W ostatnim dniu igrzysk olimpijskich kibice z Polski mieli ogromne powody do świętowania. Srebrny medal w kolarstwie torowym w kategorii omnium - wieloboju, w którego skład wchodzą cztery konkurencje - zdobyła Daria Pikulik. Był to wielki sukces 27-latki, która wraz z siostrą Wiktorią nie mogła liczyć na wsparcie ze strony Polskiego Związku Kolarskiego.
- W lutym musiałam sama zapłacić sobie za zgrupowanie. Do kwietnia nie mieliśmy nawet informacji odnośnie finansowania. Nie mieliśmy rowerów, nie mieliśmy nic. Kombinezony dostałyśmy dzień przed startem. Także to nie jest nasza wina. Walczyłyśmy do końca. Możemy być z siebie dumne - powiedziały przed kamerami siostry Pikulik, co zszokowało kibiców i ekspertów. Mimo to finalnie 27-letnej Darii udało się sięgnąć po krążek.
Zaledwie kilka dni po igrzyskach wicemistrzyni olimpijska przekazała bardzo zaskakujące wieści. - Podjęłam już decyzję, że przez najbliższe - co najmniej - dwa lata nie chcę się ścigać w kolarstwie torowym. Może mi się to zmieni, bo życie pisze różne scenariusze. Tak postanowiłam. Teraz chcę skupić się na kolarstwie szosowym i to w tej konkurencji spełniać kolejne marzenia. Może sytuacja w PZKol się zmieni i ochota wróci, ale na razie zdecydowałam, że odpuszczam najbliższe mistrzostwa świata - przyznała wprost w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet, informując o tymczasowej rezygnacji z tej dyscypliny.
Wymienione źródło skontaktowało się z samym prezesem związku, który przekazał w tej sprawie nowe informacje. Okazuje się, że decyzja Darii Pikulik nie jest jeszcze ostateczna. Wszystko przez "propozycję nie do odrzucenia" od Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI). - Nie mam informacji, że zawiesiła ją zupełnie. Międzynarodowa Unia Kolarska zaprosiła zawodniczkę do torowej Ligi Mistrzów. Daria jest doświadczoną i znakomitą zawodniczką i chyba takiej szansy nie odpuści, ale to oczywiście jej osobista decyzja. Zawodniczki średniego dystansu dzielą swoją karierę z wyścigami szosowymi i to na szosie mają podpisane kontrakty zawodowe. Dlatego nie dziwię się, że wszystkie traktują kolarstwo szosowe priorytetowo - uzupełnił Rafał Makowski.
Ostatnio nastroje wokół PZkol były, łagodnie mówiąc, bardzo negatywne. W wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Onet szef federacji próbował wyjaśnić, że w praktyce sytuacja wygląda inaczej. - Komentujący mogą o tym nie wiedzieć, bo uznają, że my za medal wypłacamy sobie premie, a juniorom nie finansujemy wyjazdu, podczas gdy jest zupełnie na odwrót. Pracujemy społecznie, pomagamy naszym młodym kolarzom i wraz z Fundacją Wspierania Polskiego Kolarstwa dokładamy do wspólnego "kotła" - dodawał.