EuroBasket 2013. Polacy dostali srogie lanie od Gruzji

Gorzej EuroBasketu polscy koszykarze zacząć nie mogli. W pierwszym meczu sromotnie przegrali z Gruzją 67:84.

Polacy zapomnieli o wszystkich swoich atutach, nie potrafili zatrzymać Gruzinów. Rywale grają bardzo prostą koszykówkę - szybko napędzają akcje i szukają jak najprostszego jej zakończenia. Przeciwko słabo broniącym Polakom zadanie mieli ułatwione.

Cincadze swoimi podaniami z łatwością rozbijał obronę biało-czerwonych, a dostarczane przez niego piłki na punkty zamieniali Sanikidze, Markoiszwili i Szermadini. Gruzini po pierwszej połowie mieli sześć punktów zaliczki, na koniec pierwszej połowy mieli już 17 punktów więcej. Trafiali spod kosza, po wejściach w pole trzech sekund, z półdystansu i dystansu - w zasadzie nie mieli problemów z żadnym z rzutów. Byli ruchliwi, szybko kończyli akcje, wykorzystywali każdy centymetr wolnego miejsca i decydowali się na rzuty. A te wpadały.

Defensywa miała być znakiem firmowym drużyny Bauermanna, a w pierwszej połowie nie było jej zupełnie. Gruzini z łatwością mijali pierwszą linię obrony polskiego zespołu. Polacy stracili 39 punktów, mieli problemy z przekazywaniem krycia, gubili się na zasłonach, Gruzini uciekali im za plecami i zdobywali łatwe punkty spod samej obręczy. Brakowało zastawienia przy zbiórce. Biało-czerwoni po prostu grali fatalnie. W ataku nie było lepiej - pięć pudeł z dystansu, pięć przestrzelonych rzutów wolnych (z czego trzy Marcina Gortata). Polacy nie byli w stanie wykorzystać swoich atutów - Gortata i Lampego, którzy byli dobrze odcinani od piłek lub podwajani. Do tego doszły fatalne straty, niecelne podania.

Bauermann był wściekły. W połowie drugiej kwarty zdenerwowany wziął czas, wbiegł na parkiet i ochrzanił swoich zawodników. Niewiele to pomogło. Polacy od tego momentu do końca pierwszej połowy rzucili dwa punkty, stracili ich 15. Przegrywali 39:22.

Po przerwie nie było lepiej. Bauermann rotował składem, próbował gry z Koszarkiem i Szubargą obok siebie, wprowadzał zmienników. Polacy zaczęli grać nieco szybciej, ale Gruzini cały czas utrzymywali przewagę. Bardzo mądrze bronili - zmieniali sposób krycia, biało-czerwoni zdawali się być tym zaskoczeni. Raz obrona strefowa, raz każdy swego, raz obrona kombinowana. Wytrącało to Polaków z łatwością. Rywale na każdą dobrą akcję biało-czerwonych odpowiadali swoim celnym rzutem. Ich przewaga cały czas rosła. Na koniec trzeciej kwarty Gruzja miała 18 punktów zaliczki, mecz wygrała 84:67.

Marcin Gortat rzucił 12 punktów, miał osiem zbiórek i cztery asysty. Powodów do zadowolenia nie ma. Słabo bronił przeciwko Szermaidniemu, który miał 13 punktów i 9 zbiórek. Lampe, drugi z liderów, miał tylko 10 punktów i cztery zbiórki. A do tego problemy z faulami. Podobnie jak Thomas Kelati i Michał Ignerski. Rzuty z dystansu, które wpadały w sparingach seriami, w meczu z Gruzją drogi do kosza znaleźć nie mogły. Polacy trafili dwukrotnie. Rywale siedem razy. Do tego doszła fatalna skuteczność z rzutów wolnych (8/13).

Najwięcej punktów dla Gruzji rzucił Sanikidze - 23, miał też sześć zbiórek. Markoiszwili dołożył 18 punktów.

Polacy zbyt wiele czasu na rozpamiętywanie porażki nie mają. Już w czwartek grają kolejny mecz - ich rywalem będą Czesi. Początek spotkania o godz. 17.45. Relacja Zczuba i na żywo w Sport.pl.

Więcej o:
Copyright © Agora SA