Kolarstwo. Lance i przyjaciele oszuści

Legenda kolarstwa pod ostrzałem. Czy zeznania i telewizyjne oskarżenia o doping kolegi z zespołu Tylera Hamiltona pogrążą Lance'a Armstronga? - Ostrożność. To słowo klucz, gdy słucha się wynurzeń obrzydliwego fałszerza - mówią polscy agenci antydopingowi

Redaktor też człowiek. Zobacz co nas wkurza na Facebook.com/Sportpl ?

Około 12 mln Amerykanów ogląda w CBS program "60 minut". W niedzielę Tyler Hamilton ujawniał w nim kulisy zawodowego kolarstwa - najbardziej szczegółowo wspominał o szprycowaniu się dopingiem w grupie US Postal w 1999 rok, kiedy Armstrong odniósł pierwszy z siedmiu triumfów w Tour de France.

Hamilton na dopingu zna się doskonale. W 2004 roku po zwycięstwie w olimpijskiej czasówce przyłapano go w Atenach na transfuzji krwi. Przez pomyłkę zamrożono jednak próbkę B i przez ten proceduralny błąd Amerykanin ocalał. Nie na długo - miesiąc po igrzyskach wpadł podczas Vuelta Espana.

W niedzielnym programie po raz pierwszy przyznał się do używania dopingu i powiedział, że w akcie skruchy oddał złoty medal z Aten do siedziby Światowej Agencji Antydopingowej. Wcześniej uparcie walczył z orzeczeniami antydopingowych komisji, składał pozwy do sportowego trybunału, jego obrońcy twierdzili nawet, że może być przypadkiem chimery, czyli organizmem, w którym obecne są komórki innego gatunku - co wyjaśniałoby ponadnormalne parametry krwi.

- Byłbym bardzo ostrożny, słuchając zeznań sportowca, który dokonał tak obrzydliwego fałszerstwa w najważniejszym sportowym wydarzeniu, czyli igrzyskach olimpijskich - mówi Dariusz Błachnio, który przez wiele lat prowadził polską komisję antydopingową.

Hamilton trenował i startował z Armstrongiem w 1999, 2000 i 2001 roku. W niedzielę powiedział, że członkowie grupy zjeżdżali do hotelu, gdzie pobierano od nich krew, którą później można było użyć w transfuzji, a równocześnie byli przekonywani do milczenia lub kłamstw. EPO i hormon wzrostu kolarze dostawali od członków ekipy w białych pojemnikach na lunch, Armstrong swój "koks" miał przechowywać w lodówce. - Widziałem nieraz, jak sobie robił zastrzyki - powiedział Hamilton. I dodał: - Czyli to, co my wszyscy.

Hamilton potwierdził też to, co wcześniej opowiadał inny kolega Armstronga Floyd Landis - otóż podczas wyścigu Dookoła Szwajcarii w 2001 roku Armstrong miał zostać złapany na dopingu, ale kompletnie się tym nie martwił. - Był rozluźniony, rzucił to nam ot, tak, i śmiał się. Dzięki temu ja też nie wpadłem w stres, bo oczywiście, gdyby go przyłapano, zespół straciłby sponsora, a ja pracę. Nie tylko ja, zresztą, ale 50, 60 innych osób straciłoby pracę.

Zdaniem Landisa ówczesny szef światowej federacji kolarskiej dostał łapówkę za wyciszenie sprawy. Faktycznie, UCI otrzymała w 2002 roku od Armstronga dotację 125 tys dol. na zakup sprzętu - tak te pieniądze zostały zaksięgowane przez federację.

Do US Postal Armstronga ściągnął współzałożyciel grupy Edward Borysewicz, zwany Eddym B. Wcześniej doprowadził reprezentację USA do bezprecedensowego sukcesu na igrzyskach w Los Angeles w 1984 roku - zdobyła 9 medali, w tym cztery złote. Magazyn "Sports Illustrated" opisał, że za sprawą Borysewicza siedmioro kolarzy zastosowało niezabronioną wtedy transfuzję krwi.

Hamilton, Landis, i inni towarzysze Armstronga zostali już przesłuchani przed sądem w Los Angeles. Dochodzenie ma ustalić, czy Armstrong dopingował się, a w konsekwencji, czy zdefraudował państwowe pieniądze, bo US Postal to firma należąca do rządu USA.

Co na to Armstrong? Napisał na Twitterze: "Ponad 20 lat kariery, 500 testów na całym świecie. Żaden pozytywny. Dam sobie radę".

Czy to możliwe, aby kolarzowi - gdyby faktycznie brał "koks" - udało się uniknąć wpadki w aż 500 testach? - Marion Jones przebadano 160 razy i nic nie wykryto. Przyznała się do dopingu dopiero przed sądem, który przyłapał ją na kłamstwie i mataczeniu - mówi Błachnio.

Prof. Jerzy Smorawiński, szef polskiej komisji antydopingowej, z dystansem podchodzi do oskarżeń Armstronga. - Tu się wałkuje stare sprawy. Gra się próbkami, które francuskie laboratorium trzyma przez kilkanaście lat ["L'Equipe" twierdzi, że jest w nich EPO, ale z przyczyn proceduralnych nie są podstawą do kary]. Tak nie może być. Przecież Armstrong sam przyznał, że brał EPO i sterydy, kiedy wracał do zdrowia po walce z rakiem. Nie ma wyników pozytywnych kontroli, nie ma podstaw do oskarżeń - mówi Smorawiński.

We wspomnieniach byłych kolegów Armstronga nie brakuje opinii, że grzechy legendy są niewykrywalne dzięki zakonowi oddanych współpracowników, którzy go chronią i milczą. Takich jak wieloletni szef sportowy zespołów Armstronga Johan Bruyneel czy masażysta Ryszard Kiełpiński. Polak stopniowo awansował na osobistego masażystę Armstronga i opiekuna podczas wyścigów. Towarzyszył mu do końca kariery w 2010 roku.

Armstrong nie został wezwany na przesłuchanie przed sąd. Agent federalny Jeff Nowitzky - ten, który odsłonił prawdę o Marion Jones i Timie Montgomerym - na razie kolekcjonuje świadków i poszlaki.

Nowitzky wie, że prowadzi sprawę życia - swojego lub Armstronga. Gdyby bez absolutnie przekonujących dowodów oskarżył zwycięskiego bohatera walki z nowotworem, twórcę wielkiej fundacji, przyjaciela prezydentów i senatorów, szybko zamieniłby się z agenta federalnego w agenta nieruchomości.

Xavier Tondo ? zginął we własnym garażu

Więcej o: