednak nie tylko w statystykach, ale i poza boiskiem. Jego kolega z zespołu John Wall zdradził po spotkaniu, że polski center dał mu niesamowite wsparcie przed spotkaniem, po tym jak młody rozgrywający był krytykowany za słabą grę w poprzednich meczach.

Mimo że jest to debiutancki sezon Walla w fazie play-off, to wielu oczekiwało od niego, że będzie liderem drużyny i weźmie na siebie większy ciężar gry. Np. w drugim meczu rozgrywanym w Indianapolis obrońca zdobył tylko sześć punktów przy zaledwie 15-procentowej skuteczności. Głównie krytykowany jest jednak za straty w kluczowych momentach.

W wygranym meczu numer pięć Wall był już drugim strzelcem zespołu, notując na swoim koncie 27 punktów. Wpływ na to mógł mieć Gortat, który przed rozpoczęciem spotkania zmotywował obrońcę, dając mu ogromne wsparcie mentalne.

- Tuż po ogłoszeniu wyjściowej piątki, on podszedł do mnie - opowiadał o Gortacie już po meczu Wall. - Większość chłopaków widziała, że jestem zamknięty w sobie przez cały dzień i tak naprawdę nie starali się mówić do mnie zbyt wiele. "March" walnął mnie dwukrotnie w klatkę piersiową, a ja powiedziałem coś w stylu: "Naprawdę nie mam ci teraz nic do powiedzenia".

- On z kolei odparł: "Jestem z tobą, bez względu na wszystko. W tym sezonie przeszliśmy już przez wszystko, także przez ten ostatni mecz. Chcę, żebyś wyszedł i walczył tak jak robiłeś to dla nas przez cały sezon". Odpowiedziałem mu takim samym "uderzeniem w klatę" - powiedział Wall.

Zobacz wideo

Gortat: Nie możemy wywierać na nim takiej presji

Sam Gortat zapytany po meczu o to, co powiedział Wall, odpowiedział, że zawsze będzie po jego stronie: - On ma dopiero 23 lub 24 lata. Nie możemy na nim wywierać takiej presji. I nie możemy winić tego dzieciaka, za każdym razem, gdy zespół przegrywa. Rozumiem, że on jest liderem, jest prawdziwą "głową węża" - powiedział Polak.

- W ostatecznym rozrachunku zawsze jestem z nim. W ostatecznym rozrachunku zawsze skoczę w ogień za tym gościem. Niezależnie od tego, czy będzie grał dobrze, czy źle, zawsze będę go wspierał i to właśnie powiedziałem mu przed meczem. Nie możemy wywierać takiej presji na człowieku, który pierwszy raz w swoim życiu gra w fazie play-off - dodał Gortat.

- Gdy zdobywa 30 lub 15 punktów i gdy zespół wygrywa, to wtedy wszyscy są podekscytowani, wszyscy klepią go po ramieniu, jednak gdy drużyna przegrywa, to wini się go za wszystko. Nie możemy tego robić temu dzieciakowi. On chce wygrywać, jest prawdziwym wojownikiem. Dziś wyszedł na parkiet, zagrał swój mecz i zagrał swój mecz razem ze mną, co jest całkiem "spoko" - zażartował polski center.

"Bawiłem się w pewnym momencie"

Gortat uzyskał we wtorek więcej punktów i zbiórek niż łącznie w dwóch poprzednich spotkaniach (6 i 13): - W meczach numer 3 i 4 to nie byłem ja. Mój czas przyszedł we wtorek. W pewnym momencie drugiej połowy po prostu bawiłem się na boisku - przyznał.

- Podeszliśmy do tego meczu z wielką desperacją. Ostatecznie moglibyśmy przecież żegnać się z rozgrywkami. Musimy w każdym spotkaniu i w każdej jego minucie grać tak, jakby był to ostatni mecz w sezonie. Teraz nie mamy już nic do stracenia - powiedział Gortat po meczu.

Wielki mecz Gortata na wielkich zdjęciach. Zobacz galerię >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.