105. edycja Giro d'Italia zacznie się 6 maja w Budapeszcie a skończy - 29 maja w Weronie (transmisje w Eurosporcie i w player.pl, relacje na Sport.pl). W ubiegłych latach bardzo dobrze w tym wyścigu spisywał się Rafał Majka, który kończył go m.in. na piątym, dwa razy na szóstym i na siódmym miejscu. Teraz jedynym Polakiem w peletonie będzie Cesare Benedetti. To kolarz grupy Bora-Hansgrohe, urodzony w Rovereto w Trydencie, a od sierpnia ubiegłego roku jeżdżący dla Polski.
Cesare Benedetti: Myślę, że kibice, którzy regularnie oglądają kolarstwo już mnie znają, ale faktycznie dla niektórych to będzie zaskoczenie, że ja jako jedyny reprezentuję Polskę. Pierwszy raz przyjechałem do Polski 15 lat temu i trochę nie wiem, jak to się stało, że dziś jestem obywatelem Polski.
- W 2017 albo nawet 2016 roku udzielałem wywiadu, w którym padło pytanie, czy chciałbym jeździć w barwach Polski. Zaskoczyło mnie, ale odpowiedziałem, że chciałbym. I wtedy myśli o zmianie obywatelstwa zaczęły się kręcić w mojej głowie. Czułem miłość ze strony polskich kibiców, rozumiałem, że ja tu jestem bardziej znany i lubiany niż u siebie.
- Tak. I nie tylko ze względu na kolarstwo zacząłem się starać o polskie obywatelstwo. Poczułem się jednym z was, poczułem, że stałem się częścią tego kraju, że to moje miejsce. Nie było łatwo zostać Polakiem, parę lat mi to zajęło.
- Z egzaminem to było tak, że przez jakiś czas zawsze, kiedy był termin, musiałem być albo na wyścigu, albo na zgrupowaniu. Rok minął, zanim znalazłem odpowiednią datę. Później kilka miesięcy czekałem na wyniki oraz zbierałem i składałem różne dokumenty. W końcu w kwietniu 2021 roku się udało.
- Nie, chociaż znajomość języka polskiego była sprawdzana dwa razy - najpierw pisemnie, później ustnie. Kupiłem książkę, żeby się pouczyć, ale otworzyłem ją dopiero tydzień przed egzaminem. Chyba tak to już jest, że jak człowiek skończy szkołę, to trudno mu znaleźć czas na podręczniki. Łatwiej jest poczytać książki dla przyjemności.
- Tak, ostatnio czytałem biografię Otylii Jędrzejczak, wybitnej pływaczki. O Michaelu Jordanie też czytałem po polsku.
- Co?
- Nie znam tego.
- Była gramatyka, musiałem też napisać tekst, a później było rozmawianie. Pamiętam, że pisałem o budowaniu centrum handlowego na Śląsku. Coś tam wymyślałem!
- Tak, ale kupiłem tę książkę, bo chciałem wiedzieć, co mnie czeka, jakie mogą być pytania. Nie chciałem być zaskoczony. No i zaskoczyło mnie tylko to, że na 120-130 zdających byłem jedynym człowiekiem mającym już obywatelstwo Unii Europejskiej. Mnóstwo zdających było z Białorusi i Ukrainy. Zaskoczenie było też później, w sierpniu. Wtedy zmieniono mi narodowość w kolarstwie. Śmiesznie wyszło, bo wyścig Vuelta a Burgos zacząłem jako reprezentant Włoch, a ostatni etap ścigałem się już jako Polak. Za chwilę pojechałem swój pierwszy wielki tour jako Polak, czyli Vuelta a Espana. I pierwsze mistrzostwa świata. Super było jechać jako pomocnik Michała Kwiatkowskiego. Coś wyjątkowego, naprawdę!
- Nie wiem, czy za dwa lata jeszcze będę w peletonie. Mam 35 lat. Nie wiem, jaka będzie trasa w Paryżu. Może odpowiednia dla Stasia Aniołkowskiego, który co roku jest lepszy. Myślę, że "Kwiatek" dalej będzie mocny. W Paryżu gór nie będzie, ale na igrzyskach lubią rozegrać daną konkurencję nawet kilkaset kilometrów od ich centrum. Fajnie by było się tam znaleźć, ale na razie mam kontrakt jeszcze na rok i nie wybiegam dalej w przyszłość.
