NBA. Czy Marcin Gortat jest gwiazdą

W Polsce jest. Wielką, i to już od trzech lat. W USA nie jest pomimo ostatnich imponujących osiągnięć. - Rywale wciąż traktują mnie jak rezerwowego w Orlando i bronią przeciwko mnie tak jak do tej pory. Ale w porządku. Po meczu to ja zwykle jestem zadowolony - mówi koszykarz.

Marcin Gortat w Meczu Gwiazd NBA? Głosuj! ?

W piątek Polak rzucił 24 punkty i miał 12 zbiórek w wyjazdowym meczu z Boston Celtics, który jego Phoenix Suns wygrali 79:71. W pierwszej kwarcie Gortat zdobył 14 pkt z rzędu, a kolega z drużyny poważany Grant Hill porównał potem kilka zwodów Polaka do akcji wielkiego Hakeema Olajuwona. W poniedziałek center z Łodzi znów był najjaśniejszym punktem swojej drużyny - zdobył 19 punktów, miał także 17 zbiórek.

W minionym tygodniu Gortat trzykrotnie rzucał ponad 20 pkt. Ma drugą najlepszą skuteczność rzutów w lidze. Ponad 10 pkt i zbiórek zdobywał w ośmiu kolejnych spotkaniach. Po zdjęciu niewygodnego opatrunku ze złamanego kciuka ma średnio po 17,2 pkt i 11,4 zbiórki. "Gdyby Suns osiągali lepsze wyniki, byłby kandydatem do meczu gwiazd" - pisze "Arizona Republic".

Gwiazda Polaka nie błyszczy jednak równomiernie - trzy lata temu, kiedy wybuchła u nas "Gortatomania", miała blask oślepiający. Wtedy krajową koszykówką interesowała się garstka fanów, a łodzianin z Orlando Magic stał się pierwszym Polakiem w finale NBA i pierwszym polskim koszykarzem, którego w USA zauważył ktoś więcej niż tylko kibice jego klubu.

Amerykanie doceniali waleczność, zdolność do poświęceń i wyrazistą osobowość Gortata, które w Orlando czyniły z niego kogoś na wzór Marcina Wasilewskiego w piłkarskiej reprezentacji Polski. Twardziela, dobrego ducha zespołu, ale nie gwiazdę czy niezastąpionego gracza. Status Gortata w Polsce był oderwany od rzeczywistości.

Kiedy przed rokiem, już w Phoenix, Gortat zaczął spędzać w NBA dużo czasu na boisku, ekscytacji zaczęło dorównywać niedowierzanie. Zastanawialiśmy się na łamach "Gazety": czy uwolniony z łańcucha Orlando Polak rzeczywiście jest tak dobry jak jego ostatnie mecze, czy też pomaga mu splot różnych okoliczności?

Teraz Gortat staje się liderem drużyny NBA, ale wielu wciąż przykłada do niego miarkę właściwą polskim trenerom, którzy dziesięć lat temu, patrząc na dryblasa nieumiejącego kozłować, zlekceważyli jego ambicję i chęć do pracy. Gortat wyjechał do Niemiec, gdzie ruszył w pogoń za marzeniami. Dogania je stopniowo, choć nam jego każdy kolejny krok wydaje się tym ostatnim, po którym na postęp nie ma już miejsca.

Gortatowe postępy w USA doceniane są na każdym kroku, lecz gwiazdą NBA Polak nie jest. Zachwalający jego grę zwykle dodają różne "ale". Uzasadnione "ale": Paul Coro piszący o Suns w "Arizona Republic" w obszernym tekście poświęconym Gortatowi po meczu z Celtics wylicza, że Polak nie jest koszykarzem, którego boją się rywale, nie wymusza fauli, słabo wykonuje rzuty wolne, mógłby lepiej zbierać piłkę. Owszem, po letnich treningach z Olajuwonem zwiększył arsenał zagrań w ataku, ale wciąż aż 78 proc. jego trafień to kosze po podaniach kolegów, co świadczy o niewielkiej kreatywności Polaka. Wśród liczących się środkowych większy odsetek trafień po asystach ma w NBA tylko Tyson Chandler, specjalista od defensywy z New York Knicks.

Ogólnokrajowe serwisy - ESPN, "Sports Illustrated" czy Yahoo! - o Gortacie wspominają rzadko. - Nie wzbudza wielkiego zainteresowania, bo Suns nie należą do czołówki - mówi "Gazecie" Seth Pollack, dziennikarz serwisu SB Nation Arizona. - Patrzy się na niego jak na kogoś, kto ma dobre statystyki, bo gra w słabym zespole. Rywale są świadomi jego atutów i kiedy trzeba, potrafią na nie zareagować - tak jak Los Angeles Lakers, którzy w końcówce meczu z Suns zupełnie zneutralizowali jego akcje ze Steve'em Nashem - tłumaczy dziennikarz.

- Wiem, że mogę grać lepiej - powtarza jednak niestrudzony Gortat. I wypada wreszcie mu uwierzyć. Wyjazd do Niemiec, gra w Eurolidze, wybór w drafcie NBA, podpisanie pierwszej umowy, rola zmiennika w zespole finalisty ligi, podpisanie wielomilionowego kontraktu, eksplozja ofensywna po transferze do Phoenix, świetny ostatni tydzień... W rozważaniach o przyszłości Polaka najbardziej logicznie brzmi pytanie o to, kiedy wykona następny krok. W górę.

Marcina Gortata rekordy w NBA - lider Suns buduje swoją pozycję za oceanem ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.