Kłopoty Michała Kwiatkowskiego. Przed najważniejszymi startami formy nie widać

Niestety coraz więcej wskazuje na to, że Michał Kwiatkowski nie powalczy o najwyższe cele podczas ardeńskiego tryptyku. Były mistrz świata wciąż szuka optymalnej formy, a jego powrót do ścigania wyszedł bardzo przeciętnie.

Sezon 2023 nie jest, póki co, udany dla Michała Kwiatkowskiego. Mistrz świata z 2014 roku co chwilę musi walczyć z mniejszymi lub nieco większymi urazami, a na trasach najważniejszych wyścigów wyjątkowo zdarza mu się wplątywać w kraksy. Z tego powodu rozpoczynająca się w niedzielę ardeńska kampania Polaka stoi pod znakiem zapytania.

Zobacz wideo Po wygranej z ZSRR "Przegląd" ukazał się z poślizgiem

Strata i upadek w bardzo ważnych wyścigach

Gdy Michał Kwiatkowski po raz pierwszy pojawił się na europejskich trasach podczas Etoile de Besseges oraz Volta ao Algarve, jego głównym zadaniem była pomoc kolegom. Polak w ten sposób miał okazję spokojnie wejść w sezon i zbudować odpowiednią bazę wyścigowych kilometrów.

Pierwszym ważnym startem było otwierające marcową kampanię Strade Bianche. Tam Polak zaprezentował się co najmniej przyzwoicie, dojeżdżając na metę na 18. miejscu i dając jasny sygnał, że jego forma idzie w górę. Później, podczas Tirreno - Adriatico jazda zawodnika grupy INEOS była dobra, szczególnie biorąc pod uwagę jego zadania, przyznane przez dyrektorów sportowych.

Pierwszą poważną szansą na dobry wynik Kwiatkowskiego miało być Mediolan - Sanremo, które wygrał w sezonie 2017. Można było zakładać, że pod nieobecność Thomasa Pidcocka, to właśnie on, wraz z Filippo Ganną, będzie odpowiedzialny za walkę o najwyższe cele. Niestety, co było zupełnie nie w stylu mistrza świata z Ponferrady, Kwiatkowski zaplątał się w kraksę przed kluczowym fragmentem wyścigu.

Później było już tylko gorzej. Najpierw 32-latek wycofał się z wyścigu E3 Saxo Bank Classic, który wygrał w 2016 roku, by kilka dni później wziąć udział w Gent - Wevelgem. Tam ponownie Polak uwikłał się w stosunkowo wczesną kraskę, co wykluczyło go z walki w Ronde van Vlaanderen i Paryż - Roubaix.

Powrót i brak pozytywnego sygnału

W środę Kwiatkowski oficjalnie wrócił do ścigania po upadku w belgijskim semi-klasyku. Kolarz grupy INEOS dostał szansę sprawdzenia swojej formy w wyścigu Brabantse Pijl, będącym połączeniem północnych monumentów z wyścigami rozgrywanymi w Ardenach. 

Choć można było zakładać, że 32-latek potraktuje start dość ulgowo, mało kto spodziewał się, że odpuszczenie przez niego rywalizacji nastąpi tak szybko. Polak odpadł od peletonu na jednym z podjazdów już 60 kilometrów przed metą, co niejednego kibica oglądającego relację telewizyjną mogło zaskoczyć.

Problem przed najważniejszymi startami

Środowy występ byłego mistrza globu z pewnością nie jest dobrym prognostykiem przed rozpoczynającym się w niedzielę ardeńskim tryptykiem. Wielu fanów, jak i pewnie sam Kwiatkowski, chciałoby widzieć go w czołówce już podczas Amstel Gold Race, gdzie przyjdzie mu bronić tytułu zdobytego przed rokiem.

Forma Polaka nie napawa też optymizmem przed najważniejszym startem w sezonie, jakim niewątpliwie jest dla niego Liege - Bastogne - Liege, w którym o zwycięstwie marzy od dobrych kilku lat. Raczej wątpliwe wydaje się, by Kwiatkowski zdołał zbudować odpowiednią dyspozycję przed 23 kwietnia.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.