- Teraz mamy już dwie córki. Starsza ma sześć lat, a młodsza, Karolina, ma cztery miesiące.
- Dziękuję bardzo.
- Karolina to nawet imię typowo śląskie. Lubimy Śląsk, chociaż rodzina żony wcale stąd nie pochodzi. Połowa była ze Lwowa i połowa spod Krakowa.
- Tak, chociaż po II wojnie światowej pradziadkowie żony stamtąd wyjechali, bo wszystko tam stracili. Tak jak teraz wszystko tracą ludzie, którzy tam żyją. A wracając do naszych córek, to pierwsza ma na imię Janina, bo żona miała w rodzinie Janinę, to była siostra jej babci. Obie dziewczynki mają imiona polskie, ale jednocześnie takie, które bez problemu można też zapisać w języku włoskim. A Janina właśnie uczy się pisać i trochę trudno jest jej z tym, że tę samą literę inaczej się wymawia po polsku i po włosku.
- Żona się śmieje, że my nie gotujemy, tylko kroimy. Jemy dużo warzyw. Ogólnie kuchnia z mojego regionu, z Trydentu ma dużo wspólnego z kuchnią polską. W obu jest dużo kapusty, też kiszonej. W obu jest tłuste mięsko, są kluski. Oczywiście w trakcie sezonu na tłuste rzeczy muszę uważać, ale uwielbiam pierogi, kaszankę i polskie ciasta. Są najlepsze! Zwłaszcza te z makiem.
- Wolę bez.
- Lubię! Lubię połączenie słodkiego i słonego. Słona szynka ze słodkim ananasem - nie mam nic przeciwko.
- Jestem pomocnikiem. W tym roku mamy trzech liderów - Emanuela Buchmanna, Wilco Keldermana i Jai Hindleya. Drużyna jest bardzo mocno nastawiona na "generalkę". Nie mamy nawet sprintera na płaskie etapy, mamy pracować na liderów. Hindley i Kelderman już byli na końcowym podium Giro [zajęli drugie i trzecie miejsce w 2020 roku], wiedzą, jak to się robi i na pewno będę jechał dla nich. Już po Etnie, czyli po czwartym etapie, będzie wiadomo, kto jest w jakiej formie, zacznie się mocne ściganie. My mamy nadzieję, że do trzeciego tygodnia będziemy mieli w czołówce dwóch kolarzy i w samej końcówce drużyna zdecyduje, na którego z nich jedziemy. Jakieś etapowe zwycięstwo może się naszej ekipie zdarzyć, ale moja praca w stu procentach ma być dla liderów. Ja i Patrick Gamper mamy pomagać szczególnie, mamy zawsze uważać na naszych liderów. A do ucieczek raczej jest przewidziany Lennard Kamna, który w taki sposób wygrał już etap na Tour de France, to samo zrobił w tym roku na Vuelta a Andalucia i na Tour of the Alps. Na pewno to raczej on, a nie ja będzie dostawał zgodę na znalezienie się w ucieczce.
- Wtedy naszym liderem był Rafał Majka. Jechałem dla niego, Rafał był w top 10. Mieliśmy też Pascala Ackermana, który wcześniej wygrał dwa etapy i jechał w koszulce ciclamino [dla lidera klasyfikacji punktowej]. Na tamtym wygranym przeze mnie etapie sytuacja była taka, że odjechała duża ucieczka i musieliśmy w niej kogoś mieć, więc znalazłem się w tej grupie 25 kolarzy. Pilnowałem sytuacji dla Rafała, rozmawialiśmy, że mam zostać z najmocniejszymi na górze i jeśli poczuję, że mogę walczyć, to mam powalczyć dla siebie, a jak nie, to mam czekać na Rafała. Udało się, ale to był trochę przypadek. Pierwsze i jedyne zwycięstwo dla mnie i nie sądzę, że będzie jeszcze okazja na coś takiego. Gdybym był superkolarzem, to mógłbym walczyć o największe cele. Ale ja znam swoje limity.
- Mówię prawdę. Na początku kariery można było i trzeba było marzyć. Ale gdybym teraz chciał się ścigać dla siebie, to prawdopodobnie nie dostałbym już kontraktu. Bo mógłbym skończyć wielki tour w top 30, ale to przecież nikomu nic by nie dało.