Wyścig Criterium du Dauphine rozpoczął się w niedzielę 5 czerwca i potrwa przez tydzień. Przed trzecim etapem liderem klasyfikacji generalnej był Alexis Vuillermos. Po wtorkowej rywalizacji dużo więcej jednak mówi się o tym co wydarzyło się na mecie tego etapu.
Belgijski kolarz Wout van Aert dojeżdżał do mety na prowadzeniu po bardzo dobrym finiszu. Miał jednak ogromnego pecha. Kiedy wyciągnął dłonie w geście triumfu i postanowił cieszyć się, wjeżdżając na metę, wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Kolarz grupy Jumbo-Visma został wyprzedzony przez swojego rywala, Francuza Davida Gaudu. Cała sytuacja wyglądała dość kuriozalnie.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl
Kiedy Belg zauważył, co się stało, był załamany. Momentalnie opadły mu ręce i nie krył rozczarowania...samym sobą. Zaznaczył to także w wypowiedziach po zakończonym etapie. - Podniosłem ręce trochę za wcześnie i naprawdę się wstydzę, że tak to przegrałem. To jest po prostu wielkie rozczarowanie, że nie dokończyłem dzisiaj naszej pracy, a byłem tak blisko. Już widziałem metę, miałem to w swoich rękach, ale oddałem.
Belgijski kolarz próbował po zakończonej jeździe w jakiś sposób wytłumaczyć swój błąd. Dodał też, że nigdy wcześniej mu się taka sytuacja nie przydarzyła. - Kiedy widzisz, gdy ktoś inny zrobi coś takiego, to pytasz się, jak to możliwe. Mówisz sobie, że trzeba jechać sprintem przynajmniej do linii. Teraz rozumiem to uczucie.
Van Aert zapewnił, że będzie chciał się zrehabilitować za swój błąd w środowej jeździe na czas. - Nogi wciąż bardzo bolą, bo trzeci etap był bardzo trudny. Teraz jest czas na odnowę i muszę być w stanie jutro osiągnąć dobry wynik. Na pewno jestem zły na siebie. Chcę to nadrobić następnym razem - zakonczył Belg.