Wyścig Paryż - Roubaix to jedna z najbardziej prestiżowych imprez kolarskich, której historia sięga 1896 r. Tegoroczną edycję wygrał Mathieu van der Poel, wielokrotny medalista mistrzostw świata i Europy. Chociaż na trasie nie ustrzegł się niebezpiecznych sytuacji.
Na nieco ponad 42 kilometry przed metą Holender miał minutę i 38 sekund przewagi na kolejnym kolarzem. Wtedy o mało co, a nie doszłoby do groźnego wypadku. To dlatego, że stojąca przy trasie kobieta rzuciła czapkę w kierunku roweru 29-latka. W tamtej chwili jechał on z prędkością 48 km/h, zatem gdyby przedmiot wkręcił mu się w szprychy, zakończyłoby się to fatalnie. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
Nagranie z tej sytuacji opublikowało w mediach społecznościowych Stowarzyszenie Profesjonalnych Kolarzy (CPA), które zaapelowało o większą rozwagę. "Bezpieczeństwo kolarzy jest w naszych rękach. Wykorzystujmy je do oklaskiwania ich, a nie sprawiania kłopotów" - czytamy.
Nie jest to pierwsza sytuacja, gdy van der Poel jest zagrożony z powodu zachowania kibiców. W grudniu zeszłego roku podczas Pucharu Świata w kolarstwie przełajowym w Hulst został obrzucony kubkami z piwem oraz... moczem, poza tym od początku zawodów na niego buczano. Sfrustrowany kolarz opluł fanów, za co został ukarany grzywną w wysokości 250 franków szwajcarskich.
Niebezpieczny incydent z niedzielnego wyścigu Paryż - Roubaix Holender nie krył wielkiego zadowolenia z triumfu, zresztą już drugiego z rzędu w tym miejscu. - Trudno w to uwierzyć, ale znowu to zrobiłem - przyznał zawodnik, który 60 km przed metą przeprowadził skuteczny atak i już do końca nie oddał prowadzenia. - Właściwie nie taki był plan. (...) Poczułem się bardzo dobrze i wiedziałem, że przez większą część drogi do mety będzie wiał tylny wiatr. Miałem naprawdę dobry dzień - stwierdził.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!