NBA. Udana pogoń Suns i zwycięstwo z Lakers. Dobry mecz Gortata, świetny Beasleya

Phoenix Suns odrobiło w czwartej kwarcie 13 punktów straty i pokonało Los Angeles Lakers 92:86. Świetny mecz zagrał Michael Beasley, który trafiał ważne rzuty w końcówce. Marcin Gortat miał 14 punktów i 12 zbiórek.

Lakers zagrali katastrofalnie w ataku w czwartej kwarcie. Na dziewięć minut przed końcem meczu mieli 13-punktową zaliczkę, ale nie byli w stanie jej utrzymać. Po serii strat, niecelnych rzutów ekipy z LA i dobrej grze w defensywie Phoenix na trzy i pół minuty przed końcem doprowadziło do remisu po trójce Dudleya. Minutę później miało już cztery punkty więcej niż rywale, bo trudne rzuty z półdystansu trafili Beasley i Scola.

Lakers doprowadzili do zaciętej końcówki, bo za zdobywanie punktów wziął się Bryant. Najpierw trafił po wejściu z prawej strony kosza, chwilę później wykorzystał dwa rzuty wolne. Jednak w ostatniej minucie punktowali już tylko gracze z Phoenix. Na 42 sekundy przed końcem trudny rzut spod kosza trafił Beasley, a w odpowiedzi w podobnej akcji spudłował Bryant. Lakers faulowali taktycznie, a Suns trafiali rzuty wolne. Bryant i Clark próbowali rzutami z dystansu jeszcze zmniejszać straty, ale pudłowali i przegrali w Phoenix 86:92.

Suns przerwali serię dwóch meczów bez zwycięstwa. Odkąd zespół objął Lindesy Hunter Suns wygrali trzy z pięciu meczów. Lakers przegrali po raz pierwszy od trzech spotkań. Mecz w Phoenix był ich pierwszym z siedmiomeczowej serii wyjazdowej.

Suns do zwycięstwa poprowadził Michael Beasley, który zdobył aż 27 punktów. Skrzydłowy odżył po zmianie trenera. Środowy mecz zaczął na ławce, gdy wszedł na parkiet zaliczył dwa pudła i jedną stratę, ale później był najlepszym zawodnikiem Suns. Trafiał trudne rzuty z półdystansu, zdobywał punkty spod kosza, w tym w decydujących momentach meczu. Robił wszystko to, czego od początku sezonu od niego oczekiwano. Do 27 punktów dołożył sześć zbiórek, pięć przechwytów i trzy asysty.

Bardzo dobry mecz zagrał Marcin Gortat. Polski środkowy całkiem nieźle radził sobie przeciwko Dwightowi Howardowi, którego był zmiennikiem w czasach gry w Orlando Magic. Pokazał, że punkty potrafi zdobywać na różne sposoby - dobijał niecelne rzuty partnerów, trafiał spod samego kosza po dobrych podaniach Dragicia oraz z większej odległości od kosza. Najlepszy moment miał w drugiej kwarcie, gdy zdobył osiem punktów z rzędu. W meczu Gortat rzucił 14 punktów (7/13 z gry), miał 12 zbiórek, trzy asysty, ale całą czwartą kwartę, gdy Suns odrobili straty, oglądał z ławki rezerwowych. Howard zdobył dziewięć punktów i miał 14 zbiórek, ale końcówkę spotkania oglądał z ławki rezerwowych, bo znów uszkodził bark.

Najwięcej punktów dla Lakers zdobył Bryant (17), który znów przez większość meczu skupiał się na podawaniu, a nie na rzucaniu. Przez większość spotkania był podwajany, wtedy oddawał piłkę partnerom. Gdy miał przy sobie jednego rywala, grał sam na sam. W końcówce musiał wziąć ciężar gry na swoje barki. Odrobił czteropunktową stratę na minutę przed końcem, ale nie trafił ważnego rzutu spod kosza 30 sekund później. Do 17 punktów dołożył dziewięć asyst i pięć zbiórek.

15 punktów dla Lakers zdobył Metta World Peace, 14 miał Pau Gasol, a 13 Antawn Jamison.

Niezbyt udany powrót do Phoenix miał Steve Nash. Rozgrywający, uznawany przez wielu za najlepszego zawodnika Suns w historii, w środę rzucił 11 punktów, miał cztery zbiórki i dwie asysty. Przed meczem został gorąco przywitany przez kibiców, ale w trakcie spotkania sentymentów już nie było.

Suns z bilansem 16-30 zajmują przedostatnie miejsce na zachodzie. Lakers (20-26) są na dziesiątym miejscu. Drużyna Gortata kolejny mecz zagra w piątek z Dallas Mavericks.

Więcej o:
Copyright © Agora SA