Brudne zwycięstwo w Tour de France

Angielski kolarz Mark Cavendish wygrał już trzeci etap w tegorocznym Tour de France, ale dzięki ?brudnej robocie?, którą wykonał dla niego Mark Renshaw.

Sport.pl na Facebooku! Sprawdź nas ?

Kończący się w Bourg-les-Valence etap był polem do popisu dla sprinterów. Do ataku na ostatnich kilometrach przystąpiły grupy Amerykanina Tylera Farrara (Garmin), Alessandro Petacchiego (Lampre) i Cavendisha (HTC Columbia). Jakieś 400 m przed metą na czele znalazł się rozprowadzający Farrara Nowozelandczyk Julian Dean. Tracący do niego dystans z każdym metrem Renshaw chciał go zatrzymać za wszelką cenę, zaczął więc szturchać go w bark głową przy prędkości 60 km/godz! - Wszyscy mogli dziś leżeć na ziemi - powiedział później sędzia główny wyścigu Jean-François Pescheux.

Australijczyk zablokował jeszcze próbującego wyjść mimo to na czoło Farrara, wszystko po to, by jego lider Cavendish mógł wygrać kolejny etap. Renshaw zyskał to, czego chciał, podobnie Anglik, który odniósł już 13. zwycięstwo w Tour de France, trzecie w tym roku. Niesmak po takiej wygranej pozostał.

Lance Armstrong na swoim Twitterze napisał, że wszystkie grupy zamknęły się w swoich autobusach i klatka po klatce śledziły zapis finiszu.

- Mam drużynę, która dobrze się mną zajmuje. Jestem dumny z tego, co zrobił dla mnie Mark. Jestem bardzo szczęśliwy, że mnie w ten sposób broni - mówił na mecie pewny siebie Cavendish. - Nie było innego wyjścia - tłumaczy dyrektor sportowy Columbii Rolf Aldag. - Sprint to nie jest kindergarten, tu walczy się bark w bark, łokieć w łokieć.

Innego zdania był sędzia główny wyścigu. Nie minęła godzina od zakończenia etapu, gdy Renshaw został wyrzucony z Tour de France. - Wystarczyło nam obejrzeć tylko raz film z etapu. On uderzył głową, trochę tak jak to jest w keirinie (dyscyplina kolarstwa torowego), ale to jest kolarstwo szosowe, nie dopuszczamy takiej walki, nie akceptujemy tego - tłumaczył Pescheux.

- Wyprzedziłem Renshawa i chciałem zachować swoją szybkość, nie zrobiłem żadnego ruchu, aż poczułem, że ktoś mnie zaczął szturchać i bić głową - opowiadał Nowozelandczyk. - Nie widziałem dokładnie, co się działo, ale Renshaw powinien przyznać się do błędu. Dyskwalifikacja była właściwą decyzją - powiedział drugi na mecie Petacchi.

Australijczyk przejął od Cavendisha rolę złego chłopca, zachował się tak jak niejednokrotnie jego lider. Anglik z wyspy Man na początku czerwca spowodował groźny wypadek na wyścigu dookoła Szwajcarii, również podczas tegorocznej Wielkiej Pętli na trzecim etapie. Jeździ jak pirat drogowy i mimo nieprawdopodobnego talentu swoim stylem wzbudza w peletonie strach.

A Cavendish miał w planach pięć zwycięstw i zgarnięcie zielonej koszulki dla najlepszego sprintera. Teraz po dyskwalifikacji wiernego druha i, jak się okazało, naśladowcy może być mu trudniej o kolejne wygrane, bo we wszystkich dotychczasowych udział Renshawa był znaczny. Do końca wyścigu zostały jeszcze dwa etapy z finiszem dla sprinterów - w najbliższą sobotę i w następny piątek.

Dziś dojdzie do rozgrywki między czołowymi zawodnikami. Etap z Bourg-de-Peage do Mende liczy aż 210 kilometrów. Po drodze kolarzy czeka pięć górskich premii, dwie drugiej kategorii. - Szczerze nie lubię Mende, sporo tutaj straciłem podczas wyścigu Paryż - Nicea. Myślę jednak, że o wszystkim zdecydują Pireneje - mówi lider Andy Schleck.

Wyniki 11. etapu, Sisteron - Bourg-les-Valence (184,5 km): 1. M. Cavendish (Wielka Brytania/HTC Columbia) 4:42.29; 2. A. Petacchi (Włochy/Lampre); 3. T. Farrar (USA/Garmin) ten sam czas... 153. Szmyd (Liquigas) 7.41. Klasyfikacja generalna: 1. A. Schleck (Luksemburg/Saxo Bank) 53:43.25; 2. A. Contador (Hiszpania/Astana) 41 s. 3. S. Sanchez (Hiszpania/Euskaltel) 2.45... 59. Szmyd 49.34.

Mark Renshaw ? zdyskwalifikowany

Więcej o: