Organizatorzy Tour de France pokazali trasę. Będzie trudniej niż sądzono

Choć trasę Tour de France znamy już od października, z końcem maja organizatorzy zaprezentowali profile łatwiejszych etapów, przeznaczonych dla ucieczek i sprinterów. Ci drudzy na pewno nie będą zadowoleni.

Tegoroczny Tour de France rozpocznie się już za nieco ponad miesiąc, 1 lipca. Przez trzy tygodnie na francuskich drogach o miano triumfatora kolejnej edycji rywalizować będzie wiele gwiazd peletonu. O swoje powalczyć będą chcieli także uciekinierzy i sprinterzy, lecz tym drugim nie będzie wcale tak łatwo.

Zobacz wideo Sukces kadry U17. Nie chodzi tylko o wynik

Trasa trudniejsza niż się wydawało

Gdy w październiku Christian Prudhomme i jego współpracownicy oficjalnie zaprezentowali trasę tegorocznej Wielkiej Pętli, głosy kibiców były mocno podzielone. Wszystko przez specyficzny układ etapów górskich, z których cztery kończą się podjazdami. Ze względu na brak zaprezentowanych profili, mało mówiło się jednak o pagórkowatych odcinkach, które do wyścigu mogą wrzucić swoje trzy grosze.

Wstępnie zakładało, że pierwszym lekkim testem dla faworytów do wygrania całego wyścigu będzie drugi etap, na którym kolarze częściowo zmierzą się z trasą znanego wyścigu Clasica San Sebastian. Jak się jednak okazało, już pierwszy etap będzie trudny. Niecałe 10 kilometrów przed metą zawodnicy podjadą pod liczące 2 kilometry Cote de Pike, którego druga połowa to prawdziwa ściana, licząca grubo ponad 10% nachylenia. Tym samym sprinterzy na pewno mogą zapomnieć o założeniu żółtej koszulki w tegorocznym wyścigu.

Wstępnie zakładało się także, że otwierający drugi tydzień rywalizacji etapy w Masywie Centralnym nie będą należeć do najtrudniejszych. Dziś już wiemy, że co prawda nie będziemy na nich oglądać walki faworytów, to sprinterzy mogą praktycznie zapomnieć o dojechaniu do mety w pierwszej grupie. Etapy nr 10 i 12 są bowiem bardzo mocno pofałdowane i będą idealnym miejscem do walki dla uciekinierów.

Ponad 10 dni walki o przetrwanie

Przez lata zakładało się, że w Tour de France wiele szans otrzymują także sprinterzy. W tegorocznej edycji wyścigu będzie ich jednak zdecydowanie mniej. W pierwszym tygodniu najszybciej finiszujący zawodnicy będą mogli powalczyć o etapowy skalp czterokrotnie, na etapach 3, 4, 7 i 8. Później, na ich nieszczęście, przyjdzie czas na walkę o przetrwanie.

Kolejny płaski etap jest bowiem zaplanowany dopiero na trzeci tydzień rywalizacji, gdy peleton będzie przemierzał wschodnią Francję z Alp do Wogezów. Mowa o etapach 18 i 19, poprzedzających finałową batalię w Alzacji. Tym samym sprinterzy otrzymają, włącznie z kończącym wyścig w Paryżu, zaledwie siedem dobrych szans na wygranie etapu. Jak na Tour de France to naprawdę mało.

Na wstępnej liście startowej tegorocznego Tour de France znajduje się czterech Polaków. Są to Kamil Gradek, Michał Kwiatkowski, Maciej Bodnar i Rafał Majka. O miejsce w składzie zespołu Arkea-Samsic nadal walczy jeszcze Łukasz Owsian, który podczas zeszłorocznego wyścigu zaprezentował się co najmniej przyzwoicie.

Więcej o: