EuroBasket 2013. Cegliński z Celje: Dlaczego tak późno?!

- Gdyby Polacy w całym turnieju grali z taką pasją i wiarą, rezygnując z mało produktywnego duetu Marcin Gortat - Maciej Lampe, moglibyśmy realnie myśleć o awansie z grupy. Niewytłumaczalne przestoje sprawiły jednak, że po raz trzeci płaczemy po porażce - pisze z Celje Łukasz Cegliński. Polacy przegrali z Chorwacją 70:74.

Po pierwszym, wysoko przegranym mecz z Gruzją w pierwszym tekście po spotkaniu użyłem słów: zawód, wstyd, kompromitacja.

Po drugim, przegranym w ostatnich sekundach z Czechami po fatalnych błędach w obronie, w pierwszym momencie po meczu nie byłem w stanie napisać nic.

Po pierwszych pięciu minutach trzeciego, z Chorwacją, kiedy Polacy przegrywali 2:19, miałem totalną pustkę w głowie... - wstukałem tylko na Twitterze.

Polacy w niewytłumaczalny sposób pozwalali Chorwatom na wszystko, a sami walili głową w mur. Co prawda w pierwszej akcji Marcin Gortat zablokował Bojana Bogdanovicia, ale Adam Waczyński zgubił piłkę w kontrze i to Bogdanović wsadem dał prowadzenie 2:0 swojej drużynie. A potem były trójki, niecelne rzuty Gortata i Macieja Lampego, straty Polaków, błędy w obronie. Wszystko - wszystko! - co najgorsze. Polacy wyglądali na zdezorientowanych, zbitych, zagubionych.

Byli na deskach, byli liczeni. Ale wstali!

Zerwali się do walki dzięki najniższemu na turnieju, ale mającemu wielkie serce Krzysztofowi Szubardze. I zdecydowanie najlepszemu w polskim zespole w Słowenii Michałowi Ignerskiemu, który grał mądrze, skutecznie, walecznie. Biało-czerwonym wciąż zdarzały się fatalne straty i błędy w obronie, ale z minuty na minutę proporcje zmieniały się na korzyść skutecznych, a nawet efektownych akcji w ataku.

Trzy minuty przed końcem po wejściu pod kosz (!) niesamowitego Szubargi, było już tylko 65:66. Chwilę później "Szubi" znów zmniejszył straty do punktu po przechwycie na środku boiska. Prowadzenie było blisko, bliziutko. W kluczowych momentach zabrakło zbiórek w obronie, ale Polacy wyrywali piłki w ataku. Ale trójki Ignerskiego nie wpadły już do kosza, a ta Koszarka się z niego wykręciła.

Jakże załamani byli Polacy po tym spotkaniu...

W niedzielę mecz z Hiszpanią, w poniedziałek spotkanie ze Słowenią. Patrząc na to, co dzieje się z biało-czerwonymi, nie można wykluczyć niczego - walki jak równy z równym, ale też dwóch wysokich porażek z Hiszpanami i Słoweńcami. Czekamy, choć to już beznadziejne czekanie.

Dotychczas, w 26 występach na mistrzostwach Europy, Polacy nie wygrali meczu tylko raz - w 2007 roku. Ale wówczas kadra trenera Andreja Urlepa bez kilku podstawowych graczy w trzech meczach z Francją, Słowenią, Włochami walczyła, plamy nie dała.

Ta Dirka Bauermanna - mimo tej walki z Chorwacją i wyrównanego meczu z Czechami - dała bardzo dużą. I ma "szansę" na najgorszy wynik Polaków na mistrzostwach w historii.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.