Dwa dni temu zakończyła się 80. edycja Tour de Pologne. Triumfował w niej Matej Mohorić, tuż przed Joao Almeidą i Michałem Kwiatkowskim. Polak nie miał jednak zbyt wiele czasu na odpoczynek, ponieważ już w niedzielę 6 sierpnia wystartował w mistrzostwach świata w Glasgow, a więc wyścigu na dystansie 271,1 km. Był to jedyny nasz reprezentant na trasie, ale nie przekroczył on linii mety - wycofał się z rywalizacji na 80 km przed końcem zmagań.
Do rywalizacji przystąpiło 195 zawodników, ale tylko 51 z nich ukończyło wyścig. Ostatecznie górą był Mathieu van der Poel. Kolarz był w niedzielę nie do zatrzymania, choć początkowo to nie on imponował. Na około 55 km przed metą na ucieczkę zdecydował się Alberto Bettiol. Zawodnik zbudował sobie już niespełna minutę przewagi, a za jego plecami walkę toczyła czwórka rywali, w tym van der Poel. Przeciwnicy powoli zbliżali się do Włocha, który opadał z sił. Jako pierwszy wyprzedził go Holender, który włączył tryb turbo i odjechał stawce.
Nie zatrzymał go nawet upadek, którego doznał na 16 km przed końcem. Szybko podniósł rower i kontynuował wyścig, dzięki czemu jako pierwszy przejechał linię mety i został nowym mistrzem świata w kolarstwie szosowym. Na tym nie koniec. Okazuje się, że był to jego drugi triumf w zawodach rangi czempionatu w tym roku. Wcześniej zwyciężył na mistrzostwach świata w kolarstwie przełajowym.
Na drugim miejscu niedzielnego wyścigu dojechał Wout van Aert, który stracił do zwycięzcy nieco ponad półtorej minuty. Podium uzupełnił utalentowany Tadej Pogacar.
Mimo tak dużej przewagi Holendra nad resztą stawki, kibice byli świadkami jednej z najbardziej emocjonujących rywalizacji w historii czempionatu. Już na 192 km przed metą kolarze zostali zatrzymani przez aktywistów, którzy zablokowali drogę na zachód od Falkirk. Zdaniem mediów, protestujący przykleili się do jezdni. Ich wysiłek poszedł jednak na marne, ponieważ nie zostali pokazani w telewizji.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.
Dramaturgii zmaganiom dodał też deszcz, który spowodował kilka groźnych kraks. Po nich kolarze starali się ostrożniej przemierzać trasę. Co więcej, droga prowadząca z Edynburga do Glasgow była naznaczona krętymi pętlami, co miało sprzyjać uciekinierom. Te przewidywania sprawdziły się w stu procentach.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!