Dirk Bauermann: Jestem rozczarowany tym, że nikt nie patrzy na pozytywy

- W meczu z Czechami mieliśmy świetną pierwszą kwartę, a kilka minut przed końcem prowadziliśmy ośmioma punktami. Z Chorwacją zrobiliśmy wiele, by wrócić do walki o wygraną. Było wiele pozytywnych rzeczy. Powtórzę - nie wiem, dlaczego patrzy się tylko na negatywne. To mnie zaskakuje i uważam, że jest nie fair wobec drużyny - mówił po porażce 70:74 z Chorwacją trener reprezentacji koszykarzy Dirk Bauermann.

Polacy, którzy w słoweńskim EuroBaskecie zapowiadali walkę o awans z trudnej grupy C, po czterech dniach i trzech meczach z Gruzją, Czechami i Chorwacją, stracili szanse na awans.

Łukasz Cegliński: Polacy mają bilans 0-3 i mistrzostwa się dla nich skończyły, jeśli chodzi o walkę o awans do drugiej rundy...

Dirk Bauermann: Turniej się nie skończył, mamy jeszcze dwa mecze do rozegrania.

Ale co się stało, że przegraliście te trzy mecze? Nie mieliśmy pewności, że będzie lepiej, ale oczekiwania były wyższe.

- Powtórzę to, co już mówiłem - uważam, że mamy dobry zespół, ale gramy w bardzo silnej grupie. Wiele drużyn nie zdawało sobie sprawy, że Gruzja jest taka mocna. Spójrzcie też na Chorwację, której praktycznie wszyscy gracze występują w Eurolidze. Każdy zespół w tej grupie jest bardzo silny, a my mieliśmy dwie bardzo dobre szanse, by wygrać mecz. Jeśli na tym poziomie dochodzisz do sytuacji, w której masz taką okazję, to jest to wszystko, o co możesz prosić. A takie zacięte mecze czasami się wygrywa, a czasami przegrywa. Nam, niestety, dwa razy z rzędu się nie udało.

W każdym z trzech spotkań zespół miał moment - dłuższy lub krótszy - w którym grał bardzo źle. Dlaczego?

- Jestem bardzo rozczarowany tym, co słyszę, bo wygląda na to, że nikt nie chce spojrzeć na rzeczy, które robimy dobrze. Nikt. Nie wiem, dlaczego tak jest, ale uważam, że to źle. W meczu z Czechami mieliśmy świetną pierwszą kwartę, a kilka minut przed końcem prowadziliśmy ośmioma punktami. Z Chorwacją zrobiliśmy wiele, by wrócić do walki o wygraną. Było wiele pozytywnych rzeczy. Powtórzę - nie wiem, dlaczego patrzy się tylko na negatywne. To mnie zaskakuje i uważam, że jest nie fair wobec drużyny.

Może jest tak dlatego, że wyniki są złe.

- Ale sport nie jest tak prosty. Zawsze możesz spojrzeć na wynik i powiedzieć, że jest źle. Ale możesz też popatrzeć na to, jak grała drużyna w dwóch ostatnich spotkaniach. Oczywiście, w pierwszym meczu zagraliśmy bardzo źle, nie ma co do tego wątpliwości. Z Czechami i z Gruzją zespół grał naprawdę dobrze. Walczyliśmy bardzo mocno i na to też trzeba zwracać uwagę. I nikt na to nie patrzy, to dziwne.

Ten pozytyw w grze to umiejętność podniesienia się po porażkach lub trudnych momentach?

- W trakcie tych chwil, kiedy graliśmy dobrze, goniliśmy rywala, było wiele dobrych akcji. Zatrzymywaliśmy przeciwnika w obronie, w defensywie graliśmy agresywnie, dobrze przekazywaliśmy krycie, wchodziliśmy w świetny rytm. Wiele drużyn, przegrywając różnicą 17 punktów, poddałoby się, szczególnie w pierwszym meczu po porażce jednym punktem w końcówce. A my się nie poddaliśmy, walczyliśmy, wierzyliśmy w siebie. Uwierzcie mi, niewiele zespołów ma taką umiejętność.

Ale jak się przegrywa 2:19 na początku meczu, to potem traci się wiele energii, by wrócić do walki o wygraną.

- To prawda i to jest problem. Musisz grać tak twardo, że szybciej tracisz siły. Ale przecież to nie jest tak, że ktoś pozwala sobie na takie straty z rozmysłem. Czasem to się po prostu zdarza. I wtedy najważniejsze jest to, czy zespół ma w sobie na tyle siły, jakości i charakteru, by się podnieść. I nasi chłopcy to pokazali.

Spodziewał się pan lepszej formy Marcina Gortata i Macieja Lampego w tym turnieju?

- Nie spodziewajcie się po mnie nawet słowa krytyki o moich zawodników.

To może oceni pan ich formę?

- Bez komentarza. Powiem tylko, że obaj są całkowicie zaangażowani w to, by zespół wygrywał, chcą tego tak bardzo, jak każdy z nas.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.