Kolarstwo. Giro d'Italia. Contador dopiero teraz będzie miał pod górę

Alberto Contador uległ na ostatniej czasówce specjaliście Davidowi Millarowi, ale wygrał swój szósty wielki wyścig - tym razem Giro d'Italia. Niebawem zapadnie wyrok w sprawie jego dopingu w Tour de France.

Contador utrzymał różową koszulkę lidera w trudnym, górskim etapie tego morderczego wyścigu - do kurortu Sestriere. Wygrał Białorusin Wasily Kiryienka (dedykował zwycięstwo zmarłemu przed tygodniem koledze z zespołu Movistar Hiszpanowi Xavierowi Tondo), ale nie zwycięstwo na 2000 m n.p.m. było dla Hiszpana najważniejsze, ale utrzymanie przewagi nad najgroźniejszymi rywalami do ostatniego 3265. kilometra. Pięć minut nad Michele Scarponim i nad Vincenzo Nibalim dało Hiszpanowi pewność, że nikt mu zwycięstwa w Giro nie jest w stanie odebrać. - Wielu różnych kolarzy miało swoje mocne chwile w trakcie wyścigu, ale kluczem była stabilna forma przez całe trzy tygodnie - powiedział w sobotę Contador.

W niedzielę nie ryzykował, zresztą zapowiadał zachowawczą jazdę jeszcze przed startem 26-kilometrowej czasówki. Mimo że stać go było na zwycięstwo, wielokrotnie pokazał, że świetnie jeździ na czas, zwyciężył również indywidualną jazdę w górach przed tygodniem - tym razem zadowolił się trzecim miejscem.

Hiszpan wygrał po raz drugi Giro, jeden z trzech najważniejszych Grand Tour. W jego zwycięstwo nie wątpił nikt na długo przed startem wyścigu, a już na pewno po jego zwycięstwie na 9. etapie, pod szczytem Etna, kilkadziesiąt kilometrów od rodzinnego miasta Nibalego. Wtedy objął prowadzenie w klasyfikacji, którego nie oddał aż do mety w Mediolanie.

Ale Contador ma pod górę już od dawna. Co najmniej od 21 lipca, od poprzedniego Tour de France, kiedy w jego organizmie wykryto niedozwolony clenbuterol, uznawany za środek o znikomym wpływie na wydolność zawodnika. Hiszpan twierdził, że clenbuterol znajdował się w skażonej porcji mięsa przyrządzonej przez kucharza zespołu Saxo.

Kolejny etap walki będzie miał metą w Lozannie, w Trybunale Arbitrażowym - właśnie do tego nadrzędnego ciała rozstrzygającego przypadki najtrudniejsze oddały sprawę dopingu Hiszpana Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) i Światowa Agencja Antydopingowa (WADA), niezadowolone z decyzji kolarskiego związku kolarskiego o uniewinnieniu swojej największej gwiazdy. To dzięki niej od lutego może ścigać się znów po pierwotnym zawieszeniu.

Przesłuchanie Contadora w Lozannie zostało przesunięte z 6 i 7 czerwca na nieodległą datę, najprawdopodobniej przed startem Tour de France. Trybunał stwierdził, że chce dać czas na przygotowanie się do przesłuchania przez wszystkie zainteresowane strony. Decyzję o odłożeniu przesłuchania skrytykował wielki rodak Contadora Miguel Indurain. - To złe dla Alberta i dla kolarstwa - powiedział pięciokrotny zwycięzca Tour de France, który sam przeżył podobny przypadek, gdy w 1994 roku znaleziono w jego organizmie salbutamol. Wówczas UCI i Międzynarodowy Komitet Olimpijski uznały linię obrony Induraina, że zabroniony środek znajdował się w inhalatorze antyastmatycznym - Hiszpan cierpiał na tę chorobę.

Contador, największy kolarz ostatnich lat, chce nosić głowę wysoko, mimo powtarzających się również wcześniej oskarżeń o doping. Chce wystartować w tegorocznym Tour de France i wygrać najbardziej prestiżowy wyścig świata po raz czwarty. Gdyby mu się to udało, byłby pierwszym kolarzem, który wygrał w jednym sezonie Giro i Tour od czasu słynnego "Pirata" Marco Pantaniego w 1998 roku.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.