Gortat na trójkę, dżoker Ponitka, czyli jak koszykarze zagrali z Ukrainą? [OCENY]

Polacy prowadzili już 75:61 w czwartej kwarcie, ale przegrali 83:84. Reprezentację koszykarzy i jej mecz z Ukrainą ocenia Łukasz Cegliński ze Sport.pl.

Polska drużyna na wrześniowym EuroBaskecie w Słowenii ma straszyć rywali przede wszystkim gwiazdami na pozycjach podkoszowych, więc w meczowych ocenach uwzględniać będziemy Marcina Gortata, Macieja Lampego, ale też dżokera, czyli najlepszego z pozostałych zawodników. Zespół otrzymuje ocenę zbiorczą, próbujemy też podsumować oceną poziom spotkania.

Marcin Gortat - 3. Zdobył 18 punktów przy bardzo dobrej skuteczności (7/9 z gry), ale miał tylko pięć zbiórek i nie zdominował strefy podkoszowej. 23-letni środkowy z Ukrainy, anonimowy przy graczu Phoenix Suns Kyrył Natiaszko, też zdobył 18 punktów, miał siedem zbiórek. "Polski Młot" pokazał kilka ładnych akcji, m.in. potężny blok w trzeciej kwarcie, ale miał też wiele niecelnych, złych podań.

W statystykach zapisano mu trzy straty, ale polski środkowy miał zdecydowanie więcej nieprecyzyjnych zagrań. Kilka z nich, co warto podkreślić, w sytuacjach, gdy podwajali go rywale z Ukrainy. Gortat powinien wtedy oddawać piłki na obwód i przyczyniać się do tworzenia tam przewag, ale musi do robić zdecydowanie dokładniej. Od Gortata jako lidera kadry trzeba po prostu wymagać więcej.

Maciej Lampe - nie zagrał. I było to widać właśnie w trakcie tych podwojeń i zacieśniania strefy podkoszowej przez Ukraińców - goście mogli pozwolić sobie na dużą koncentrację na Gortacie, bo w polskim zespole nie było drugiej wieży. Lampe jest wszechstronniejszy niż Gortat, nieźle radzi sobie daleko od kosza, sprawia, że rywal nie może łatwo podwajać jednego z wysokich. W piątek go brakowało, gra podkoszowych nie była siłą Polaków.

Dlaczego Lampe nie zagrał? W transmisji telewizyjnej powiedziano, że leczy łokieć, który potłukł sobie w jednym z wcześniejszych sparingów. Ale przyczyną jest zastrzyk, który 28-letni środkowy dostał w kręgosłup. Lampe od jakiegoś czasu lata do Niemiec na profilaktyczne leczenie, by wzmacniać plecy. Po takim zastrzyku nie może ponoć przez jeden dzień podejmować wysiłku. W trakcie meczu z Ukrainą Lampe przykładał sobie do krzyża torebkę z lodem, w sobotę z Wielką Brytanią ma zagrać.

Dżoker na piątkę: Mateusz Ponitka. 20-letni skrzydłowy wyszedł w pierwszej piątce i zdobył 23 punkty - najwięcej w polskim zespole. Ponitka trafił siedem z 10 rzutów z gry, w tym dwie z trzech trójek. Oba celne rzuty z dystansu oddał po próbach z narożników boiska - przy jednej z nich był faulowany i wykorzystał rzut wolny.

Ale Ponitka, już bardziej w swoim stylu, biegał też do kontry, próbował kończyć akcje wsadami, kilka razy odnalazł się po podaniach kolegów pod samą obręczą. Wymusił też siedem fauli i wykorzystał siedem z ośmiu rzutów wolnych. Jak skomentował swoją grę? - Cóż z tego, skoro zespół przegrał? - odpowiedział Ponitka. Ano to, że być może znalazł się bliżej pierwszej piątki na ME.

Drużyna - 4- lub 1. Zależy, który fragment meczu brać pod uwagę. Jeśli pierwsze 35 minut - to ocena jest prawie dobra. Jeśli ostatnie pięć - niedostateczna. Polacy długo kontrolowali grę, choć wspomniany Natiaszko, a także strzelcy "trzymali" Ukrainę w grze. W pierwszej części gospodarze częściej grali pod kosz do Gortata, w drugiej Dirk Bauermann zdecydował się na dłuższy okres gry niską piątką, gdzie środkowego otaczali np. Krzysztof Szubarga, Michał Chyliński, Adam Waczyński i Przemysław Zamojski. Celem takiej gry jest przyspieszenie podań i gry na obwodzie, i to się udawało - szczególnie na przełomie trzeciej i czwartej kwarty, kiedy Polacy trafili aż osiem trójek z rzędu! Najlepiej z tego zestawu grał Chyliński (12 punktów, trzy asysty) - drugi kandydat na dżokera po Ponitce.

Ale końcówka była fatalna. Polacy nie poradzili sobie z agresywną obroną i podwojeniami stosowanymi przez rywali, nie trafili kilku rzutów, a w ostatnich sekundach pozwolili przeciwnikom przeprowadzić kontrę zakończoną trójką oraz wykorzystać fatalny błąd Łukasza Koszarka, który źle wybił piłkę. Ukraińcy zwycięskiego kosza zdobyli po czasie, ale to nie zmienia faktu, że Polacy zakończyli mecz katastrofalnie. - Dobrze jednak, że teraz, a nie podczas ME - tak komentowali to trener i zawodnicy. I trudno się z nimi nie zgodzić.

Dwa słowa o tych, którzy rozczarowali: Michał Ignerski i Thomas Kelati grali po 20 minut każdy, spudłowali siedem rzutów z gry, byli niewidoczni. Jak na kluczowych graczy wypadli słabiutko.

Mecz - 3+. Niby były dobre momenty - szczególnie w drugiej połowie, kiedy najpierw solidna obrona pozwoliła na szybkie, efektowne ataki, a potem mądrze rozprowadzana piłka dawała pozycje do rzutów za trzy, które wpadały do kosza - ale cały mecz nie był ładny. Szczególnie jeśli jako wyznacznik przyjmiemy efektowne spotkanie z Belgami. Grze Polaków brakowało płynności, a także zdecydowania polegającego na zadaniu ciosu, po którym rywal nie wstanie. Ukraińcy przegrywali różnicą 14 punktów, ale się nie poddali. Biało-czerwoni zbyt wcześnie skończyli walczyć, czego efektem była fatalna końcówka.

Plusik przy trójeczce za końcówkę. Ostatecznie była emocjonująca, prawda?

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Agora SA