Kolarstwo. Schleck nowym liderem Tour de France

Niech żyje kolarstwo! Na pasjonującym etapie do l'Alp d'Huez był pech i gonitwa życia Cadela Evansa, heroiczna próba obrony honoru przez Alberto Contadora, walka do utraty sił i żółtej koszulki Thomasa Voecklera. I śmiałe zwycięstwo młodego Pierre'a Rollanda.

Tysiące fanów nie mogą się mylić. Wejdź na Facebook.com/Sportpl ?

Francuz, kolarz 24-letni, pół roku trenował na serpentynach Sabaudii przed TdF. - Tutaj też jeździłem. Wiedziałem, że szósty zakręt od końca jest dobry do ataku. Powiedziałem sobie: nie chcę być drugi. Zaatakuję, nawet jeśli potem miałbym przyjechać wyczerpany za wszystkimi. Wiele razy oglądałem zwycięstwa Lance'a Armstronga i Marco Pantaniego na L'Alp d'Huez i marzyłem, żeby wygrać właśnie tutaj - mówił za metą pierwszy francuski zwycięzca etapowy w tym roku i pierwszy od 1986 francuski triumfator na legendarnych "agrafkach". Wówczas wygrał wielki Bernard Hinault (wjeżdżając na metą w geście solidarności pod rękę z Gregiem LeMondem), który w piątek gratulował rodakowi triumfu. Tam każdy z 21 zakrętów jest ponumerowany, a w wypożyczalniach rowerów w Le Bourg d'Oisans, gdzie zaczyna się wspinaczka, zapisuje się nazwiska zwycięzców i rekordy trasy z szacunku dla skrajnego wysiłku i odwagi.

Triumf Rollanda był dla kolarskiej Francji lekiem na żal po utracie żółtej koszulki przez Voecklera. Nie jest świetnym góralem, a jednak rekordowo długo opierał się specjalistom. - Zwalniam cię z obowiązków, pędź - powiedział Voeckler do Rollanda, kolegi z drużyny i pomocnika w trudnych chwilach. Dobrnął do L'Alpe 3 min 23 s za rodakiem.

Triumf Rollanda był jednocześnie klęską Contadora w desperackiej walce o zachowanie twarzy i o zwycięstwo choćby etapowe.

Trzykrotny zwycięzca wyścigu doznał klęski poprzedniego dnia - stracił cztery minuty do Andy'ego Schlecka i za metą mówił załamany, że czwarte zwycięstwo w Tour de France jest już niemożliwe. Tracił do Voecklera 4 min 44 s, do najgroźniejszych przeciwników: Andy'ego Schlecka - 4,29, jego starszego brata Francka - 3,36, do Cadela Evansa - 3,32. Hiszpan wiedział już, że starty są nie od odrobienia. Na honorowy atak zostawił sobie ostatni podjazd 109-kilometrowego etapu. Wykorzystując przejazd motocykla, rzucił się do ataku na pierwszych serpentynach, szybko zyskał minutę przewagi nad porozrywanymi grupkami, ale potem siły z niego uszły. Na metę wjechał 23 s za Rollandem z miną, jakby czekał tam na niego mandat do zapłacenia.

Za jego połowicznym sukcesem w walce o honor i o choćby wątłe szanse na podium w Paryżu stał niezwykły australijski kolarz Evans.

Na pierwszym podjeździe - pod Col du Telegraphe - Australijczyk trzykrotnie stawał, próbując poprawić łańcuch roweru. Z góry, z czoła stawki na ratunek zjechał jego partner z grupy, w końcu Cadel zmienił rower i wystartował do pościgu życia. Wiedział, że od wyniku tej gonitwy zależy - kto wie - może nawet zwycięstwo w Tour de France. Doganiał kolejno rywali na imponująco twardym przełożeniu, dzięki czemu jego jazda przypominała przemieszczanie się maszyny parowej. Po godzinie dopadł wszystkich. I to on skontrował atak Contadora, narzucając przy tym tempo, które praktycznie uniemożliwiło jakąkolwiek akcję braciom Schleck. Evans przed decydującą, sobotnią indywidualną jazdą na czas wokół Grenoble po prostu nie mógł pozwolić sobie na żadne straty do Luksemburczyków, mimo że uchodzi za najlepszego czasowca w najlepszej 10 klasyfikacji generalnej.

Jednak Australijczyk ma aż 57 s straty do Andy'ego Schlecka. Młodszy brat jest lepszym specem od brata, będzie miał przewagę informacji - obaj z Frankiem będą Evansa gonić na łagodnie pagórkowatej 42-kilometrowej trasie. - To nie jest trasa dla wybitnych specjalistów. Każdy mówi, że mam wielką szansę - zaczął już psychologiczną grę wstępną młodszy z braci Schlecków.

Czasówka przedostatniego dnia jest niezwykłym wyzwaniem nawet dla herosów Tour de France. Wygra ten, kto po trzech tygodniach ścigania się, po dwóch kolejnych morderczych alpejskich etapach zachował więcej sił i więcej motywacji.

Andy Schleck dotąd nie mógł pokonać Contadora - dwa razy z rzędu kończył wyścig tuż za nim. Motywacji mu więc nie zabraknie, to może być jego czas.

Cadelowi Evansowi też jej nie zabraknie - nie tylko dla niego byłoby to pierwsze zwycięstwo, ale też dla Australii.

Polskie sukcesy w Tour de France? Owszem, były!

 

19. etap, Modane - Alpe d'Huez (109,5 km): 1. P. Rolland (Francja/Europcar) 3:13.25 godziny, 2. S. Sanchez (Hiszpania/Euskaltel) 14 sekund straty, 3. A. Contador (Hiszpania/Saxo Bank) 23, ... 5. C. Evans (Australia/BMC Racing) 57, 8. F. Schleck (Luksemburg/Leopard), 9. A. Schleck (Luksemburg/Leopard) ten sam czas, 20. T. Voeckler (Francja/Europcar) 3.22; 41. S. Szmyd (Polska/Liquigas) 9.47; 75. M. Bodnar (Polska/Liquigas) 17.40; 76. M. Paterski (Polska/Liquigas) ten sam czas.

Klasyfikacja generalna: 1. A. Schleck 82:48.43; 2. F. Schleck 53, 3. Evans 57, 4. Voeckler 2.10; ... 6. Alberto Contador 3.55; 42. Szmyd 1:21.06; 69. Paterski 1:59.08; 144. Bodnar 3:20.51.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.