We wtorek kolarze wrócili do ścigania w Vuelta Espana po ostatnim dniu przerwy. W doskonałej sytuacji znajdował się przed 16. etapem Remco Evenepoel, który jest liderem klasyfikacji generalnej. I choć miał problemy podczas rywalizacji w sobotę i niedzielę, nadal miał przewagę minuty i 34 sekund nad Primożem Rogliciem.
Niemal płaska końcówka wtorkowego etapu sugerowała, że do walki o etapowe zwycięstwo staną sprinterzy. Do ostatnich kilometrów wszystko na to wskazywało. Na 2,5 kilometra do mety znajdował się jednak niewielki podjazd, który postanowił wykorzystać Roglić. Słoweniec zaatakował z peletonu, a co bardziej zaskakujące, w czołówce głównej grupy nie było Evenepoela, który tym samym nie miał możliwości ruszyć w pogoń za Rogliciem.
Dopiero po chwili kamery telewizyjne pokazały Belga, który zatrzymał się z powodu defektu. Jak wyjaśnił po zakończeniu rywalizacji, z tylnego koła jego roweru uchodziło powietrze, przez co musiał się zatrzymać, by je zmienić. Tymczasem grupa z Rogliciem odskoczyła na kilka sekund, realizując plan Słoweńca o zmniejszeniu strat w klasyfikacji generalnej.
Czołowa "piątka" rozpoczynała sprinterski finisz, gdy doszło do dramatycznego upadku Roglicia. Słoweniec zahaczył o jednego z rywali, po czym z ogromnym impetem upadł na asfalt. Szczęśliwie, bardzo szybko wsiadł znów na rower i dojechał do mety.
Zarówno Roglić, jak i Evenepoel, skorzystali na zasadzie neutralizacji ostatnich trzech kilometrów. W momencie upadku lub defektu w tej strefie, liczony jest czas grupy, w której znajdowali się w momencie zdarzenia. Tym samym Słoweniec zyskał osiem sekund w klasyfikacji generalnej, zmniejszając stratę do minuty i 26 sekund.
Co najważniejsze, według pierwszych doniesień Roglić uniknął złamań. Niestety, na metę dojechał z bardzo dużą raną prawej ręki, co może znacząco utrudnić mu rywalizację o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej hiszpańskiej Vuelty.